
Na horyzoncie – koniec wakacji. Ale… Czemu, by nie przedłużyć sobie wakacji książkami w wakacji klimacie?

„Siedem dni” Tomasz Sablik
Dobrze, że nikt nie widział mojej miny, gdy Tomek zapowiedział ten tytuł. Byłam co najmniej… Zaskoczona. W końcu pisarz, którego znamy z opowieści grozy, kryminału, horroru i postapokalipsy nagle serwuje czytelnikom powieść obyczajową. Ba, powieść obyczajową z motywem wakacji za granicą, dramatu i motywów jak z serialu „Biały Lotos”. Skończyłam lekturę i… Tu drugie zaskoczenie. Bo to jest najbardziej „sablikowa” powieść do tej pory. Posłuchajcie dlaczego.
Zjawiskowa Sycylia. Prawdziwe włoskie wakacje. Ale czy na pewno? Roma przylatuje z ukochanym, którego prawdziwą twarz pozna już wkrótce. Chiara przeżyła koszmarny wypadek i wciąż żyje przeszłością. Stanisław ma pewien plan, ale najpierw musi pożegnać rodzinę. A dorastająca Lena po raz pierwszy czuje motyle w brzuchu i rosnące szczęście. Cztery osoby, cztery dni, bulgoczący pod powierzchnią koszmar, który wkrótce wypłynie i… pochłonie wszystko.
Czujecie ten nastrój jak w serialu „Biały Lotos”? Te tajemnice, bolączki, niedomówienia… To wszystko tu jest. Tylko że – po sablikowemu, czyli okraszone całkiem niemałą szczyptą melancholii, rozpaczliwych przemyśleń, zapłakanych oczu. Nie wiem, czemu akurat to kojarzy mi się z Tomaszem Sablikiem, ale kiedy obserwuję jego wpisy, kiedy czytam jego książki, to między słowami czuję smutek, zawód rzeczywistością. Nie ma tu czarnego humoru dla rozładowania tej wewnętrznej ciemności. I nawet ta cała Sycylia nie daje zbyt wiele.
No właśnie. Mamy tu mój ulubiony motyw wakacji, które biorą w łeb. Miało być pięknie, miał być bal i relaks, a nagle okazuje się, że to właśnie na wakacjach poznajemy tak siebie, jak i swoich najbliższych. Tu bohaterom wystarczyło zaledwie siedem dni, by odkryć bolesne prawdy, by pogodzić się z rzeczywistością, by obrócić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Bardzo mi się to podoba w tej powieści – ta samorealizacja postaci, które z podróży wrócą (być może) zupełnie inne. A niektórzy nie wrócą wcale.
„Siedem dni” to jedna z tych historii, które serwują katharsis dla wrażliwych. Może sama nie jestem wystarczająco wrażliwa, ale doceniam to ile serca w „Siedem dni” Tomasz Sablik włożył. Czuć, że potrzebował takiej właśnie opowieści i napisał ją w najlepszy możliwy sposób. Ja czekam na więcej horroru tkankowego, ale „Siedem dni” kładę na półce, bo paradoksalnie – to jest powieść, do której można wrócić, jego będzie się tego potrzebować. To najbardziej Sablikowa powieść w jego dorobku.

„Znaki zodiaku” Maciej Marcisz
Grupa ludzi pod czterdziestkę, którzy mierzą się z życiowym kryzysem. I wróżba, którą stawia jeden z nich na początku pobytu. Specjalna wróżba. To trzęsienie ziemi, to zmiana, to całkowite zrzucenie masek. I chociaż wszyscy pozostają sceptyczni, to jednak coś zaczyna się w nich zmieniać. Powoli, po cichu, rozstrzygają się ich osobiste dramaty. Czyta się jednym tchem, zachłannie, z wypiekami na twarzy. Napięcie jak u Therese Bohman w „Utonęła”, ale w połączeniu z klimate z filmu „Stracone złudzenia” Bertolucciego. Nie da się oderwać oczu.
„Ona i dom, który tańczy” Małgorzata Oliwia Sobczak
Autorka kryminalnej mrocznej serii Kolory Zbrodni w… powieści rodzinnej, obyczajowej, tajemniczej. To wznowienie powieści autorki, ale czytane przeze mnie po raz pierwszy. Iwa powraca do rodzinnego domu, by na nowo odnaleźć siebie, odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania i odnaleźć radość, którą utraciła. Są tu słowa szeptuchy, świetliki w lesie, podmokłe ścieżki, niekończące się opowieści. Jest tu zbrodnia, miłość i poświęcenie. Jest magia dzieciństwa. Bolączki dorosłości. Wszystko tu jest!
„Bad Summer People” Emma Rosenblum
Mroczna komedia kryminalna osadzona w ekskluzywnej, letniej społeczności bogaczy i miejskiej elity. Satyra na elity, na bogactwo, na śmietanki towarzyskie i ich przerysowane życie. Główna fabuła dotyczy Lauren, która odkrywa, że jej mąż ma romans z jej przyjaciółką, co wywołuje lawinę wydarzeń, w tym… Zbrodnię. Idealna powieść z oczkiem puszczonym do czytelnika.

„Wyspa” Adrian McKinty
Australia rodem z koszmaru i cyklu filmów Woolf Creek, dzika i nieokiełznana, od której nie ma i nie będzie ucieczki! A w Australii rodzina, która będzie musiała zawalczyć o własne życie, będzie musiała przetrwać. McKinty z wprawą wciąga czytelnika w swoją grę, torturuje swoich bohaterów, wystawia na najgorsze możliwe próby, a my z satysfakcją śledzimy tę opowieść. Thriller idealny na wakacje!
„Krwawnica” Mieczysław Gorzka
Stary, zapomniany dom nad jeziorem, niewielka wioska, ciała kobiet zakopane w ziemi… I były policjant, które będzie musiał rozwiązać zagadkę, będzie musiał spróbować odróżnić prawdę od kłamstw, uświadomić sobie kto jest wrogiem, kto przyjacielem. A w tle malownicze krajobrazy jeziora, historia szaleństwa i niepokojących niedopowiedzeń. Dobry thriller, dobra literatura gatunkowa, idealny na plażing jeziorny.
„Inne głosy, inne ściany” Truman Capote
Gotyk amerykańskiego Południa w najlepszym możliwym wydaniu. To opowieść, jakby wspomnienie, historia osieroconego chłopca, który ląduje w rozpadającej się posiadłości gdzieś w dolinie Missisipi, pośród zagubionych ludzi, zawieszonych w czasie. To opowieść o pragnieniu miłości, o tęsknocie i wiecznej, podsycanej upałem melancholii.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.
