Bezsenne Środy: „Alrauna” Hanns Heinz Ewers – recenzja PATRONACKA

Hipnotyzująca, demoniczna, zrodzona z mandragory – poznajcie „Alraunę” Hannsa Heinza Ewersa, której kontrowersyjna i szokująca historia opanowała serca milionów czytelników na całym świecie.

ZRODZONA Z MANDRAGORY

Ta historia  zaczyna od pradawnej tajemnicy, zaczyna się od średniowiecznej legendy o mandragorze – roślinie o charakterystycznym humanoidalnym kształcie – która podobno wyrasta z ziemi zapłodnionej nasieniem zwyrodnialca powieszonego na rozdrożu. Teorię tę postanawiają zbadać profesor-libertyn Jakub ten Brinken o perwersyjnych pragnieniach wraz ze swoim narwanym siostrzeńcem Frankiem Braunem. I tak z ich obrazoburczych tęsknot i szalonych rytuałów rodzi się… Alrauna, dziewczyna zrodzona z mandragory. Diabolicznie piękna, niezwykła, bezlitosna w swojej uwodzicielskiej sile. Alrauna, która przynosi swoim panom bogactwo i sławę, ale z sadystycznym okrucieństwem niszczy wszystko i wszystkich na swojej drodze.

CZY STRASZY?

Jak to z klasycznymi opowieściami grozy bywa – „Alrauna” nie straszy, przynajmniej nie tak, jak mógłby spodziewać się miłośnik horroru współczesnego. U Ewersa snuje się z początku uczucie niepokoju, świętokradztwa, przekraczania nieprzekraczalnych granic. Uczucie, które ewoluuje wraz z narodzinami i czynami tytułowej Alrauny, zamieniając w podziw rozszalałego mroku i przeczucie nadciągającej nieuchronnie klęski.  Alrauna to w końcu homunkulus, kobieta-roślina, zrodzona z magii i tajemnicy, a to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Tym bardziej, że już sama jej natura jest zwyrodniała, niemożliwa nawet, wymykająca się prawom natury. Michał Pleskacz w fantastycznym posłowiu nazywa ją „szaloną myślą” swojego stworzyciela i nie ma w tym krztyny przesady.

Pamiętamy przecież Potwora Frankensteina, pamiętamy legendę o Golemie, pamiętamy również samego  Prometeusza i jego wykręcone niedoskonałością dzieci stworzone z gliny. Te byty zrodzone z cudzych obsesji zawsze zmierzają ku samozagładzie – być może są zbyt wygłodniałe życie, zbyt spragnione istnienia i spalają się we własnym ogniu.  A to w nas, którzy spoglądają w oczy Alrauny, nie wywołuje strachu, raczej współczuje dla jej ukrytej za perwersyjnymi praktykami niewinnością.

UROKI FEMME FATALE

Nic dziwnego, że swojego czasu powieść Ewersa wywołała nie lada skandal – pełna jest wyuzdania, hipnotyzującego uroku, otwartej, erotycznej cielesności, która w społeczeństwie zamkniętym w świecie salonowych konwenansów nie miała racji bytu.

Alrauna bowiem to femme fatale w najczystszym tego słowa znaczeniu. Kobieta fatalna, która może istnieć jedynie w świecie męskim, bo jest ucieleśnieniem męskich marzeń. Kobieta, która  wykorzystując swój urok i ciało, przynosi jednak mężczyznom rozpacz i zgubę. Kobieta, która mami, która kusi, która ściąga na swoich kochanków pragnienie, niczym wampirzyca wysysa jego soki witalne, by porzucić w ogniu skandalu i upadku.

Motyw femme fatale był jednym z najpopularniejszych właśnie na przełomie stuleci, gdy rodziła się moderna, gdy rodziła się bohema. Alrauna  po raz pierwszy wydana w 1911 roku idealnie wpasowuje się w ten wzór idealnie – to postać transgresyjna, obrazoburcza, godna potępienia i dlatego tak niezmiennie fascynująca. Także dzisiaj.

WARTO!

Jeśli jeszcze nie poznaliście Alrauny – nadróbcie zaległości! Wydawnictwo Golem postarało się, by wznowienie tej kultowej powieści znów zachwycało po latach. Nowe tłumaczenie, perfekcyjna oprawa graficzna, a do tego wstęp samego Stanisława Przybyszewskiego i wspomniane przeze mnie posłowie Michała Pleskacza. Obok tej historii nie da się przejść obojętnie.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo kusi, tańczy i obłapia Alrauna…

O.

*Zapraszam na film!

Dodaj komentarz: