Bezsenne Środy: „Miasto piekielne” Edward Lee – recenzja

W Bezsenną Środę na Wielkim Buku już tradycyjnie: groza i horror, a dzisiaj na dokładkę horror ekstremalny w najlepszym wydaniu. Co to oznacza? Przemoc, gore, okrucieństwo w każdej możliwej postaci, więc jeśli jesteś wrażliwy, jeśli nie lubisz takich książek, jeśli brzydzisz się bardzo, jeśli jesteś niepełnoletni, to nie ukrywam – ta książka nie będzie dla Ciebie.

A pozostałych zapraszam na wycieczkę prosto w piekielne otchłanie wraz z „Miastem Piekielnym” Edwarda Lee.

WITAJCIE W MEFISTOPOLIS

„To niezmienny cykl historii człowieka trwający od pięciu tysięcy lat: miasta powstają i obracają się wniwecz. Lecz nie to miasto. Nie Mefistopolis.”

Młodziutka Cassie nosi na swoich barkach niejedną osobistą traumę, niejedną tragedię, jak chociażby samobójcza śmierć jej siostry bliźniaczki Lissy. Ojciec Cassie robi wszystko, by jakoś pozbierać do kupy ich dwuosobową rodzinę – przenosi się na Południe i tam, na totalnym zadupiu kupuje posiadłość. Posiadłość z mroczną przeszłością i… tajemnym przejściem do innego świata.

To przejście przypadkiem odkrywa właśnie Cassie, która w mrokach nocy poznaje dziwnych towarzyszy, którzy jak się okazuje – mieszkają w jej domu, zawieszeni między światami.

Cassie jest wyjątkowa. Wiedzą o tym jej nowi przyjaciele, wiedzą o tym demony piekielne, wie o tym sam Lucyfer.  W piekielnym mieście Mefistopolis dziewczynie przyjdzie się zmierzyć się z największym możliwym zwyrodnialstwem, ale może znów spotka utraconą siostrę?

CZY STRASZY?

Kto z Edwardem Lee miał do czynienia nie raz lub nie dwa, ten wie, że jego powieści nie straszą, bo nie o to chodzi w horrorze ekstremalnym. Ekstremum to konwencja, to pewien charakterystyczny schemat, w którym odnajdują się ci, którzy ten schemat doceniają.

A w piekle jak to w piekle. Czytelnik odnajdzie tu moc piekielnych obrzydliwości rodem z niepojętych obrazów Hieronima Boscha. Całą galerię niewyobrażalnych istot, które przemierzają ulice piekielnego miasta, oddając się perwersjom, które nie mieszczą się w głowie. Obrazy z najgorszych lęków i koszmarów, które działają na wyobraźnię lepiej niż jakikolwiek opis piekła do tej pory.

Miłośnicy prozy Lee (w tym również wielu z Was, którzy już „Miasto piekielne” mają za sobą) twierdzą, że to książka niemal lekka i bardzo przyjemna jak na tego autora. I coś w tym jest! W „Mieście piekielnym” Lee obrał konwencję powieści z motywem niemal młodzieżowym – dziewczęca i wyjątkowa bohaterka stawia czoła samemu piekłu. Odnajduje w sobie niepojęte pokłady siły i odradza się na nowo już nie jako nieświadoma, niewinna dziewczynka, ale młoda kobieta, której nie pokona żaden strach. Żaden demon.

Z LEE ZA PAN BRAT

„Miasto piekielne” to Edward Lee w pigułce – ta powieść świetnie ukazuje najważniejsze motywy, które można odnaleźć w jego prozie. Czytelnik odnajdzie tu przerysowany horror,  hiperbolę przemocy, white trash gothic, czyli gotyk amerykańskich „wieśniaków”, ale także humor i element fantastycznej niesamowitości. Wszystko wyważone, z lekkim przymrużeniem oka, tak jak tylko Lee potrafi, jednak bez skrajnej ekstremy w ekstremie (jeśli można tak to ująć).

Największe wrażenie robi tu wyobraźnia autora względem samego piekła. Jego Mefistopolis to wielka aglomeracja miejska, z pełną infrastrukurą, z całym demonicznym rozgardiaszem – od spotworniałych przedmieść i skażonych zaułków po bogate dzielnice, tych bardziej cenionych obywateli z samym Lucyferem na czele. Nie ma w tym żadnej pustej abstrakcji – analogia miejska trafia do wyobraźni czytelnika, jest bardziej też zrozumiała i okazuje się o wiele bardziej wymowna od chociażby opisów piekielnych odmętów Dantego.

BEZSENNY SMAKOŁYK

Dla miłośników prozy Lee „Miasto piekielne” to prawdziwy smakołyk, dopracowany w każdym calu. Kto natomiast z Lee nie miał nigdy do czynienia, a czuje, że polubi właśnie takie klimaty, to może wskoczyć w jego prozę zaczynając własnie od „Miasta piekielnego”. A kto ma generalne wątpliwości, ale mimo wszystko chciałby spróbować swoich sił, to polecam na początek zbiór opowiadań „Zaburzenia snu”, które Lee napisał ze śp. Jackiem Ketchumem. Wszystko wtedy stanie się jasne.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo w piekle nie śpi nikt.

O.

*Na książkę polujcie na stronie Wydawnictwa Dom Horroru.

Dodaj komentarz: