Istnieje spora szansa, Drodzy Czytelnicy, że jeśli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po dzieje Marii Kostki z Kostków opisane w woluminach „Ostatnia Arystokratka” i „Arystokratka w ukropie”, to kolejne akapity mogą być dla Was nieco niezrozumiałe, a nawet chaotycznie pogmatwane. Dlatego już na wstępie odsyłam Was z serdecznymi pozdrowieniami do poprzednich tekstów i filmów recenzja „Ostatniej Arystokratki” TUTAJ, a recenzja „Arystokratki w ukropie” TUTAJ – a sama zabieram się za najnowszą odsłonę przygód skazanej na zamkowe życie Marii i jej rodziny pióra Evžena Bočka „Arystokratka na koniu”.
Jest prawdą powszechnie znaną, że jeśli czeski humor jest bliski Waszemu sercu, a do tego jesteście miłośnikami niewymuszonej komedii i pana Spocka, to sięgniecie po kolejny tom w ciemno. Spodziewajcie się wiadomej, dobrze znanej radochy, ale nie przesadzajcie z wyśrubowanymi oczekiwaniami, bo Evžen Boček dał nam dokładnie to, czego chcieliśmy od początku, czyli dalsze dzieje Marii bez zbędnych upiększeń, czy dodatków. Wystarczy? Pewnie, że wystarczy!
Jeśli przekroczyliście kiedyś mury kostkowego zamku, utknęliście tam jak jakiś zagubiony, oderwany od wycieczki muflon, to pewnie zdajecie sobie sprawę, że wysupłać się z tego labiryntu pysznego żartu nie sposób. Skazani będziecie do samego końca i jeszcze dalej (jak duchy dwóch Marii!), by krążyć po zapyziałych korytarzach, słuchać pokrzykiwań zdesperowanego, skutwiałego hrabiego Kostki, narzekania Józefa, pijackiego zawodzenia pani Cichej i może czasami uda Wam się napatoczyć na wypchanego niedźwiedzia, na czyjeś pogryzione kapcie, czy nowość! – trumnę przeznaczoną dla naszej bohaterki. To będzie hit sezonu! Sezonu jak ze snów, jak spodziewa się Milada!
Sprawdźmy listę obecności. Zapowiedzi rychłych zgonów? Są! Ploteczki z życia żywej drzewiej Lady Di? Są jak najbardziej! Olek i Leoś? Są i boją się wody. Antydepresyjne zabiegi w postaci prozacu i orzechówki? Są! Wspomnienia o Helence Vondráčzkowej? A juści! Nawet rachunki niezapłacone od wieków się znajdą! Los Kostki znów leży w rękach przeklętej Marii, teraz artystycznie wygłodzonej, ale chyba zakochanej, której świat jednak z czasem zrobi się różowy, potem znów beżowy, ale będzie pędził naprzód, jak to w czeskich bajkach o hrabiniach (nie mylić z hrabinami) bywa. Evžen Boček nie zawodzi, chyba, że ktoś liczy na jakieś polityczno-intelektualne debaty, wyszukaną zmianę lokacji, albo rzewne dramaty, a te przecież nawet się znajdą, ale lepiej o nich nie wspominać na początku. Czytelnik, który zasiedział się w Kostce u Kostków nie dostrzeże pewnie nawet różnicy, tylko zdziwi się na tę trumnę, na szczęście pustą. Ot, sezon kolejny się zbliża, sezon wymarzony, rodzina Marii znowu rwie włosy z głowy i niezmiennie trwa w swojej czeskiej, zamkowej dziwności.
Seria o Arystokratce to jedna z najzabawniejszych serii książkowych, na które można trafić przeglądając księgarskie półki. Niewymuszona, szczera, oparta na prostych, powtarzalnych gagach i charakterystycznych powiedzonkach bywa slapstikowa, bywa absolutnie absurdalna, bywa nawet surrealistyczna, ale przede wszystkim pozostaje przekomiczna w swojej prostocie. Czytelnik przygotowany na niewystudiowaną, pyszną zabawę może nabawić się bólu brzucha, może rechotać na głos w środkach miejskiej komunikacji i będzie tak rechotał od pierwszego, przez drugi, do trzeciego tomu. I oczywistym jest, że znajdą się głosy niezadowolone, bo jak to tak można powtarzać te same żarty w nieskończoność i nawet ich nie ubarwiać od czasu do czasu? Ot, zwyczajnie można. Tym bardziej jeśli jest się Evženem Bočkiem, który tak jak jego niepokorna nastoletnia narratorka Maria, z dystansem podchodzi do swojej arystokratycznej serii i dba jedynie o to, by dać swoim czytelnikom moc radości na przyzwoitym poziomie.
Nie wiem, jak Wy, ale ja czekam na więcej, bo więcej chyba będzie, a ja do tego czasu pokręcę się trochę po korytarzach, przytulę się do pandy nawet, podkarmię kuraki w zagrodzie. A co mi tam!
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła. <3
**Zapraszam na filmik i KONKURS!
Ja Arystokratki biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza 😀 Uwielbiam! A Pan Spock, a Józef <3 Ach, pyszności! I niech świat będzie różowy… beżowy 😀
Różowy, beżowy, Vondrackowy! 😀 Dokładnie tak! Również biorę na klatę ze wszystkim, co przyniesie i nie wymagam więcej. <3
I nie zapominajmy, że również super psycho 😀
Super psycho jak dawno! I Deniska!
<3
Arystokratka! Taaak!
Evzen Bocek zawsze świetny. 🙂
Prawda! 🙂
a ja jestem nawet odrobinę zdziwiona, że mi się podoba i piszę to będąc na świeżo po pierwszej części, ponieważ dla mnie czeski humor jest zbyt blady, poprawny i mało emocjonalny (jak czeskie kino). I tak sobie myślę, że właśnie ten niespotykany poziom czeskiego poczucia humoru w tej książce zrobił tej książce taki wynik sprzedażowy 🙂 Książka naprawdę przyjemna, ale jeśli mówimy o poczuciu humoru sensu stricto to wyżej oceniam Jonasa Jonassona w „Stulatku…” i „Analfabetce…”
O! A ja właśnie w Arystokratce odnalazłam ten czeski humor, który tak dobrze kojarzę i znam, chociaż warto przyznać, że jest bardziej szczery i mniej wyrafinowany niż ten klasyczny. 🙂 A „Stulatka…” muszę kiedyś nadrobić!
Ach, trafić kiedyś do Kostki, nawet jako muflon… Marzenie
Muflon w Kostce musi mieć dopiero wrażenia! 😀
Czesi znają się na humorze. 🙂
Znają, oj znają. 😀