„Żar” Weronika Mathia – recenzja patronacka

Takie debiuty to wypalają pod skórą ślad – „Żar” Weroniki Mathii, czyli pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników rodzimych opowieści kryminalnych i przejmujących thrillerów.

„Ale coś przyciągało ją do tego domu. Coś kazało jej iść w jego stronę. To był ten sam głos, który kazał dotykać językiem bolącego zęba albo wziąć na rękę ropucję, żeby sprawdzić, czy naprawdę jest tak obrzydliwa, na jaką wygląda.”

KŁĘBOWISKO PRZESZŁOŚCI

„Kocham mocno i szczerze. Problem polega na tym, że jest we mnie namiętność silniejsza niż miłość.”

Sypiący się, nadpalony dom na granicy dwóch niewielkich, malowniczych miejscowości. Mówią, że jest nawiedzony, ale to nie zraża wcale młodych, którzy w jego ścianach szukają przyjemnej kryjówki. Dwadzieścia lat temu, w jego ścianach samobójstwo popełnił podobno nastoletni Rafał, ukochany Leny. Teraz, syn Leny traci dziewczynę w podobny sposób, a sam znika. Lena gotowa jest zrobić wszystko, by go odnaleźć. Tak samo aspirant Jakub Zommer. Oboje będą musieli cofnąć się w odmęty przeszłości i odkryć wstrząsające tajemnice sprzed lat.

ZACHWYCA I PRZERAŻA

Niby to wszystko już dobrze znamy: mała społeczność, pełna sekretów przeszłość, tajemnice, które bohaterowie trzymają głęboko w sercu od lat. A jednak! To takie nieśmiertelne motywy, które ograne w odpowiedni sposób niezmiennie przyciągają naszą uwagę. A co jak co, Weronika Mathia tę uwagę potrafi przykuć! Upalne lato, skwar, drżące w oczekiwaniu powietrze. Dwoje młodych ludzi o trzepoczących sercach i lisich żądzach. Wielka szczeniacka miłość, która ma szansę przeistoczyć się w coś dojrzałego i prawdziwego. I dom, który zdaje się przeczyć jakimkolwiek marzeniom o świetlanej przyszłości. Kontrast tej sceny jest tak dojmujący, że od razu przywodzi na myśl gotyk amerykańskiego południa – czającą się przemoc, okrutne zamiary, coś, od czego nie będzie już odwrotu. Niebezpieczeństwo i zło. Poczułam ucisk w gardle i w żołądku, od razu wiedziałam, że to jest ich ostatnie spotkanie. To trzeba umieć pokazać, nakreślić, odmalować – Weronika Mathia potrafi oczarować słowami, zachwycić i przerazić jednocześnie.

Motywem przewodnim „Żaru” jest… żar. Żar, który tli się pod powierzchnią i wystarczy jeden większy, odpowiednio nakierowany podmuch, by roznieć ogień i spalić wszystko na popiół. Żar, który przenika rzeczywistość Weroniki Mathii, który objawia się we wspomnieniu pożaru, w tlącym się papierosie, w upalnym, rozdygotanym powietrzu. Żar, który czai się w sercu i w duszy, tej dobrej i tej, która nasiąknięta jest złem. Żar, któremu nie można tylko się biernie przyglądać – można go albo rozpalić na nowo, albo zdeptać, by nikt nigdy nie zobaczył siły tego ognia.

„Żar” to thriller drapieżny, upalny, brutalny – zachwycający i przerażający jednocześnie, jeden z tych, po których nie można się otrząsnąć. Zaskoczyła mnie siła tej opowieści. Jej dręczący, intensywny zamysł, którego moc trzyma całą fabułę w garści do samego końca. Osaczyła mnie i zmyliła ta historia, jej przemyślana konstrukcja wbiła w fotel (właściwie – w kanapę). To jeden z najlepszych debiutów kryminalnych ostatnich lat, a mieliśmy szansę czytać ich całkiem sporo. Historia wielkich krzywd, wielkich tajemnic, wielkiego ognia, który tli się żarem i dręczy umęczoną duszę.

Rewelacja! A dla miłośników kryminałów i mocnych dreszczowców – pozycja obowiązkowa.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.

Komentarze do: “„Żar” Weronika Mathia – recenzja patronacka

Dodaj komentarz: