Bezsenne Środy: „Umarli nie wracają” Bartłomiej Fitas

Umarli nie wracają, prawda? Wszystko zależy jednak od okoliczności, jak udowadnia Bartłomiej Fitas w najnowszym horrorze „Umarli nie wracają”.

KOSZMAR ŻAŁOBY

Sławek i Daria kupują nowy dom, przenoszą się na drugi koniec Polski i próbują zacząć wszystko od nowa. Uleczyć się, przeżyć ból, nauczyć się pielęgnować dobre wspomnienia. Po ciężkiej, koszmarnej chorobie utracili nastoletniego syna Artura i nic nie jest na razie w stanie ukoić ich rozpaczy. Tuż po przeprowadzce odwiedza ich nowa sąsiadka – starsza pani, która bierze małżeństwo z zaskoczenia i proponuje… przywrócenie Artura do życia. Mamrocze kilka słów, wychodzi, oni zapominają o wszystkim. Wkrótce jednak w okolicy zaczyna dziać się coś bardzo dziwnego, a gdy w miasteczku dochodzi do serii morderstw Sławek zaczyna domyślać się przerażającej prawdy.

CZY STRASZY?

Bartek Fitas bawi się budowaniem napięcia – grozę znajdujemy w miejscach nieoczywistych, tam, gdzie najmniej byśmy się tego spodziewali. Szybko odsłania karty, pokazując, że teoretycznie nie ma przed czytelnikiem nic do ukrycia i z łatwością można wpaść w tę pułapkę. Podobnie jak w „Potępionej”, w „Umarli nie wracają” Fitas bawi się z czytelnikiem, szykując dla nas niejedną intrygującą niespodziankę. Umiejętnie operuje klasycznymi motywami horrorowymi, raz atakując znienacka, innym razem budując ciężką atmosferę grozy. Widać, że to meandrowanie i mylenie tropów to jego znak rozpoznawczy, który sprawia, że nigdy nie wiadomo, czego tak naprawdę możemy się po opowieści spodziewać.

UMARLI NIE WRACAJĄ

Od razu spodobał mi się pomysł na fabułę tej powieści. Punktem wyjścia jest motyw tzw. małpiej łapki, który swoją nazwę zawdzięcza opowiadaniu W.W. Jacobsa pod tym samym tytułem. Małżeństwo traci syna i pragną, by powrócił do życia, ale gdy coś faktycznie zaczyna się dziać, domyślają się, że nie był to wcale dobry pomysł. Na tym motywie oparty jest też kultowy „Cmentarz Zwieżąt” Stephena Kinga i wiele innych tytułów, które wychodzą ze śmierci, żałoby, rozpaczy.

To jeden z najmocniejszych tropów literackich, który najintensywniej może działać na wyobraźnię czytelnika – w końcu strata towarzyszy nam wszystkim, na różnym etapie życia, a zmaganie z żałobą jest najboleśniejszym doświadczeniem, jakie można przeżyć. Potencjalny powrót z zaświatów jest niczym odległe marzenie, które jednak nie może skończyć się dobrze. A mimo wszystko pragniemy tego, podświadomie, by nie musieć godzić się z pożegnaniem.

Bartek Fitas w doskonały sposób obrócił ten motyw na swoją korzyść, tworząc opowieść, która najpierw zbija z tropu, by dalej tylko zaskakiwać i wybijać czytelnika z rytmu. Bo zmarli to jedno, ale pozostali także żywi, którzy często okazują się o wiele bardziej nieprzewidywalni w swoich wyborach.

Przed Wami groza z krwi i kości, którym Fitas tylko utrzymuje swoją pozycję jednego z najciekawszych głosów w naszym rodzimym horrorze.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo ktoś puka do moich drzwi…

O.

Dodaj komentarz: