„Wiosna zaginionych” Anna Kańtoch – recenzja

Anna Kańtoch z literatury gatunkowej zrobiła prawdziwą sztukę, a każdy kryminał spod jej pióra to prawdziwa uczta. Nie inaczej jest z najnowszą powieścią autorki – „Wiosna zaginionych”, którą rozpoczyna kryminalną trylogię z tajemnicą w tle.

WIOSNA ZAGINIONYCH

Krystyna pamięta tamto lato 1963 roku, gdy po raz ostatni widziała brata. Na wycieczkę w Tatry wyruszyli w piątkę, a wrócił tylko jeden, Jacek, który nigdy nie wytłumaczył, co wydarzyło się wtedy w górach. Teraz, niemal po pięćdziesięciu latach, Krystyna jest już emerytowaną policjantką, która przypadkiem spotyka Jacka w osiedlowym sklepie i postanawia siłą wymusić na nim zeznania. Pieczołowicie planuje akcję, śledzi dom, jego dziwne zachowania, ale kiedy przychodzi ten najważniejszy moment… okazuje się, że ktoś ją wyprzedził. Rusza śledztwo, Krystyna od dawnych kolegów poznaje kolejne szczegóły i próbuje rozwiązać zagadkę, która powraca także do jej przeszłości.

MISTRZYNI SUSPENSU

Nie wiem, jak Anna Kańtoch to robi, ale nikt tak jak ona nie potrafi budować złowieszczej atmosfery w swoich powieściach, co udowodniła w „Łasce”, w „Wierze”, udowodniła też w „Niepełni”, a teraz udowadnia w „Wiośnie zaginionych”. Zaczyna się niby niepozornie. Nadchodzi wiosna – słońce zaświeci cieplej, zakwitną kwiaty i drzewa, przyroda obudzi się do życia. A jednak to wszystko za szybko, za intensywnie – natura wybuchnie znienacka feerię barw, słońce zaświeci z impetem, wszystko przekwitnie i zgnije zanim rozbudzi się w pełni. W tych upałach wiosennych, w tej przygniatającej duchocie znikają domowe psy i nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nimi dzieje. Podejrzenia padają na denata, ale po jego śmierci nic się przecież nie zmienia. Drży powietrze, uderzają wiosenne burze – coś jest nie tak jak powinno, ktoś zapala światła w opuszczonych domach, ludzie zachowują się jakby nie byli sobą.

NIE LADA ZAGADKA!

„Wiosna zaginionych” serwuje czytelnikowi nie lada zagadkę, a to dopiero początek przygody z emerytowaną policjantką Krystyną, która dzięki swojemu doświadczeniu ignoruje protokoły i za nic ma sobie dawne policyjne zasady. Jak powtarza: starszej pani łatwiej jest wybaczyć, łatwiej ją zignorować. W przypadku Krystyny to oczywisty błąd, ale zanim ktokolwiek się zorientuje powrócą pozory normalności.

„Wiosną zaginionych” Anna Kańtoch udowadnia prawdę powszechnie znaną: Polska kryminałem stoi, a opowieści o zbrodniach w takich wykonaniu to sama przyjemność, nie tylko jesienną porą.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Marginesy.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: