Podobno zmarli nie snują opowieści, nie zdradzają swoich sekretów. A może jednak? W Bezsenną Środę premierowo najnowsza powieść Stephena Kinga, czyli zapraszam Was na „Później” – opowieść nostalgiczną, która łączy w sobie tego starego dobrego Kinga z Kingiem nowszym, w duchu „Joyland”.
ŻYCIE PEŁNE DUCHÓW
Jamie Conklin nie jest zwyczajnym dzieckiem. Od najmłodszych lat bowiem Jamie widuje… duchy! Duchy osób zmarłych – śmiercią naturalną, śmiercią tragiczną, śmiercią nagłą… Sąsiadów, ofiary wypadków, morderców… Pewnego dnia Jamie zmuszony jest wesprzeć swoim niezwykłym darem własną mamę, ale nie spodziewa się, że ten jeden moment naznaczy kolejne lata jego życia. Następnym razem ktoś inny będzie próbował go wykorzystać, a Jamie zostanie wplątany w iście kryminalną intrygę.
TO NIE JEST „SZÓSTY ZMYSŁ”!
Przy zapowiedziach „Później” wielu czytelników podejrzewało, że Stephen King posłużył się intrygą „Szóstego zmysłu” M. Night Shyamalana. I chociaż faktycznie na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, to jednak „Później” niewiele z tamtym filmem ma wspólnego. Dzieciak faktycznie widuje duchy, jednak potrafi kontrolować swoje widzenia, wybiera kontakt, nie angażuje się w zależności, o ile nie musi. Jest szczęśliwym chłopcem, otaczają go przyjaciele, dba o niego kochająca mama i chociaż pojawiają się wzloty czy upadki, to jego życie, nawet z tym nieoczywistym darem, wydaje się być dość stabilne. Oczywiście – przyjdzie moment kryzysu, swoistej anomalii i ten moment naznaczy życie Jamiego, stanie się także punktem zaczepienia dla całej fabuły, otoczy ją spójnym kokonem.
Niemniej warto zaznaczyć, że King nigdzie się w „Później” nie spieszy, a nawet celowo zwalnia, hamuje, wprowadza czytelnika w świat Jamiego, pozwalając spojrzeć na świat jego oczami, poczuć na własnej skórze, jak dziwnym doświadczeniem jest obcowanie ze śmiercią od najmłodszych lat. Nawet intryga kryminalna – do której wszystko zmierza – nie pędzi na złamanie karku. Dzieje się, przytrafia, a my podążamy za nią. Dość szybko opowieść nabiera swoistej melancholii, nostalgii, pojawia się cień śmierci, od której nie można uciec, nawet jeśli bardzo byśmy chcieli.
CZY STRASZY?
Stephen King nie straszy, jednak nieprzypadkowo zbudował atmosferę śmierci czyhającej, wygłodniałej, snującej się między żywymi. Od tego poczucia sączącego się cienia bowiem nie można uciec – podobnie było w przypadku „Joyland”. „Później” kontynuuje tamtą myśl, tamto poczucie przemijającego czasu i wywołuje podobne uczucie melancholii u czytelnika.
Kto z Was czekał na tzw. „dobrego, starego Kinga”, snującego opowieść o dorastaniu i tajemnicach życia, tak jak tylko King potrafi – „Później” nie zawiedzie Was – to King, którego kochamy, na którego czekaliśmy od lat. Kto jednak czekał na opowieść straszną, mroczną, skrzącą się grozą, ten nie odnajdzie tego w najnowszej opowieści Kinga. Warto jednak spróbować, bo w „Później” duchy tylko odwracają naszą uwagę od największych potworów. A tymi wciąż pozostają ludzie.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo zmarli nie snują przecież opowieści.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Albatros.
**Zapraszam na film i na KONKURS!
Stephen King najbardziej mi się kojarzy z najlepszym dreszczem emocji każda książka rewelacja,mam wszystkie jego książki i również czekam na najnowsza mam nadzieję że uda się wygrać