„Strażnik rzeczy zagubionych” Ruth Hogan – recenzja

Magiczna opowieść o stracie, sile miłości i przeznaczeniu, która potrafi wzruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca Strażnik rzeczy zagubionych Ruth Hogan.

Niektóre książki istnieją po to, by uczyć. Inne, by dawać lekką, rozrywkę. Jeszcze inne, by dzielić się literacką tradycją. Ale istnieją też książki, które mają wzruszać, koić serca, wywoływać w czytelniku to ciepłe, przytulne poczucie, że będzie dobrze, pewnego dnia znowu zaświeci słońce. W życiu samej Ruth Hogan nie wszystko układało się po jej myśli. Dramatyczny wypadek obrócił jej życie do góry nogami, a potem wiadomość o nowotworze oraz zacięta walka z nim, którą pisarka wygrała. To właśnie podczas tej okrutnej walki o życie, kiedy chemioterapia nie dawała jej spać, postanowiła spełnić marzenie i napisać debiutancką powieść. Historię nadziei, przepełnionej wiarą, że czasami okrutny los potrafi jednak pozytywnie zaskoczyć.

Życie Laury nie poszło po jej myśli zbyt szybki, nieprzemyślany ślub, niedojrzały mąż, obrzydliwa zdrada. Niby nic nowego, ale zbije z nóg każdego, kto nie spodziewa się ciosu. Sensem egzystencji jest dla niej praca asystentki w malowniczym domu emerytowanego pisarza Anthonyego Peardew. Człowieka, który w młodym wieku utracił ukochaną, a w hołdzie jej pamięci zaczął zbierać i katalogować przedmioty zgubione przez innych ludzi. Kiedy nagle umiera, to niezwykłe dziedzictwo pozostawia Laurze z przykazaniem, by spróbowała odnaleźć właścicieli przedmiotów i sama odmieniła swoje życie.

„Strażńik rzeczy zagubionych” Ruth Hogan, przeł. Nina Dzierżawska

Klasyczne kino, stare piosenki, dawne lata zapomniane, a wciąż jednak żywe To fabularna podstawa powieści Ruth Hogan, której bohaterowie są jak wyciągnięci z minionych epok, należący do czasów, kiedy świat nie pędził jeszcze naprzód tak zawrotnie i był moment, by posiedzieć w ogrodzie, pielęgnując ukochane róże. Między półkami przeszłość znajduje przejście do teraźniejszości, tajemnice i sekrety ukrywają się w przedmiotach, szepcząc swoje historie, domagając się odnalezienia właścicieli. A nad tym wszystkim jakaś niesamowitość a to niepełnosprawna dziewczyna o niezwykłym darze, a to hipnotyzujący zapach róż, który domaga się swojej uwagi, a to gramofonowa płyta, która tęskni do tych, którzy mają do niej zatańczyć

„Półki i szuflady, półki i szuflady, półki i szuflady – trzech ścian właściwie nie było widać. Rolety na oknach wznosiły się i opadały, w zgodzie z rytmem wieczornego powietrza, które dostawało się do środka. Nawet w panującym tam półmroku Laura mogła zobaczyć, że półki były zapełnione, i bez sprawdzania wiedziała, że każda szuflada jest wypchana po brzegi. To było dzieło jego życia.”

Strażnik rzeczy zagubionych potrafi skraść serce, jeśli czytelnik przygotowany jest na wzruszającą, pełną urokliwych momentów powieść obyczajową ze szczyptą eterycznej magii. Nie da się ukryć, że miejscami ta historia bywa naiwna, w tym sensie, że przepełniona niepoprawną miejscami wiarą, jednak poznając motywację samej Ruth Hogan zrozumienie istnienia tego poczciwego uczucia w powieści przychodzi bez słów. Wszystko tu staje się jasne. I niby czytelnik od samego początku domyśla się zakończenia tej opowieści, niby elementy układanki po kolei wskakują na swoje miejsce, a bohaterowie ukazują swoje oblicza, a mimo wszystko można zanurzyć się w tej historii, w dziejach zwyczajnie-niezwyczajnych przedmiotów, które łączy w jakiś sposób nić przeznaczenia.

Ruth Hogan stworzyła opowieść, która zostawia po sobie ślad i to cudowne poczucie wdzięczności za dar życia. Lektura dla romantyków, dla marzycieli, dla tych, którzy mają czas, by na chwilę się zatrzymać i poczuć jej subtelną magię.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim. <3

**Zapraszam na film! (wieczorem)

Komentarze do: “„Strażnik rzeczy zagubionych” Ruth Hogan – recenzja

  1. Agata Nelly napisał(a):

    Czuję, że to będzie książka dla mnie… Ta okładka też do mnie przemawia… Chaos, wspomnienia, ale i piękno…

Dodaj komentarz: