Bezsenne Środy: „Dom Stu Szeptów” Graham Masterton – recenzja PATRONACKA

Jeden ze współczesnych mistrzów grozy powraca opowieścią pulpową, miejscami straszną, miejscami zabawną, katarktyczną w pewien sposób też – zajrzyjcie za próg „Domu stu szeptów” Grahama Mastertona.

„Herbert dotarł do schodów na piętrze i usłyszał odgłos otwieranych drzwi.”

ZA PROGIEM ALLHALLOWS HALL

Za progiem Allhallows Hall dzieje się coś niedobrego. W tej ponurej posiadłości, pośród mglistych wrzosowisk, nigdy nie było zbyt wesoło, ale teraz ludzie zaczynają ginąć, ludzie zaczynają znikać. Najpierw śmiercią tragiczną umiera sam właściciel domu, a po przyjeździe dziedziców – znika jego wnuk, zaledwie pięcioletni chłopczyk. Po korytarzach i pokojach snują się szepty, czuć czyjąś obecność, odkrywane są kolejne tajemnice. Jakie sekrety skrywa jeszcze Allhallows Hall?

CZY STRASZY?

Chociaż strach to uczucie, które łączy nas wszystkich (każdy bowiem czegoś się boi), to jednak każdego straszy coś innego, a strach strachowi nierówny. Tym bardziej, gdy mówimy o tak wyjątkowej powieści, jak „Dom stu szeptów” Grahama Mastertona. Ten jeden ze współczesnych mistrzów horroru wziął pod lupę jakże klasyczny motyw nawiedzonego domu i… ograł go całkowicie po swojemu. Groza snująca się po starej posiadłości jest niemal namacalna, całkiem dosłowna, nie sposób od niej uciec. Stąd też całkowita świadomość bohaterów, którzy od grozy nie uciekają, a nawet ku niej suną, w jej kierunku właśnie podążają. Słyszą szepty, orientują się, że coś jest nie tak, gotowi są stanąć naprzeciw tego, co nadprzyrodzone i niesamowite. Czytelnicy podążają ich krokami, odkrywając grozę i absurd kryjący się pośród ścian, walcząc tak z nadprzyrodzonym, jak i własnymi lękami.

PULPOWY MISTRZ!

„Dom stu szeptów” miejscami straszy, miejscami bawi, co z pewnością zadziwi wielu, którzy horror kojarzą raczej stereotypowo – skupiając się na strachu i straszeniu właśnie. A horror korzysta przecież z humoru, absurdu, groteski nie od dziś. Warto dodać, że to podstawowe narzędzia przy operowaniu strachem, bo każdy dobry horror ma właściwości oczyszczające, katarktyczne, przełamujące pewne bariery między opowieścią a czytelnikiem. Ta właściwość nadaje gatunkowi wielowymiarowości, pozwala odczytywać kolejne historie na różnych płaszczyznach.

Graham Masterton okiełznał sztukę balansowania między humorem a grozą po mistrzowsku, co udowadnia chociażby najnowszym „Domem stu szeptów”, w której idealnie równoważy śmiech przetykany ciarkami grozy. Powieść czyta się z prawdziwą przyjemnością, czując te snujące się mgły wokół starej posiadłości, czując to poczucie narastającej tajemnicy, która zalęgła się w Allhallows Hall.

Kto nie miał jeszcze przyjemności obcować z prozą Grahama Mastertona – „Dom stu szeptów” to świetna wymówka, żeby spróbować! A kto Grahama Mastertona zna nie od dziś, ten niech szykuje się na pysznie pulpową opowieść o nawiedzonym domu, w której wszystko jest możliwe.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo szepty niosą się pośród ścian.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarz do: “Bezsenne Środy: „Dom Stu Szeptów” Graham Masterton – recenzja PATRONACKA

Dodaj komentarz: