„Hex” Thomasa Olde Heuvelta – horror z krwi i kości, powieść miejscami straszna, miejscami przewrotna. historia czarownicy, klątwy i małej społeczności, która zrobi wszystko, by zachować swój sekret w tajemnicy.
WITAJCIE W BLACK SPRING
„Człowieczeństwo wiedźmy było zagadką, której nikt jeszcze nie rozwikłał, podobnie jak nikt nie wiedział z wyprzedzeniem, kiedy i gdzie pokaże się ludziom. Tylko ona o tym decydowała i nie było wiadomo, z jakiego powodu wybierała to, a nie inne miejsce. Między innymi to czyniło ją tak dziwną.”
Witajcie w Black Spring! Niewielkim amerykańskim miasteczku, niedaleko tętniącego życiem Nowego Jorku. Black Spring byłoby perfekcyjnym miejscem do życia, cichym, spokojnym, sielskim i anielskim, gdyby nie… CZAROWNICA. Dawno, dawno temu, jeszcze w XVII wieku, mieszkańcy pewnej traperskiej, holenderskiej osady dokonali samosądu. Skazali niejaką Katherine van Wyler za czary, za zabójstwo, skazali ją na śmierć. Ale Katherine nie odeszła wcale z tej ziemi. Tuła się po niej, pojawia się znienacka to tu, to tam. Zaszyte oczy, zaszyte usta, jej cicha obecność… Minęły wieki, zmieniły się czasy, świat poszedł naprzód, ale ona wciąż tu jest. I mieszkańcy Black Spring też tam są, trzymani jej klątwą, trzymani terrorem. Teraz ktoś będzie chciał pokonać klątwę czarownicy – ale czy jest to w ogóle możliwe?
CZY STRASZY?
Thomas Olde Heuvelt to stąpający twardo po ziemi Holender, wychowany na germańskich baśniach rodem z koszmaru i opowieściach o czarownicach, które całymi latami prześladowały go w snach. Zahartowany duchem i nadgorliwą wyobraźnią postanowił wystraszyć innych i zrobił to w mistrzowski sposób.
„Hex” to historia opowiedziana niby pół żartem, pół serio, na sposób niderlandzki, protestancki. Tak jakby sam autor wychodził z założenia, że to przecież absurd, by małe współczesne amerykańskie miasteczko tak blisko nowojorskiej metropolii było terroryzowane przez widmo wiedźmy sprzed wieków. Heuvelt buduje jednak nastrój tak, że ciarki przechodzą czytelnika, a Katherine może stać się jedną z tych postaci, które i do nas powrócą nocą, jako widziadła, dręczące myśli. Pojawia się w końcu znienacka – a to jako postać stojąca w rogu sypialni, a to postać za oknem jadalni, a to na środku drogi… Może być wszędzie i to od niej zależy kiedy zniknie. Nic dziwnego, że mieszkańcy Black Spring decydują się na ironiczne postrzeganie sytuacji – nic innego już im nie zostało.
Katherine jednak to jedno, bo to, co naprawdę przeraża w „Hex” to… mieszkańcy Black Spring. Coś jest z nimi zdecydowanie nie w porządku. I nie chodzi jedynie o ironię, nie chodzi o obojętność, ale o to, jak lata terroru wpłynęły na kolejne pokolenia i dokąd to wszystko prowadzi. A prowadzi w ciemność i degradację moralną. I w tym kryje się cała przewrotność powieści, w tym właśnie jest naprawdę przerażająca.
TRIUMF ZŁA
„Być może Katherine czekała na swoją chwilę, podobnie jak przez wieki czekała nie wiadomo na co w uśpieniu.”
Wiedźma nawiedzająca małe amerykańskie miasteczko. Klątwa czarownicy, która trzyma wszystkich w garści. Mała, zamknięta społeczność, która zrobi wszystko, by zachować swój sekret w tajemnicy. I zło, które panoszy się, sączy, obezwładnia słabe, zdegenerowane umysły.
Trzeba przyznać, że Heuvelt trafił koncepcyjnie w dziesiątkę. W „Hex” proponuje powieść przewrotną i ciekawą, inną, tym samym z pewnością nie trafia ona do wszystkich czytelników. Zresztą, lata po premierze widać, że wzbudza ona skrajne opinie. Jedni ją uwielbiają i doceniają, inni raczej niekoniecznie.
Polska wersja „Hex”, która trafia do naszych rąk to tłumaczenie wersji amerykańskiej powieści. Warto bowiem wiedzieć, że Thomas Olde Heuvelt napisał wersje dwie – pierwsza to wersja holenderska, której akcja rozgrywa się w holenderskim miasteczku, w holenderskich warunkach i mentalności. Natomiast wersję amerykańską uzupełnił i dostosował do innego sposobu myślenia, zmieniając nawet zakończenie. Ta druga wersja „Hex” wydaje się być tą pełną, bardziej uniwersalną opowieścią o złu, które nie zna dnia i godziny. Złu, które potrafi zaszyć się i ukrywać całymi latami, dziesięcioleciami, stuleciami – nic w jego pojęciu się nie zmienia. Złu, które nosi maski i czasami wcale nie znajdziemy go tam, gdzie akurat pada nasz wzrok.
„Hex” potrafi wystraszyć, potrafi przerazić, potrafi zaskoczyć – to współczesny horror z intrygującym twistem. Widać jednak, że to debiut, napisany w zupełnie innym stylu niż chociażby dopieszczone już po latach „Echo”. Thomas Olde Heuvelt stworzył jednak coś zupełnie swojego i unikatowego, w jakże charakterystycznym stylu. I za to doceniam „Hex”, także po latach.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo Katherine stoi u moich drzwi.
O.
Pisałem wcześniej na yt. że czułem się bardzo zachęcony Twoją recenzją i „Hex” trafia na listę książek po które muszę sięgnąć jeszcze w tym roku.
A żeby to przyśpieszyć postanowiłem powalczyć w konkursie, zachęcając Ciebie do przeczytania zbioru opowiadań Pana Szymczaka „Seryjni. PL”. Mam nadzieję że trafiłem na pozycję której jeszcze nie czytałaś.
„Seryjni. PL” to zbiór opowiadań w gatunku horroru, opartych o postacie seryjnych zabójców, których autor często traktuje jako tło dla opowiedzenia innej fikcyjnej historii, a niekiedy w dużej mierze jest wierny tym wydarzeniom, te drugie opowiadania wychodzą zdecydowanie gorzej, przynajmniej z mojego pkt.widzenia.
Gatunkowo, dostajemy tu różne odmiany horroru; ekstremalny, slasher, a nawet w jednym przypadku weird fiction.
Autor miał zdecydowanie ułatwione zadanie, gdyż nie musiał tych historii wymyślać od podstaw, ich szkielet miał już przecież zarysowany na podstawie prawdziwych wydarzeń.
Dla większej zachęty, krótko opowiem, oczywiście bez spoilerów, swoje odczucia na temat opowiadań, które to przypadły mi najbardziej do gustu.
„Ojczulek Denke”-opowiadanie, które powstało na podstawie zbrodni które miałem okazję poznać z podcastu „Kryminatorium”, a na samą postać Karla Denke pierwszy raz trafiłem przy okazji lektury książki Konrada Możdżenia „Chodź ze mną”. Autor na podstawie prawdziwych wydarzeń stworzył znakomite fikcyjne opowiadanie. Już sama postać Karla Denke wzbudza przerażenie, ale to co zrobił z tą postacią autor książki, sprawiało że miałem autentycznie ciarki, a sama historia trzymała mnie w napięciu do samego końca. Znakomity kawał grozy.
„Zimny chirurg”-opowiadanie oparte o historię Edmunda Kolanowskiego, obrazuje nam ono cały przekrój życia tego zbrodniarza, pozwala zrozumieć co wpłynęło na psychikę tego człowieka, co sprawiło że stał się tym, kim się stał.
Prawdziwej histori Kolanowskiego nie znam na tyle dobrze, by odnieść się do tego, ile w tekście Szymczaka jest fikcji, a ile prawdy, jednak opowiadanie w miarę mi się podobało.
„Władca much”-Rafał który fascynuje się seryjnymi mordercami, robi swój następny podcast o kolejnym zbrodniarzu, tym razem tematem jest Bogdan Arnold. W tym celu postanawia spędzić noc w mieszkaniu w którym morderca dokonywał swych okrutnych zbrodni.
Maciej Szymczak w tym opowiadaniu wodzi czytelnika z nos i rzuca mylne tropy, serwując nam przy tym trafne spostrzeżenia, więcej nie piszę, by nie spoilerować, powiem tylko że dla mnie to najlepszy tekst z całego zbioru, ocena 10/10.
Bardzo polecam ten zbiór opowiadań i pozdrawiam.