Nowa seria jednego z polskich kryminalnych mistrzów, nowy fascynujący bohater na miarę klasycznych detektywów i działająca na wyobraźnię zbrodnia. A wszystko to spowite całunem śmierci, bo w końcu wokół śmierci i umierania ta seria będzie się rozgrywać – „Mortalista” Maxa Czornyja.
„Mortalista (…) Specjalista od umierania i wszystkiego, co z nim związane. Od śmierci i śladów, jakie kostucha pozostawia na ciałach oraz w miejscu, w którym dopadła człowieka.”
W ŚWIECIE MORTALISTY
Honoriusz Mond to specyficzny gość, o niestandardowych umiejętnościach. Potrafi reperować piękne, stare przedmioty. Potrafi pod krawatem i fedorą oczyścić pomieszczenie z najgorszych wydzielin i miazmatów. Potrafi pójść tropem śmierci… Razem z brzęczącą bransoletkami i talizmanami Allegrą (tak naprawdę Felicją) przy kolejnej robocie dokonają makabrycznego odkrycia. Pod domem nieboszczyka, w niewielkiej wsi pod Krakowem, znajdą upozowane ciała dzieci. Mond nie chciał się mieszać w tę sprawę, ale tam, gdzie zagląda śmierć, tym bardziej w tej nietypowej formie, tam i Mond musi zajrzeć.
DANSE MACABRE
W nowych seriach literatury gatunkowej wszystko zależy od głównego bohatera, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.W końcu to właśnie on nadaje tonu całości, to jego oczami obserwujemy rzeczywistość, to on prowadzi nas do samego końca. Czy polubiliśmy się z Honoriuszem Mondem? Czy tytułowy mortalista ujął moje serce? Jak najbardziej, z Honoriuszem poszłabym pod rękę, zatańczyłabym do rzępolenia skrzypiec śmierci nawet. To mężczyzna elegancki, teatralny w ruchach, trochę wyrwany niczym z innej epoki. Max Czornyj celowo nadał mu aury tajemniczości, otoczył chmurką cygaretkowego dymu, posypał pyłem zielonej wróżki absyntu. Elokwentny do bólu, świadomy wrażenia, jakie wywiera na otoczeniu, Mond należy do tych postaci, które przyciągają uwagę. Jest ekscentryczny w obyciu, wyrafinowany w obejściu, dziwaczny dla tych, którzy patrzą na niego z boku, intrygujący dla tych, którzy poznają go bliżej.
To, co może dla części czytelników pozostać nieuchwytne, to żarty i poczucie humoru, jakie wyziera z „Mortalisty”. To ten rodzaj humoru osób zbyt często ze śmiercią obcujących, obeznanych z umieraniem, dla których kostucha to stara towarzyszka, to kolej losu, nieuchronny koniec każdego z nas. Max Czornyj operuje tu humorem makabrycznym, często nie na miejscu, a jednocześnie wystudiowanym, ściśle dopasowanym do okoliczności. Powiedziałabym, że to humor, który kojarzyć możemy z seriali i postaci patomorfologów sądowych, osób, które za długo przebywają w objęciach śmierci i z trupami obcują. Zresztą, w „Mortaliście” śmierć jest wszechobecna, to wokół śmierci wszystko się toczy, to ze śmiercią każdemu jest tu do twarzy. Klasyczne motywy danse macabre, alegoryczność śmierci i jej nieustanna obecność…
W „Mortaliście” nic co ludzkie nie jest nam obce – Max Czornyj przybliża cielesny rozkład, podrzuca ciekawostki z dziedziny tanatopraktyki, zagadnień tanatologii, zadaje pytania o śmiertelność i o to, co po śmierci można nas czekać. To specyficzna rozpiętość tematyczna, nie każdy więc w tej serii może się odnaleźć, jednak miłośnicy kryminałów owianych oparem tajemnicy będą niezwykle zadowoleni. W końcu to Max Czornyj w całej swojej krasie i jego nowy bohater, którego chcemy poznać bliżej. Z Honoriuszem Mondem pod rękę pójdę, nawet za cenę tych niecnych tajemnic, jakie na nas czekają.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem FILIA.