Mistrz współczesnego horroru w opowieści o dawnym szpitalu wojskowym i tym, co pozostało w jego murach -„SZPITAL FILOMENY” Grahama Mastertona.
„Przez kilka sekund stała nieruchomo. Stała, słuchała i zastanawiała się, jak to możliwe, że słyszy te zdesperowane głosy, a jednak wokół niej nie ma nikogo. Było zupełnie tak, jakby wysłuchiwała echa szpitalnej przeszłości, kiedy leczeni tu ranni żołnierze wyli z bólu i rozpaczy. Ale ich przecież już dawno nie było… tych mężczyzn, tych, którym udało się przeżyć.”
BÓL PRZESZŁOŚCI
Dawny szpital wojskowy zwany Szpitalem Filomeny to idealne miejsce na nowoczesny, luksusowy apartamentowiec. Tak o tej imponującej zabytkowej rezydencji myśli Lilian Chesterfield, która z kupowania takich posiadłości zrobiła niezły biznes. Plan jest prosty: odrestaurować, przygotować dla nowych mieszkańców i sprzedać z dużym zyskiem. Pojawia się jednak przed nią pewne nieoczekiwane wyzwanie – coś w tych starych murach mieszka, coś tam żyje, słychać wrzaski bólu, ba, coś strasznego dzieje się z ludźmi, którzy przebywają w progach Filomeny zbyt długo. Lilian chce dotrzeć do sedna sprawy i rozwiązać zagadkę, ale czy wie za jaką cenę?
CZY STRASZY?
Poziom strachu nazwałabym umiarkowanym, rozsądnym nawet. Graham Masterton nie wyskakuje w „Szpitalu Filomeny” przed szereg, nie przeraża do nieprzytomności. W zamian buduje atmosferę strachu, zwraca wzrok na to, co niewyjaśnione, skupia naszą uwagę na pustych przestrzeniach, na tym, czego nie ma. To jest tu najważniejsze i ta właśnie pustka ma opanować nasze myśli.
Wszystkie sceny są wyważone i nieprzesadzone, uparte w swojej prostocie. Na naszej wyobraźni ma grać tutaj przestrzeń – dawny szpital wojskowy, którego przeszłość nie sięga jednak wojen sprzed lat, a cofa się do konfliktu na Bliskim Wschodzie, na tym, co współczesny czytelnik skojarzy i do czego będzie mógł się odnieść. Echa, krzyki, ból… To zostaje w głowie i daje do myślenia.
MASTERTON NA POWAŻNIE
„Szpital Filomeny” to prosta i nieskomplikowana historia, w której szybko okazuje się w czym tkwi problem. Sedno tkwi w rozwiązaniu owego problemu, a to nie będzie już takie proste. I na tym opiera się kręgosłup fabularny całości, wokół którego Masterton żongluje pomysłami. Warto zwrócić uwagę, że w tej powieści – co nieoczywiste – Graham Masterton unika tak dobrze znanego z innych jego książek humoru, unika puszczania oczka do czytelnika i pulpowych, przerysowanych chwytów. To kwestia tematyki, jaką „Szpital Filomeny” porusza, komentarza, jaki przemyca między czystą grozą jaką snuje. Tytułowy szpital jest jak gąbka dla tych najtrudniejszych emocji i o tych emocjach jest właśnie najnowsza książka Mastertona.
To historia wielkiego bólu, strasznego wspomnienia, koszmaru przemocy, od którego nie można się uwolnić. Porządny kawał grozy na dokładkę.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo wciąż słyszę ich krzyk.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.