„Stroiciel” Daniel Mason – recenzja

Daniel Mason bawi się motywami literackimi „Jądra ciemności” Josepha Conrada  i „Odysei” Homera w porywającej wirtuozerią powieści historyczno-obyczajowej o wielkiej wyprawie i niespokojnych duchach kolonializmu – „Stroiciel”.

W SERCU DŻUNGLI

Edgar Drake jest jednym z najznamienitszych stroicieli fortepianów w XIX-wiecznym Londynie. Nie spodziewa się jednak, że jego kolejne zlecenie przyjdzie z… Ministerstwa Wojny. Cel jest prosty – Drake musi wyruszyć do Birmy, by naprawić pewien rozstrojony instrument. Czeka go podróż do serca dżungli, do jednej z najważniejszych placówek kolonii Brytyjskiego Imperium. A w niej człowiek, który sam stał się żywym wspomnieniem, niebezpieczną legendą. Co czeka na Drake’a w górze rzeki?

BŁĘDY I OBŁĘDY KOLONIALIZMU

U Daniela Masona nawiązania do klasyki literatury nasuwają się same. Nie są w żaden sposób odkrywcze ani rozbrajające wyobraźnię czytelnika – Mason ich nie ukrywa, ale celowo prowadzi czytelnika dobrze znanymi tropami. Ta oczywistość nawiązań do „Jądra ciemności” Josepha Conrada nie odbiera mu jednak wiarygodności, niczego też nie upraszcza, przeciwnie – sam „Stroiciel” nabiera głębi i uniwersalności. Otoczony legendami Carroll, niczym kultowy już Kurtz, jawi się jako buntownik, poeta, lekarz i wizjoner w sercu dżungli, który trzyma w garści brytyjskie sojusze z miejscowymi monarchami. Ekscentryk o kuszących ideach, który pacyfikuje wrogów poezją i muzyką, „szerzy kulturę i cywilizację”, żołnierz, który zarządza jednym z najbardziej zagrożonych, a jednocześnie najistotniejszych strategicznie posterunków kolonii Imperium Brytyjskiego. Carroll ukrywa się w sercu dżungli od tylu już lat, że zatracił poczucie swojej pierwotnej misji. W zamian wykreował swój własny system, który budzi kontrowersje pośród jego zagubionych przełożonych. Cywilizacja Zachodu jest dla Carrolla (tak jak kiedyś dla Kurtza) odległym zaledwie wspomnieniem, a dżungla, przepowiednie i prawda miejscowych przymierzy – nowym prawem. To inny świat. Jego świat.

Mason zabiera czytelnika do tej innej, „obcej” rzeczywistości – konfrontuje buchający nowoczesnością Londyn z pochłaniającą przyrodą i tradycją dawnej Birmy. Dżunglę miasta, które nigdy nie śpi z dżunglą, która rozbrzmiewa rykiem tygrysów, małp i nieznanych ptaków. Nad wszystkim unoszą się niedopowiedzenia i tajemnice, które w „Stroicielu” podsyca postać samego Carrolla. Oraz liczne konflikty, które wybuchają tu nagle, pochłaniając wszystko na swojej drodze.

Piękna to, choć uproszczona na potrzeby samego czytelnika, opowieść o błędach i obłędach kolonializmu – niby to wszystko już było, ale „Stroiciel” Daniela Masona działa na wyobraźnię, umiejętnie krocząc za śladami największych twórców literatury.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.
**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: