Wszystko jest najlepsze w tym najlepszym z możebnych światów.
Wyobraź sobie utopię. Wyobraź sobie wieczną szczęśliwość. Krainę, w której nie można się smucić, martwić, czy przejmować. A nawet jeśli najdzie cię chandra, to pojawi się ktoś, kto w chwilę moment wszystko naprawi. Jedna tabletka, jeden łyk, jeden zastrzyk i po bólu! Teraz można spokojnie zalogować się do sieci, ustawić radosną emotikonkę i popatrzeć na równie radosne emotikonki innych. W końcu ludziom, którym szczęśliwość wmawia się odgórnie, których faszeruje się szczęściem i wypełnia po brzegi jak gęsi na foix gras łatwiej i skuteczniej manipulować. Nie mają na co narzekać, nie muszę myśleć o sprawach poważnych, nie muszę zwracać uwagi na to, co ukryte za kotarą dezinformacji. Po co się martwić?
Dążenie do utopii odebrało miliony żyć w XX wieku, a jednocześnie istnieje w człowieku coś tak nielogicznego, że wciąż potrzebujemy podążać za tą ideą i wymyślamy kolejne nieosiągalne krainy szczęśliwości zarówno w fikcji, jak i w życiu. Terror wiecznego zadowolenia i pokolenie nienawykłe do smutku opisuje francuska pisarka Florence Hincel w młodzieżowej, zaskakującej antyutopii Punkt.
Status: szczęśliwa.
Pobudka. Logowanie do Sieci.
Tak zaczyna się każdy kolejny dzień nastolatków niedalekiej przyszłości. W takim świecie budzi się Silas i w takim świecie budzi się jego ukochana Astrid. On, zadowolony z życia, nie dostrzega rys na pozornie idealnej tafli swojej rzeczywistości. Ona, rudowłosa buntowniczka, ma już dość świadomości, że społeczeństwo pogrąża się w wygodnej apatii. Podejmuje próbę oszukania systemu. Nie bierze jednak pod uwagę, że zrozpaczony Silas poddany zostanie terapii przez Urząd Leczenia i Eliminacji Cierpień i na chwilę zapomni o tym, co najważniejsze
Każdy może być szczęśliwy niezależnie od roli odgrywanej w społeczeństwie, bo ono potrzebuje różnorodności.
To propagandowe hasło powtarzane w kółko i w kółko każdemu, kto próbuje kwestionować zastany porządek. Porządek szczęścia wymuszonego, sztucznego, wykreowanego na potrzeby kogoś, kto czerpie z tego zyski i dzierży dzięki temu władzę. Florence Hinckel rozprawia się ze współczesną antyindywidualistyczną emocjonalnością. Taką, w której samopoczucie i status nie pochodzą z wewnątrz, ale z tego, jak odbierają nas inni, co stanowi oczywistą parodię działania social mediów. Buntownicy w Punkcie podejmują desperackie próby ratowania indywidualizmu, nawet poprzez kłamstwo, by pokonać to otępiałe zadowolenie traktowane tutaj niczym najwyższa forma bytu. Oczywiście to także pewien rodzaj charakterystycznej dla francuskiej kultury krytyki wielkomiejskiej kultury amerykańskiej, tej, która doprowadziła do epidemii nadużywania leków antydepresyjnych i znieczulających, które sztucznie kreują nastrój, wywołując apatyczną obojętność wobec tego, co naprawdę istotne.
Punkt to młodzieżowy, wielokierunkowy pastisz uderzający zarówno w nowoczesny marketing, jak i kulturę wiecznego dążenia do szczęścia, w której wystarczy chcieć i powtarzać przed lustrem, że jesteś zwycięzcą i to zwycięzcą szczęśliwym, spełnionym w swojej ślepej pogoni wbrew wszystkiemu. I chociaż ten opis rzeczywistości wykreowanej przez Florence Hinckel niewątpliwie wydaje się miejscami być przerysowany, a w całości ukrywa też nutkę nieco panicznego odbioru znaczenia social mediów, czy współczesnej kultury konsumenckiej, to trzeba docenić to, że swoim głosem, chociaż niedoskonałym, autorka woła o autentyczność. O postawienie na prawdę, nie moją, nie twoją, ale po prostu prawdę o nas samych, naszych uczuciach i społecznościach. A to przesłanie powinni docenić wszyscy.
O.
FABUŁA:
- Niedaleka przyszłość i świat bez bólu. Bunt przeciw apatii. Dwoje nastolatków, którzy spróbują oszukać system.
TEMATYKA:
- Utopia, anty-utopia, propaganda, krytyka, pastisz, apatia, media społecznościowe, świat bez bólu.
DLA KOGO?
- Dla nastolatków, którzy szukają ciekawej alternatywy dla powieści o buntownikach i opresyjnym systemie.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Polarny Lis. <3
** Zapraszam na filmik!
Czasem taka tabletka była by strasznie prostym rozwiązaniem, ale przecież wtedy bylibyśmy pozbawieni zupełnie emocji. Co to za emocje bez tych negatywnych?
Okazuje się, że bez kontrapunktu emocji negatywnych, emocje pozytywne nie mają sensu i pojawia się apatia, całkowite zobojętnienie.
No właśnie, a ludzie mimo to dążą do tego, żeby pozbyć się całkowicie smutku i innych – a to przecież bez sensu!