To nie będzie przyjemna lektura, a jednak nie oderwiemy od niej wzroku ani na chwilę. Będzie bolało, będzie szarpało, a mimo wszystko wytrwamy do samego końca. „Tu nie ma nic” Krystiana Janika.
TO Z MIŁOŚCI, MOJA MAŁA
„Dominik też mnie prał. Napatrzył się od maleńkości na to, co ze mną Wiesiek wyprawiał, i mu się spodobało. Co miałam zrobić? Przecież chłopak jest mój. Ja go urodziłam, wypiastowałam, a podnoszenia na mnie ręki nauczył się od Wieśka. Nikomu na swój los się nie skarżyłam. Matka wiele dla dziecka zniesie.”
Odchylice pod Tarnowem. Jedna z wielu zapomnianych, zagubionych gdzieś polskich miejscowości. A w Odchylicach niby zwykła polska rodzina – matka Jadwiga, ojciec Wiesiek, dwie córki, jeden syn. Ich życie od lat kręci się wokół tych samych czynności. Szkoła i praca, dom, obiad z dwóch dań (bo jedno się nie liczy), piwko, meczyk, wódeczka z sąsiadem zza płotu. Czasami awantura, czasami popijawa, czasami przemoc – elementy ich codzienności. A teraz mundial, kolejny w tej rodzinie, a więc kolejna okazja, by pić na umór dzień w dzień, do nieprzytomności. Miłość? Raczej przywiązanie, oddanie, pogodzenie się z płynącą swoim rytmem egzystencją. W końcu w Odchylicach nie ma nic. Nic więcej.
TU NIE MA NIC
Jedni powiedzą – patologia. Inni spojrzą i powiedzą – znajoma rzeczywistość. Czyjś koszmar to czyjaś codzienność. Krystian Janik nie wzrusza się losem swoich bohaterów, ale pokazuje ich takimi, jakimi są, w pełnym, ostrym świetle. Matka, której celem jest utrzymać rodzinę, bez względu na jej niedoskonałości. Ona widzi je, przyjmuje do serca, godzi się z nimi. Mąż pije? Mąż bije? Dorastający syn zaczyna naśladować te wzorce? Cóż, taki żywot, trzeba wziąć się w garść, bo rodzina to rodzina. Żadna klątwa. Co inaczej powiedzieliby ludzie? A sąsiedzi? Ich dzieci podobnie spoglądają na świat, przez pryzmat mniejszych i większych patologii, nie mają innych możliwości, nie podjęli innych wyborów. Odchylice to przeszłość, to teraźniejszość, to przyszłość. Czy tego chcą, czy nie.
U Krystiana Janika Odchylice pod Tarnowem nie są miejscem magicznym, nie są miejscem godnym zapamiętania. To jedna z tych miejscowości przelotowych, przez które przejeżdżają dwie linie autobusu (dzienna i nocna), a z których mimo wszystko nie ma ucieczki. Można podjechać co prawda do Tarnowa, ba, nawet do Krakowa jeśli ktoś ma takie marzenie, ale z Odchylicami jest jak z Rzymem, wszystkie drogi prowadzą właśnie tam. Przynajmniej dla odchylickich rodzin. Tu wyznacznikiem statusu są ilości zakupionej kiełbasy na grilla, litry wódki i skrzynki piwka na kolejny meczyk. Samochód wytargowany, dresik wyprasowany, byle szpilę wbić sąsiadowi. W końcu jest z kim rywalizować. A po mundialach, po meczykach, ot, życie toczy się dalej. Będą przecież kolejne. Odchylice pełne odchyłów, pełne przemocy, pełne gorzkich słów i straconych marzeń.
„Tu nie ma nic” to rodzinny dramat, czasami komedia – czarna jednak jak smoła, z rodzaju tych, co to śmiech człowiekowi więźnie w gardle. Głupio się zresztą śmiać, tak jakoś. Czyta się jednak łapczywie, czyta zachłannie, spoglądając na tę fikcyjną rodzinę, rozmyślają o innych znajomych rodzinach, o własnej rodzinie również. To jedna z tych historii, które mogłyby się wydarzyć, które dzieją się przecież, czy o tym wiemy, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie do końca.
Powieść Krystiana Janika z pewnością robi wrażenie.
O.
*We współpracy z Wydawnictwem LIRA.