Premierowo: „IM MROCZNIEJ, TYM LEPIEJ” Stephena Kinga! Czy Król Horroru powrócił? Które opowiadania są najlepsze, a które najgorsze? Czy politykuje?
Chcieliśmy mroku i mamy mrok! Przed nami 12 opowiadań, krótszych i dłuższych (dwie nowele). Nie wszystkie są stricte nowe, część była publikowana w różnych miejscach przez ostatnie lata (w Stanach oczywiście), a kilka napisanych jest tylko dla tego zbioru. My w Polsce mamy ten przywilej poznawać wszystkie od zera. Zakres tematów: przyjaźń, ufo, prekognicja, śmierć, tajemnica, ostatnia pandemia, grzechotniki i demony, i DUŻO MROKU! Zdecydowanie tak! A teraz czas na szczegóły i moich ulubieńców w zbiorze i najsłabsze też!
Kiedy jedno z opowiadań brzmi jak ukochane „TRUDNO O DOBREGO CZŁOWIEKA” Flannery O’Connor, a na końcu znajdujesz adnotację „Myśląc o Flannerry O’Connor” to już wiesz, że właśnie TO opowiadanie będzie tym naj naj naj. „Droga do Zajazdu Zjazd”, taki pogmatwany tytuł o rodzinie, która zjeżdża tam, gdzie zjeżdżać nie powinna. Genialny hołd dla mistrzyni gotyku amerykańskiego Południa!
Dwa kolejne ulubione to dwa prościutkie i krótkie i straszne i niepokojące i drażniące: „Willie Popapraniec” o pewnym wnuczku i jego umierającym dziadku oraz „Piąty krok” o zwierzeniu pewnego nieznajomego. Rewelacja! Za taką prostotę cenię Kinga najbardziej na świecie i takiej prostoty chciałabym od niego więcej.
I oczywiście „Laurie”, bo to o psie, a ja mam słabość do pieskowych, tym bardziej, że jest to opowiadanie dobre i pozytywne.
Jest też powrót na Duma Key, która już/jeszcze nie jest Duma Key, ale Wyspą Grzechotników. A tam mieszkają potwory, całkiem serio. Czyli okładkowe węże i opowiadanie „Grzechotniki” które nawiązuje tematyką do „Ręki mistrza”. Rewelacja!
Pośród tytułów po prostu dobrych jest też tytuł moim zdaniem najsłabszy, niefortunnie najdłuższy w tym zbiorze, czyli nowela „
To historia zwykłego człowieka, który miał proroczy sen, jeden jedyny. I o konsekwencjach tego snu. Byłoby bardzo ciekawie, gdyby zamknąć to w dziesięciu stronach, nie na kilkudziesięciu. Rozwlekanie Kingowi już nie wychodzi tak jak kiedyś, a krótkiej – najkrótszej i zwięzłej – formy powinien się trzymać.
Wniosek jest prosty: w krótkiej formie KRÓL HORRORU powrócił! I zamącił w głowie i w wyobraźni. Gdyby pisał takie właśnie powieści! Mam nadzieję, że jego „Grzechotniki” to właśnie taka jaskółka jego powrotu na Duma Key i kontynuacji „Ręki mistrza”… oby, bo King kryminalny czy egzystencjalny jest ciekawy, ale to w grozie wybrzmiewa cały jego talent…
Do wszystkich, którzy nie lubią u Kinga politykowania: w końcu skończył politykować, a przynajmniej w krótkiej formie nie politykuje. Widać, że dręczą go wspomnienia pandemii, myśli o śmierci, godzenie się z rzeczywistością i z życiem. Tak, „Im mroczniej, tym lepiej” to proza dojrzała już, ale najbardziej kingowa, jakiej możemy oczekiwać. Otrzymaliśmy ten mrok, którego tak bardzo pragnęliśmy i w końcu możemy być po prostu zadowoleni. I liczyć, że da nam więcej!
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.