„Niebo w kolorze siarki” Kjell Westö – recenzja

Przenikliwa do szpiku kości opowieść o dorastaniu, o przyjaźni, miłości i wszelkich ludzkich namiętnościach, które naznaczają nas za młodu, by wybuchnąć z impetem w dorosłym już życiu – „Niebo w kolorze siarki” Kjella Westö w porywającym przekładzie Katarzyny Tubylewicz.

NIEBO W KOLORZE SIARKI

„Kiedy piszę te słowa, minęło od tamtego dnia czterdzieści siedem lat, ale pamiętam go, jakby to było wczoraj. Jest tak, jakby całe moje życie było następstwem i przedłużeniem tamtej wyprawy rowerem do Rabellów.”

Tamtego lata chłopiec z Helsinek poznaje wyjątkowe rodzeństwo – Alexa i Stellę Rabellów, tym samym trafiając do ich okazałej posiadłości nad wodą. Wkrótce przekonuje się, że Rabellowie to specyficzna rodzina, która ma swoje słabości, swoje sekrety, ale ma też wpływy i pancerz, który chroni ich przed światem zewnętrznym. Chłopiec zanurzy się w tej rodzinie, stanie się niemal jej częścią, a Alex i Stella będą mu bliżsi niż kiedykolwiek przez kolejne, mijające lata. To u ich boku przeżyje pierwsze miłości, nienawiści, wielkie rozczarowania i równie wielkie zachwyty. To z nimi połączy go coś, czego nie będzie mógł wymazać do samego końca opowieści.

DEMONY DORASTANIA

„W każdej dobrej bajce jest miejsce na bezkresną ciemność, a ciemność ta pochodzi z przeszłości.”

Nic dziwnego, że Kjell Westö uznany jest za najbardziej cenionego współczesnego fińskiego autora, piszącego po szwedzku – jego „Niebo w kolorze siarki” to literacki majstersztyk i jedna z tych powieści, które mają szansę stać się współczesnymi klasykami, by przetrwać i przemówić do kolejnych pokoleń czytelników. W końcu nie ma nic bardziej uniwersalnego ponad czas dzieciństwa i dorastania – towarzyszące im bolączki, zdrady, czające się mroki i dręczące pytania są nam wszystkim tożsame, równie bliskie, co uniwersalne. Każdy z nas ma to jedno przełomowe lato, ten moment, gdy z niewinnego dziecka przeistoczył się w wyczekującą dorosłości poczwarkę, która czeka tylko na hasło, by narodzić się na nowo.

To oczekiwanie wybrzmiewa najsilniej w pierwszej części „Nieba w kolorze siarki” – tej poświęconej dzieciństwu i chwili największego przełomu. Do tamtej chwili chłopiec jakby nie istniał w pełni. Owszem, egzystował, był, miał mamę i tatę, zwykłe życie. Jednak w chwili, gdy na jego drodze stanęli Stella i Alex wszystko się odmieniło: zaistniał, odbił się w ich oczach, by stać się cieniem, jedną z satelit, które krążą wokół ukochanych mu planet. Chłopiec czuje siłę przyciągania, nie może przestać patrzeć, otacza się blaskiem tych, którzy znaczą więcej od niego, by wreszcie samemu stać się kimś. Wystarczyło to jedno spotkanie, by każde kolejne intensywniej przenikało naturę chłopca, dopasowując, szlifując, rzeźbiąc go od środka, by lepiej wpasował się w swój nowy, Rabellowy krajobraz. Miną lata, a on nawet jako dorosły mężczyzna będzie nosił piętno tej cudzej rodziny, ich grzechy i rozpacze.

Wystarczy kilka chwil z „Niebem w kolorze siarki”, by zorientować się, że mamy do czynienia z powieścią niezapomnianą, jedną z tych, które z gwałtownością zapisują się w sercu czytelnika. Niby nie dzieje się u Westö nic szczególnego – ot, chłopiec poznaje przyjaciół z bogatszej rodziny, zbliża się do nich, spędza każdy możliwy czas u ich boku, a mimo to… dzieje się przecież wszystko! Każde słowo wypowiedziane lub przemilczane, każdy gest, każdy moment odbije się echem w przyszłości bohaterów. To, co przeżyli razem, to, czego nie mogli już przeżyć, chwile, które odeszły w zapomnienie – kształtuje dzieci i buduje dorosłych, jakimi się staną.

Warto przyznać, że w pewnym momencie powieść traci rozbieg, traci też rozmach – im bliżej finału, tym bardziej Kjell Westö tonuje całość, tworząc ciekawy kontrast dla dynamicznego dzieciństwa i statecznej dojrzałości. Niech Was jednak nie zrazi ten zabieg, jest on bowiem celowy, wykreowany z rozmysłem, by w finale z impetem zamknąć klamrą całość. Takie opowieści jak „Niebo w kolorze siarki” to czysta przyjemność lektury, nie tylko dla wysmakowanego w prozie pięknej czytelnika. Westö jest uniwersalny, pozwala się wyciszyć i być może przypomnieć sobie te wszystkie sprzeczne uczucia, jakie towarzyszyły naszemu dzieciństwu.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Komentarz do: “„Niebo w kolorze siarki” Kjell Westö – recenzja

Dodaj komentarz: