Bezsenne Środy: „Rok Wilkołaka” Stephen King

Bombla_RokWilkolaka

Ałuuu! Chciałoby się aż zawyć, chciałoby się usłyszeć zew i popędzić w krwiożerczym pędzie próbując złapać świszczący w uszach wiatr, niosący tysiące zapachów. Chciałoby się w łapach poczuć w łapach siłę i wierzyć, że zdoła się dogonić wielką tarczę księżyca. Chciałoby się zobaczyć noc, tak, wydrzeć tajemnice ciemności i biec, biec przed siebie, tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Ach, wilkiem być… Wilkołakiem być. Wargiem, lykantropem czy lykanem, bo noszą różne imiona.

„Coś nieludzkiego przybyło do Tarker’s Mills. Niewidocznego niczym księżyc w pełni płonący wysoko na nocnym niebie, ponad warstwą chmur. To Wilkołak, i nie ma żadnej przyczyny, dla której zjawił się tu i teraz – równie bez powodu jak rak, psychopata o morderczych skłonnościach czy zabójcza trąba powietrzna. To jego czas, jego miejsce, tu, w małym miasteczku w stanie Maine. (…)”

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z bestią – Jack Nicholson zaraził mnie wilczą miłością i chociaż to przecież klątwa, cierpienie i nieszczęście, to i tak wilkołaki, te prawdziwe, nieujarzmione w swojej sile i sekretnym piekielnym zewie, jaki je przyzywa, intrygują i fascynują. Nie tylko mnie, bo przecież popkultura czerpie z wierzeń i legend całymi garściami. A wilkołaczą cegiełkę, już w 1983 roku dołożył sam Stephen King swoją nowelą, dłuższym opowiadaniem zatytułowanym „Rok Wilkołaka”.

Bestia przybywa do małego miasteczka Tarker’s Mills w stanie Maine. Coś dziwnego, co atakuje mieszkańców przy pełni księżyca. Rozrywa na kawałki, chłepcze gorącą krew i znika na kolejne cztery tygodnie. Olbrzym, mieszaniec człowieka i wilka. Wilkołak. Jego cykl zaczyna się pewnej śnieżnej nocy, w styczniu, gdy tarcza księżyca świeci najmocniej wśród wirujących płatków śniegu. Potwór powraca i morduje przy świetle księżyca, wśród mrożącego krew w żyłach wycia. I nie ma przed nim ucieczki. A rok ma dwanaście miesięcy i tyle, nie mniej ni więcej, będzie trwało panowanie wilkołaka w Tarker’s Mills.

„Rok Wilkołaka” Stephena Kinga to klasyczna wilkołacza opowieść w rewelacyjnym, lekko prześmiewczym tonie rodem z lat 80. Przypomina horror klasy B, nie do końca traktuje siebie poważnie, zawiera miejscami mroczne, miejscami zabawne elementy z pieprznym akcentem, tak typowym dla tego typu grozy. Wilkołak nie jest tutaj symboliczny – to bestia z krwi i kości – a jednak King przypomina na każdy kroku, że potwory częściej miewają ludzkie oblicze, a ten wilczy stwór jest anomalią, jest klęską, czymś całkowicie nienaturalnym, niemniej ostatecznie złym. I wciąż strasznym, pomimo częściowego przerysowania.

Dla znawców prozy Króla, muszę nadmienić, iż czuć w tej historii Richarda Bachmana – jego dystans, jego brutalność, zamiłowanie do krwawych historii i przede wszystkim czarny humor, który znikł z książek Kinga, razem z samym alter ego autora.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo tłusty księżyc lśni na niebie i słychać wycie z oddali.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Księgarnią Internetową Bonito:

PodziękowanieBONITO02

**Po więcej „Roku Wilkołaka” koniecznie zajrzyjcie na VLOGA!

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Rok Wilkołaka” Stephen King

  1. [Kasia] napisał(a):

    Mimo całej sympatii do Kinga, „Rok wilkołaka” mnie rozczarował 🙂 Ale za to w wydaniu, które mam grafiki są ciekawe 🙂

  2. Agata napisał(a):

    Wilkołaki i klimat lat 80 – wchodzę w to! Poza tym nazwisko Kinga gwarantuję dobrą rozrywkę. Zdecydowanie coś dla mnie 🙂

  3. Ekruda napisał(a):

    Dobra, bo to już zaczyna wyglądać na nałóg – biorę, przeczytam. Na odtrutkę po rozczarowującym moim ostatnim spotkaniu z Kingiem 😉

    I tak jest po prawie każdej Bezsennej Środzie 🙂

  4. Książkowe Spotkania napisał(a):

    Super recenzja, bardzo adekwatna do treści. Książkę czytałam w tamte wakacje. Książka idealna zarówno na wakacje jak i na zimę. Przeczytałam to za jednym razem i chyba już zawsze książka ta będzie mi się kojarzyć z latem. 🙂

Dodaj komentarz: