Rozdwojenie jaźni, zbrodnia, tajemnice z przeszłości… Pozwólcie zaskoczyć się perfekcyjnie skrojonemu thrillerowi „W zamknięciu” Kate Simants.
ELLIE I SIGGY
Dziewiętnastoletnia Ellie każdą noc spędza sama, za drzwiami sypialni szczelnie zamkniętej na klucz. Nocą bowiem z umysłu Ellie wychodzi demon – ta druga, o imieniu Siggy, która krzywdzi, która szkodzi, która robi wszystko, by przejąć kontrolę. Poranki Ellie to siniaki, to zadrapania i…niepamięć. Nie wie, gdzie była, co robiła, do czego znów posunęła się Siggy, by uciec.
O bezpieczeństwo dziewczyny od lat dba jej opiekuńcza mama, która nie zamierza tak łatwo oddać córki. Pewnej nocy jednak wszystko wymyka się spod kontroli i nic nie będzie już takie jak dawniej.
PRZEKLEŃSTWA PRZESZŁOŚCI
Przed czytelnikiem historia, której osią jest choroba głównej bohaterki – zaburzenia dysocjacyjne jaźni, osobowość mnoga, powszechnie znane jako rozdwojenie jaźni właśnie. Nic tutaj nie jest jednak takie, jak mogłoby się wydawać. „W zamknięciu” to jedna z tych arcy fascynujących lektur, która z rozdziału na rozdział odkrywa kolejne tajemnice, budując niedopowiedzenia i rodząc kolejne sekrety. Kate Simants wzięła na tapet jedno z najbardziej tajemniczych i tym samym intrygujących zaburzeń tożsamości, po które często sięga współczesna popkultura. Wykreowała bohaterkę, która nie ma do końca świadomości tego, kim naprawdę jest, ani co też takiego kryje jej umysł. I chociaż mogłoby się wydawać, że ta historia zmierza w bardzo konkretnym, określonym i przewidywalnym kierunku, to jak się okazuje – autorka przygotowała dla czytelników niejedną, mroczną niespodziankę.
„W zamknięciu” czyta się jednym tchem, pochłaniając stronę za stroną, w przekonaniu, że dokładnie już wiemy, jaki będzie finał tej opowieści. Łatwo jednak o pomyłkę, a pomyłka w tym przypadku jest arcy satysfakcjonująca. Historia Ellie, historia Siggy i tajemnica, w stronę której zmierza ich opowieść sprawią, że zarwiecie niejedną noc!
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MUZA.
**Zapraszam na film i na KONKURS!
Początek opisu brzmiał jak opis horroru, a to prawdziwa choroba. Chętnie przeczytam.