„Burza kolorów” Damian Dibben – recenzja patronacka

Opowieść o wielkiej sztuce i wielkiej tajemnicy – w poszukiwaniu nieznanego koloru w „Burzy kolorów” Damiana Dibbena.

„Mało nie zapomniałem. Mam ci historię do opowiedzenia, mein Freund. O sekrecie, który cię oczaruje. O kolorze, którego nikt nigdy nie widział, a który może być cenniejszy nawet niż ultramaryna.”

KOLOR, KTÓREGO NIKT NIE WIDZIAŁ

„Przeznaczeniem każdego koloru (…) jest uwolnienie się od swojego zwyczajnego początku i olśnienie świata.”

Zorzo Giorgione jest kimś więcej niż tylko obiecującym malarzem swojej epoki. Jest jednym z tych cudownych i utalentowanych twórców, których przyciągnęło to włoskie, opływające bogactwem i obietnicą miasto na wodzie. Epoka Renesansu dopiero rozkwita, rozkwita nauka i sztuka – twórcy rywalizują nie tylko o mecenasów, ale też… o nieśmiertelność. I taką nieśmiertelność może zapewnić zupełnie nowy, nieznany kolor. Kolor, którego nikt nie widział. Legenda pośród twórców zwana Księciem Orientu. Do pigmentu ma dostęp tylko jeden człowiek na świecie – najbogatszy człowiek na świecie, który właśnie przybywa do Wenecji. Zaczyna się wyścig o wpływy i jego przychylność, a Zorzo ma pewną przewagę…

WIDOWISKOWA I ZJAWISKOWA

W „Burzy kolorów” można zanurzyć się i popłynąć, jak bohaterowie zanurzają się i płyną w gondolach po wodnych kanałach Wenecji. Damian Dibben oczarowuje, hipnotyzuje – rysuje obraz tego wspaniałego miasta i równie niezwykłej epoki, w której rozkwitło pełną siłą. Dibbenowska Wenecja to miasto pełne tajemnic i sekretów. Miasto nowych, wielkich perspektyw. Miasto nieskończonych obietnic. Wenecja to brama Europy, paszcza pełna cudów, jeśli tylko ktoś wie, gdzie tych cudów szukać. Przemierzamy więc weneckie kanały pośród snujących się mgieł. Zaglądamy w jego nieznane, niebezpieczne zakamarki. Podziwiamy największe cuda architektury i miejsca, które odwiedzić możemy i dziś. Wenecja to w „Burzy kolorów” nie tylko przestrzeń i miejsce akcji – to cicha bohaterka, bez której powieść straciłaby wiele ze swojego uroku.

Wenecja to jedno, ale sztuka to drugie – i najważniejsze. Damian Dibben odkrywa przed czytelnikami świat wielkich, rozchwytywanych artystów początków epoki renesansu. Pozwala poznać stosunki panujące między artystami, ukazuje ich ludzkie strony, możliwe charaktery. I tak genialny da Vinci jawi się jako nieco ekscentryczna legenda za życia. Michał Anioł to oszpecony przez lata pracy na wysokościach, dumny i pewny siebie artysta. Tycjan to młody, tak utalentowany malarz, który dopiero zdobędzie sławę. Dibben przybliża również procesy powstawania obrazów, pozwala zajrzeć za drzwi pracowni i poznać tajniki pracy artystów. Ale! Przede wszystkim ukazuje umiłowanie koloru – uczucie artysty do drogocennych barwników, których wartość przekracza wszelkie możliwe domysły. Kolor, którego nikt nie widział to prawdziwe wyzwanie. A jego odkrycie – ba, użycie – to zapewnienie sobie nieśmiertelności po wsze czasy.

Aż trudno uwierzyć, że to opowieść o artystach, o malarzach, o twórcach renesansowego przełomu! „Burzę kolorów” czyta się jak najlepszy thriller historyczny. Jak opowieść o wielkiej tajemnicy, o sekrecie, który trzeba odkryć. Damian Dibben wiedział, jak przyciągnąć naszą uwagę – wspomnienie o Księciu Orientu wywołuje rumieniec i ogień w oczach czytelnika już po kilku zaledwie stronach. Chcemy wiedzieć, chcemy widzieć, chcemy być częścią tego odkrycia. Gorączkowo pochłaniamy kolejne rozdziały, przenikamy do rzeczywistości Zorza, gonimy za tym, co tak nieuchwytne i niemal magiczne.

Autor „Mam na imię Jutro” znów narobił historycznego szumu i rozgrzał czytelnicze emocje.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Dodaj komentarz: