„Noc poślubna” Przemysław Borkowski

Noc poślubna Przemysław Borkowski

Jeden z najulubieńszych thrillerów tego roku – „Noc poślubna” Przemysława Borkowskiego.

Od początku nic nie idzie po ich myśli. Ojciec panny młodej nie dojechał na ślub. A jego spóźniony samolot zwiastuje całą falę kolejnych nieszczęść. Zepsuta klimatyzacja w jeden z najgorętszych dni. Napięcie między młodą parą. Wreszcie, miejsce ich wesela – pałacyk, który okazuje się kryć w sobie mroczną legendę. Nie mówiąc o okolicznym lesie, który nazywają Lasem Wisielców. I nie jest to tylko nazwa. Justyna i Kamil nie zdają sobie jednak sprawy, że to dopiero początek. A raczej koniec tego, co zaczęło się trzydzieści lat wcześniej.

Noc poślubna Przemysław Borkowski

Polska kryminałem stoi. Polska thrillerem stoi. Polska stoi mrocznymi historiami. Dreszczyk emocji? Co najmniej! Jeśli do tej pory nie mieliście okazji poznać pióra Przemysława Borkowskiego, to teraz ta okazja jest. „Noc poślubna” nie należy do żadnej serii, to niezależna opowieść, a do tego tak dobra, że wysadzi Was z kapci. Nie ma więc co się wahać, ale czytać, póki gorące i póki gorąco, bo upał za oknem robi nam klimat i jest analogiczny do tego, co znajdziemy w książce. Ale, po kolei!

Po pierwsze, atmosfera nieweselna. Oj, nasza para młoda jakby zupełnie do siebie nie pasowała. Chociaż może to kwestia stresu w ich wielki dzień. Ona zachowuje się jak potwór z najgorszych ślubnych opowieści. On nagle przeistacza się w ciamajdę roku. Wszystko się sypie i chociaż miało być dopięte na ostatni guzik, to jakoś tak pęka w szwach.

Po drugie, miejscówka. Kto to widział, żeby wesele robić w miejscu, w którym straszy? To nie są miłośnicy horrorów i niekończącego się Halloween, to zwykła para z korporacji, która chciała mieć piękne wesele. A tu miejsce rodem z koszmarów – miejsce samobójstw, zbiorowych mogił i Bóg wie, czego jeszcze, o czym na razie wie tylko pan młody i jego znienawidzony świadek.

Po trzecie, upał. Upał i rosnące napięcie, cisza przed burzą. Przemysław Borkowski tworzy atmosferę suspensu, zawieszenia czegoś niedopowiedzianego, co wisi nad bohaterami i za chwilę na nich spadnie. Ten mitologiczny, symboliczny miecz Damoklesa, który ujawni wszystkie tajemnice, kłamstwa, zbrodnie. A na razie jest coraz cieplej, duszniej, aż trudno oddychać.

Takie thrillery jak „Noc poślubna” to perełki w swoim gatunku. Przemyślane od początku do końca. Napisane z pomysłem i z polotem. To przykład literatury lekkiej, ale dopiętej na ostatni guzik. Wszystko ma tutaj sens i łączy się w najmniej spodziewany sposób. Tak dla bohaterów, jak i czytelników. A czyta się z zapartym tchem i tym poczuciem, że jeśli nie dokończymy książki za jednym zamachem, to i tak nici ze snu – Przemysław Borkowski tak nas okręcił wokół palucha, że teraz nic tylko czytać. To jeden z thrillerowych ulubieńców roku, bez dwóch zdań.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.