Historia kobiety, która zniknęła i jej koleżanki z pracy, która być może może mieć z tym coś wspólnego – mistrzyni thrillerów psychologicznych i jej „Dobra koleżanka” Freidy McFadden.
Jest kilka powodów, dla których przepadam za książkami Freidy McFadden. Zacznijmy od tego, że ona potrafi kreować atmosferę osaczenia, atmosferę suspensu, poczucie, że nic nie jest takie, jak powinno być, a posypało się dosłownie w chwilę moment. Ponadto, potrafi wymyślić takie postacie, które nieustannie obracają się na granicach dobra i zła. Są skąpane w odcieniach szarości, nigdy nie wiadomo, czy można im ufać, a ich wybory zależne są od impulsu danej chwili. A to prowadzi do szalonych zwrotów akcji, które – uwierzcie mi, naoglądałam się tony programów true crime – są aż boleśnie realistyczne w swoich scenariuszach. To, co wydaje się być zupełnie nierealne na papierze, w normalnym życiu mogłoby okazać się jeszcze bardziej pokręcone. Freida McFadden robi jednak świetną robotę, bo jej twisty i zakręty to jedne z najbardziej chorych na głowę, tego można być pewnym. Tak, jak w powieści „Dobra koleżanka”, kolejnym thrillerze psychologicznym, w którym na pierwszy plan wysuwa się środowisko pewnego biura…
Dawn była jedną ze zwyczajnych, cichych pracownic biura firmy Vixed. Była diabelnie punktualna, poukładana i unikała większych interakcji. Może trochę dziwna, ale przez to nie do zapomnienia. Kiedy nagle zniknęła, jej koleżanka Natalie z boksu obok od razu wpadła w panikę. W końcu Dawn ZAWSZE była na miejscu i nigdy się nie spóźniała. A teraz coś takiego… Do tego dziwny telefon, który Natalie odebrała, figurki żółwia, które powracają na biurko Dawn i to dziwne przeczucie, że… coś jest bardzo nie tak, jak powinno być. Tym bardziej, że z każdym kolejnym dniem podejrzenia padają na Natalie… Tę popularną, piękną, pełną sukcesów Natalie, tak różną od szarej zwykłej Dawn…
Z pewnością będziecie myśleć, że wiecie, co wydarzyło się w tej powieści. Będziecie mieli swoje podejrzenia, swoje teorie, swoje pomysły, ale uwierzcie mi – nic nie wiecie! Freida McFadden znowu tak zakręciła swoją fabułą, że powstał cały twister emocji, wzajemnych oskarżeń i tropów, które prowadzą w najmniej oczekiwanych kierunkach. Cała historia podzielona jest na dwie główne części i prowadzi nas przez punkt widzenia dwóch bohaterek. W tle mamy rozmowy mailowe, które przybierają nieoczekiwany obrót i ujawniają niewygodne prawdy.
To jest lektura czysto rozrywkowa – nie ma w tej opowieści nic przesadnie ambitnego, ale nie o to przecież chodzi w historiach, które mają przynieść nam frajdę. A w thrillerach psychologicznych najważniejsze są domysły, najważniejszy jest suspens, brak zaufania do bohaterów i to poczucie, że wcale nie chcemy odłożyć książki. Aż do samego końca. A to „Dobra koleżanka” Freidy McFadden w pigułce.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.