
10 książek o nawiedzonych domach, czyli kolejna odsłona jednego z naszych ulubionych tematów.

Rodzinne wakacje to szkoła przetrwania. Bez względu na to, czy jesteś dzieckiem czy dorosłym. Trzeba wytrwać. Nawet w malowniczej willi w Toskanii. Tym bardziej, gdy miejscowi od razu ostrzegają przed tym miejscem. Anna Pace przyjeżdża do Villi Taccola nie zdając sobie sprawy, że rodzinne docinki i niesnaski to będzie jej najmniejszy problem. Coś bowiem czai się wokół i czeka cierpliwie. A jej rodzina nie odpuszcza.
Thorne wykreowała jeden z moich ulubionych kontrastów w literaturze grozy. Zamiast ciemności – upiorne światło. Zamiast wilgoci, zgnilizny – koszmarna susza i powolny rozkład. Zamiast angielskich wrzosowisk w środku jesiennej zawieruchy – włoskie odludzie w sercu upalnego toskańskiego lata. I w tym upale, w tym słońcu, w tym malowniczym, wakacyjnym otoczeniu – STRASZY. Trzeba umieć zbudować napięcie i pokazać, jak między terakotowymi donicami skrada się groza. W cieniach, w trzaskających drzwiach, w odbiciach, w echach głosów, których nie ma. Od pierwszych stron „Diavola” tworzy nastrój, by wybrzmieć z impetem, wichrem i… prawdą.
Kluczem są tutaj jednak relacje rodzinne rodziny Pace. To… niełatwe towarzystwo i podążając za nieśmiertlnymi słowami Tołstoja: „każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób” – oni mają swoje bardzo specyficzne problemy. I są nieszczęśliwi. Diabelnie nieszczęśliwi. Coś wierci ich od środka, więc nic dziwnego, że Anna unika ich jak ognia. A willa i snująca się w murach obecność tylko wyciągną zło na powierzchnię.
A finał? Jak połączenie punktu kulminacyjnego Isabel Cañas z szaleństwem w duchu Grahama Mastertona. Chociaż na koniec wycisza się smakowicie, bez zbędnych fajerwerków. To jest horror i na szczęście w żadnym momencie nie udaje niczego innego. Do tego jeden z moich ulubionych horrorów z motywem nawiedzonego domu ostatnich lat. I rodziny, która w owym domu znajduje odbicie wszystkiego, co w nich najgorsze.

„Walhalla” Graham Masterton
Uwielbiam! Moja ulubiona Grahamka do tej pory! Tytułowa Walhalla to rezydencja, której poprzedni ekscentryczny i bajecznie bogaty właściciel przeszedł do legendy. Mrocznej legendy. Nic więc dziwnego, że dawne życie wciąż krąży po korytarzach tytułowej Walhalli. Tak, ta powieść to baja i jedna z najlepszych historii o nawiedzonych domach, jakie kiedykolwiek czytałam, a czytałam ich całkiem sporo.
„Hacjenda” Isabel Cañas
Prawdziwie gotycka powieść – nawiedzona posiadłość, duchy, zakazana miłość i rodzinne tajemnice. Czyli nowa młoda żona właściciela plantacji przy hacjendzie San Isidro wprowadza się do nowego domu, by zorientować się, że nie jest tu mile widziana. W środku znajdziemy nawiedzoną posiadłość na meksykańskim odludziu, rodzinę pełną tajemnic, zakazaną miłość, prawdziwy meksykański folklor i duchy
„Tylko ona została” Riley Sager
Opowieść o potencjalnej zabójczyni, która po latach wyjawi swój wielki sekret. Jest tu zagadka zbrodni, jest sączący się między ścianami obłęd, zamysł kogoś, kto nie pozwoli o sobie zapomnieć. I stara rozpadająca się posiadłość na dokładkę. Na klifie. Czyta się samo.
„Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady Hendrix
Para rodzeństwa musi pozbyć się domu po tragicznie zmarłych rodzicach. Domu, w którego murach czai się coś złowrogiego. Coś, co cieniem rzuciło się na całe życie tej rodziny, chociaż wydawać by się mogło, że odeszło w niepamięć. Teraz, w obliczu śmierci właścicieli – to coś powraca i dom ożywa tysiącem oczu. To jedna z najstraszniejszych dla mnie książek ostatnich lat.

„Po zbutwiałych schodach” Anna Musiałowicz
To taka niepozorna książka. Historia kamienicy, w której czas już się zatrzymał. Został tylko jeden lokator w jej murach. Ale, jej ściany mają oczy, mają uszy i mają historie do opowiedzenia. Wszystkie one łączą się w jedną spójną opowieść o złu, które czeka w ciemnościach.
„Mój dom” Tomasz Sablik
To historia niejakiego Edwarda, który żył w pewnym domu u boku swojej ukochanej Emilii i snuł swoją przedziwną historię. Historię pełnego traum dzieciństwa, dziadka o demonicznym obliczu, znaków, które zwiastowały śmierć. I domu, którego piwnica skrywa pewien sekret… To horror psychologiczny, niespieszny, zagadka, którą musimy poskładać sami.
„Szpital Filomeny” Graham Masterton
Opowieść o dawnym szpitalu wojskowym i tym, co pozostało w jego murach. Plan jest prosty: odrestaurować ów szpital i zamienić go na luksusowy apartamentowiec, ale jest pewien problem. Nie da się wymazać bólu, który zamieszkał w jego murach. To historia wielkiego bólu, strasznego wspomnienia, koszmaru przemocy, od którego nie można się uwolnić. Z przesłaniem między słowami.
„Dom Straussów” Adrian Bednarek
To nie jest nawiedzony dom per se, ale Dom Straussów to taki dom, który warto omijać z daleka. Wyjazd na Mazury, który zamienia się w koszmar rodem z najbardziej krwawych slasherów? Być może! Czyli młodzi ludzie, gorące lato, rozpalona wyobraźnia i ktoś, kto czai się między drzewami. A którego dom czeka na swoje ofiary.
„Dom z liści” Mark Z. Danielewski
Kultowy. Postmodernistyczny. Tylko dla prawdziwych miłośników. Ja nie doceniłam, ale wiem, że wielu z Was doceni. Postmodernistyczny monument pełen nawiązań, borgesowskich labiryntów, gier z czytelnikiem, które doceniam obiektywnie. Czyli taki nawiedzony dom, który docenią ci, którzy lubią się grzebać w bebechach.
O.