„Legendy Warszawskie. Antologia” – recenzja & KONKURS

bombla_legendy

Słowa są dziedzictwem ludzkości. Naszą tożsamość tworzą opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie, historie zmyślone, jak baśnie, albo bajki, oraz prawdziwe, jak podania i legendy – oparte o fakty, o wydarzenia, które miały miejsce naprawdę, opowiadające o ludziach, którzy być może kiedyś stąpali po ziemi i zajęli miejsce w pamięci swoich ziomków. To właśnie legendy tworzą podwaliny kultur, są ich pierwszym zalążkiem, przekazywanym pierwotnie w formie ustnej, niczym plotka, anegdotka, niczym intrygująca opowieść o kimś, którego dzieje mogą inspirować, dawać do myślenia, być dowodem na cuda i dziwy tego świata. Bohaterami legend są ludzie tacy jak my, którzy znaleźli się w wyjątkowym miejscu i wyjątkowym czasie, których siła, wiara, miłosierdzie, spryt lub wszystkie te cechy jednocześnie zostają wystawione na próbę. Pojawiają się elementy niesamowite, istoty niemal baśniowe, nierealne, wydarzenia niczym przerysowane – podawane z ust do ust nabierają dodatkowego znaczenia i zostawiają swój ślad w globalnej, kolektywnej pamięci społeczności, których dotyczą.

Minęły całe epoki, minęły wieki, rzeczywistość polska wokół nas przekształca się z miesiąca na miesiąc, a przez eony czasu zmieniała się tak, że trudno byłoby znaleźć nam dzisiaj punkty wspólne. A jednak… któż z nas nie słyszał o Bazyliszku, czającym się w piwnicznych ciemnościach, którego gapiące oczy zamieniają śmiałków w kamień? Któż z nas nie słyszał opowieści o Warsie i Sawie, o ich niezwykłej miłości i imionach, które stworzyły nazwę naszej stolicy? A o księżniczce zaklętej w Złotą Kaczkę? A to dopiero czubek legendarnej góry lodowej, która stała się częścią tożsamości kulturowej każdego Polaka.

legendy_antologia_www

To właśnie te legendy zebrało Muzeum Warszawy w pierwszej takiej wyjątkowej antologii – „Legendy Warszawskie”, w której czytelnicy tak mali, ale przede wszystkim duzi mają szansę poznać aż sześćdziesiąt jeden tekstów, legendy najpopularniejsze, te mniej i bardziej znane. Legendy, które były systematycznie zbierane i spisywane przez lata, już przez XIX-wiecznych historyków, przez XX-wiecznych pisarzy, czy folklorystów i opracowane przez współczesnych twórców kultury. Wybór legend podzielony jest topograficznie, według warszawskich dzielnic, odnoszący się do obiektów tak istniejących, jak zniszczonych w mrokach dziejów. Czytelnikom pomaga załączona do książki mapka, dzięki której spragnieni przygody pasjonaci mogą wybrać się ulicami Warszawy śladami swoich najulubieńszych legend. Któż z nas nie chciałby sprawdzić, czy może potomkowie Bazyliszka nie straszą wciąż w podziemnych lochach piwnic na Krzywym Kole?

img_1298

„Legendy Warszawskie. Antologia” wydane przez Muzeum Warszawy są publikacją przeznaczoną przede wszystkim dla dorosłych czytelników, co nie znaczy jednak, że młodsi nie mogą sięgać po książkę. Niemniej, dla pewności, każda z legend posiada specjalne oznaczenie, dzięki któremu wiadomo, czy dana opowieść, bądź jej konkretna wersja, nadaje się dla uszu młodszego czytelnika, czy przeznaczona jest wyłącznie dla czytelników dojrzałych. To wszystko dlatego, że w zbiorze znajdziemy nie tylko pogodne, niemal bohaterskie legendy znane ze szkolnych lat, ale także te mroczne, miejskie opowieści, nawiązujące do mniej znanych wątków historii. Mowa w nich o śmierci, o zemstach, o tragicznych zgonach i brutalnych egzekucjach. Nawet wytrawny pożeracz miejskich opowieści może poczuć ciarki na plecach, gdy usłyszy opowieść Widmie kobiety niosącej swoją zakrwawioną, ściętą głowę – czy to możliwe, by jej duch wciąż krążył po Rynku Starego Miasta?

img_1296

img_1297

Dopracowane szczegóły, jak historyczny wstęp, czy posłowie sprawiają także, że Antologię można traktować jako dzieło popularnonaukowe, jako publikację edukacyjną, osadzoną w konkretnym kontekście miejsko-historycznym. Stanowi źródło wiedzy o Warszawie, o jej topografii i dziejach, które wyznaczyły konkretną przestrzeń miasta. To także publikacja, która łączy pokolenia, bo o najpopularniejszych legendach słyszeli na jakimś etapie życie niemal wszyscy, co sprawia, że kiedy młodsi czytelnicy będą poznawać swoje dziedzictwo, to starsi będą je już wspominać, przypominać sobie, analizować, czy porównywać. To chyba najwspanialsza wartość Antologii, która sprawia, że od lektury „Legend Warszawskich” nie sposób się oderwać – to jedna z tych książek, które zostają z czytelnikiem na lata, do których można wracać i wracać raz jeszcze, czytać po trochu, czytać w całości, czytać samemu, czytać rodzinnie… po prostu tak jak lubi się najbardziej. W końcu legendy, tak jak baśnie, to możliwość spojrzenia w przeszłość, by dostrzec to kim byliśmy, zrozumieć to, kim jesteśmy dzisiaj i w końcu przekonać się kim będziemy jutro.

NA DOKŁADKĘ: Oficjalnie oznajmiam, że „Legendy Warszawskie. Antologia” wydana przez Muzeum Warszawy to najpiękniejsza publikacja tego roku. Ilustracje Wojciecha Pawlińskiego są prawdziwą wisienką na torcie, a samo wydanie oczaruje wielbicieli wytrawnych kolekcjonerów zjawiskowych książek.

O.

Konkurs

Razem z Muzeum Warszawy zapraszamy na konkurs!

Pytanie konkursowe:

Kto jest Waszym najulubieńszym bohaterem/bohaterką legend polskich lub światowych, i dlaczego?

Nagroda: 3 egzemplarze „Legend Warszawskich. Antologii.” <3

legendy_antologia_www

REGULAMIN KONKURSU:

  • Organizator: Olga Kowalska blog Wielki Buk i Muzeum Warszawy.
  • Konkurs trwa: Od soboty 08 października 2016 roku do 23 października 2016 do godz. 23:59
  • Zwycięzcy: Zwycięzcy zostaną wybrani za najciekawszą odpowiedź po 23 października.
  • Nagroda: 3x egzemplarze „Legend Warszawskich. Antologii.”
  • Uczestnikiem konkursu zostaje osoba udzielająca odpowiedzi na pytanie konkursowe, w formie pisemnej, w komentarzach pod tekstem.
  • Koszt nadania nagród ponosi organizator. Nie wysyłam nagród za granicę. Termin zgłaszania się po nagrodę to 15 listopada 2016, po którym to terminie zwycięzca automatycznie zrzeka się nagrody w przypadku niepodania swoich danych do wysyłki.

*Recenzja powstała we współpracy z Muzeum Warszawy. <3

podziekowaniemuzeum

**Zapraszam na filmik i KONKURS również na kanale! 

Komentarze do: “„Legendy Warszawskie. Antologia” – recenzja & KONKURS

  1. Domi napisał(a):

    Wybieram Jerzego Janosika ponieważ jest postacią autentyczną, jest bohaterem legend, pieśni i opowieści z obszaru Podhala, Spisza, Orawy i Pienin. W rzeczywistości nie był żadną wybitną postacią wśród całej rzeszy karpackich zbójników. Jego działalność trwała niespełna dwa lata; od września 1711r. do marca 1713 roku. Jerzy Janosik w rzeczywistości nie przekroczył grzbietu Tatr i nie był po ich północnej stronie. Legendy jednak łączą z nim wiele miejsc i na polskim Podkarpaciu, zwłaszcza na Podtatrzu. Między innymi jest Janosik bohaterem legend spiskich i pienińskich. Skok Janosika to miejsce, gdzie Dunajec – zwany tu Na Głębokie – wpada w ciasną gardziel między skałami, osiągając głębokość ośmiu metrów. Na lewym cyplu flisacy pokazują ślad kierpca odbity na skale. W karpackich legendach, motyw stopy Janosikowej odbitej na kamieniu jest dość częsty z tego też każdy kojarzy tą postać 🙂

  2. Dominika napisał(a):

    Moja ulubiona postać to zdecydowanie Syrenka Warszawska.Pamiętam jak w dzieciństwie przejeżdżając przez most w stolicy,zwany „Mostem syreny” miałam wypieki na twarzy mijając ten posąg i dawałan im upust,głośno krzycząc radości.Dziś chętnie czytam legendę i niej mojej malutkiej Córeczce <3

  3. Monika Smelich napisał(a):

    Dziękuję Wielki Buku za możliwość wzięcia udziału w walce o tę książkę! Nie ukrywam, że legendy są bliską mi tematyką, od dziecka się tym interesuję i od dziecka dzielę się zdobytymi opowieściami z innymi.
    Moimi ulubionymi bohaterami są trzej bracia – Bolko, Leszko i Cieszko. Są to postacie z legendy regionalnej, o powstaniu mojego miasta. Otóż pewnej nocy Leszek III na niebie zauważył trzy najjaśniejsze gwiazdy oddalające się od siebie. Domyślił się, że chodzi o jego trzech synów. Postanowił więc wysłać ich w trzy różne strony świata, śladem gwiazd. Podobno synowie nie byli bardzo zadowoleni z tego pomysłu, nigdy się nie rozdzielali. Byli jednak posłuszni ojcu i wykonali jego polecenie. Mieli wrócić dopiero jak z drzew spadną wszystkie liście, czekała ich więc długa wędrówka. Gdy liście opadły, bracia zaczęli wracać i ku ich zdziwieniu – spotkali się przy źródle. Ich radości nie było końca. Cieszyli się tak bardzo, że w miejscu, w którym się spotkali, założyli miasto i nazwali je Cieszyn. Na pamiątkę. Do dziś można zobaczyć to miejsce, stoi tam studnia. Można też zauważyć tablicę upamiętniającą to spotkanie w 810 roku, ponad 1200 lat temu.
    Wybrałam właśnie tę legendę, ponieważ to od niej zaczęła się moja przygoda z taką tematyką. Kocham moje miasto i chociaż nie mieszkam w nim już od kilku lat – wciąż mogę zabierać nowych znajomych na wycieczki i oprowadzać ich opowiadając o strzygach, śmierci i miłości, których miasto jest przepełnione.
    I nie, tablica nie stoi tam od 810 roku 🙂

  4. Ewa napisał(a):

    A ja – mimo, że wychowałam się na legendzie o Złotej Kaczce, chciałabym wspomnieć o niepatriotycznym bohaterze, bo elfach z Islandii 🙂 Ci ukryci ludzie to legendarni potomkowie Adama i Ewy, których Ewa nie chciała pokazać Bogu, gdy pewnego razu przyszedł do nich w odwiedziny, bo… nie zdążyła ich wykąpać. Odtąd Bóg stwierdził, że wszystko, co jest ukrywane przed Nim, będzie ukryte przed całym światem i ów ludzi uczynił niewidzialnymi. Ale najlepsze jest to, że około 60% Islandczyków wierzy w istnienie elfów – do tego stopnia, że zmieniane są trasy budowanych dróg aby te nie zakłócały spokoju elfów w regionie ich występowania.
    Mój realizm magiczny mówi TAK!!! <3

    PS. a fakt, że mam na imię Ewa, a mój mąż to Adam chyba tylko dodaje wiarygodności wyborowi… 😀
    Pozdrowienia!

  5. tiger napisał(a):

    Ja uwlielbiam Warsa i Sawę. Ci, którzy znają tę legendę wiedzą, że tych postaci nie można rozdzielić. Zatem dlaczego właśnie oni?
    – Ponieważ mają polskie korzenie
    – Ponieważ dzięki Warsie i Sawie (blizniakom lub/i małżonkom) nazywamy Warszawę Warszawą a legendy nazywamy rownież … warszawskimi.
    – Ponieważ odzwierciedlają oni naszą polską goscinność, która jest przecież „na porzadku dziennym” większości polskich domów (jeśli nie we wszystkich)
    – Ponieważ w moim mniemaniu symbolizują oni pomost miedzy tym co jest legendą a tym co jest rzeczywistoscią

  6. Aleksandra napisał(a):

    Smok wawelski był moją ulubioną bajką w dzieciństwie, którą często opowiadał mi mój dziadek. Jako warszawiak nie przepadał za mieszkańcami Krakowa, o czym wspominał przy każdej nadarzającej się okazji. Jednak kiedy pierwszy raz zabrał mnie do Krakowa na wycieczkę, z zachwytem opowiadał o zabytkach, ciekawych miejscach i legendach krakowskich. Dziś sama staram się opowiadać mojemu synkowi jak najwięcej przekazów o miejscach bliskich i dalekich i ich mieszkańcach 🙂

  7. Matus napisał(a):

    Legend jest wiele i są one pełne bohaterów wszelkiej maści – prostych rzemieślników, królewien, budowniczych miast, duchów, a nawet diabłów. Mój ulubiony bohater nie jest jednak nikim takim – jest zwierzęciem. W mieście, z którego pochodzę jest taka legenda o wielkim czarnym psie, który pojawiając się nocą w okolicach ciechanowskiego zamku, strzegł ukrytych tam przed potopem szwedzkim skarbów. Pewnie dziwi Ci mój wybór, skoro jak sam napisałem, bohaterów legend jest cała barwna masa, a ja tu z jakimś zapchlonych Burkiem. Dla moich ziomków jednak pies ten jest w pewnym sensie prawdziwy, w każdym razie nie czytamy o nim w książkach, tylko na co dzień słyszymy o nim od starszych. Kiedy byłem dzieciakiem i wraz z kolegami bawiliśmy się na pobliskim podzamczu, matki wołały nas do domów, strasząc tym potwornym brytanem wielkości cielaka. A my z jednej strony baliśmy się i zwiewaliśmy gdzie pieprz rośnie, słysząc po zmroku groźne (a w zasadzie jakiekolwiek) pobliskie szczekanie. Z drugiej jednak, w wakacyjne noce wymykaliśmy się z domów i urządzaliśmy wyprawy, żeby tylko tego psa w końcu zobaczyć. Podobno dotyk „sprawiedliwego młodziana” odczaruje zaklętego w psa rycerza, a ten nagrodzi dzielnego chłopca kosztownościami. Każdy z nas marzył, że to on pogłaszcze psa, a jednocześnie żaden z nas nigdy by się na to nie odważył.
    Właśnie za to lubię i czarnego psa i tę legendę – że nie są tylko zapisem w dawno niewypożyczanym bibliotecznym tomie, ale ciągle żyją w myślach ciechanowian (przynajmniej tych mieszkających w pobliżu zamku), pobudzają wyobraźnię i dostarczają dzieciakom emocjonujących przygód. Kurz się na nich nie zbiera.

Dodaj komentarz: