Bezsenne Środy: „Szkarłatna wdowa” i „Sabat czarownic” Graham Masterton – recenzja

Nie serce i wiara silniej mówią do niej, a mędrca szkiełko i oko… Poznajcie niezwykłą serię thrillerów historycznych z elementami grozy o niejakiej Beatrice Scarlet, XVIII-wiecznej alchemiczce i aptekarce, która zmierzy się ze zbrodnią i z zabobonem – „Szkarłatna wdowa” i „Sabat czarownic” Grahama Mastertona.

BEATRICE SCARLET

Pierwsza połowa XVIII wieku, Londyn. W rodzinie słynnego londyńskiego aptekarza o alchemicznych skłonnościach przychodzi na świat mała Beatrice. Szybko okazuje się, że dziewczynka jest rezolutna i pojętna, więc gdy przychodzi czas, zaczyna uczyć się fachu ojca, tworząc i prokurując przeróżne mikstury, mazidła i tinktury. Beatrice zna się na zielarstwie, na chemii, kieruje się rozumem, nie sercem, potrafi patrzeć na sprawy z perspektywy prawdziwej racjonalistki. Jej umiejętności i talenty przydadzą się, gdy dorośnie i założy własną rodzinę. Tak w rodzinnym Londynie, tak też za oceanem, w Nowym Świecie, na drodze staną jej przemoc, zbrodnia i zabobon, a ona jako jedyna będzie potrafiła oddzielić kłamstwo od prawdy.

RACJONALNYM OKIEM

Graham Masterton wyciągnął najcięższe działa – zanurzył się w odmęty historii i wyszedł z tej przygody zwycięsko. W wywiadach autor opowiada, że zawsze chciał postawić sobie wyżej poprzeczkę napisać thriller historyczny, cofnąć się w czasie… To nie jest wcale taka prosta sprawa, bowiem historia ma to do siebie, że warto trzymać się w niej faktów, warto trzymać się realiów, co szczególnie w prozie gatunkowej może stanowić dodatkowe wyzwanie. Masterton wspomina, jak podczas pisania szukał opisów przedmiotów codziennych, dobierał kostiumy dla swoich postaci, kreował miejsca, w których przyjdzie im mieszkać. Największym wyzwaniem jednak były niezwykłe umiejętności naszej bohaterki – od właściwości medycznych konkretnych ziół i naparów, po używanie trucizn, dostępność poszczególnych składników czy wiedzę dostępną w tamtym czasie i tamtej epoce.

Dodatkowe wyzwanie stanowiła również pozycja samej Beatrice. Beatrice jest kobietą, a to sprawia, że zarówno w środowisku londyńskich aptekarzy, jak i pośród mieszkańców kolonii protestanckiej w Nowym Świecie jej działalność stanowiła nie lada kłopot. Masterton zanurza czytelników w czas polowania na czarownice, gdy wystarczyło jedno krzywe spojrzenie, jedno zachowanie odchodzące od normy, jedna okoliczna świnia, którą zmogło w błocie, by zostać skazaną przez sąsiadów, a nawet bliskich. I chociaż Beatrice musi mierzyć się nie tylko z koniecznością poddania się ustalonym regułom, nie tylko podążać za zasadami swojej społeczności, ale z naturalnością i wnikliwością potrafi sprzeciwić się im wtedy, gdy przemoc eskaluje, a zwykli ludzie tracą rozum i poddają się zbiorowej panice. To zderzenie rozumu i serca to podstawa tej serii, konflikt, który wybrzmi najgłośniej w nadchodzącym dopiero wieku XIX, ale tu, w połowie wieku XVIII nabiera dodatkowego wymiaru.

W końcu – co najważniejsze – jak na mistrza opowieści strasznych i niezwykłych Masterton nie zostawia nas, miłośników grozy, na lodzie. Nasza bohaterka stawia czoła temu, co niewyjaśnione, co dziwne i nienaturalne. W „Szkarłatnej wdowie” niepokojące wydarzenia niszczą spokój niewielkiej osady. Przybywa tam ktoś, kto zna wszystkie odpowiedzi, kto wmawia mieszkańcom szatańskie sztuczki i czarowne spojrzenia. W jednej chwili zaczyna się wytykanie palcami, padają oskarżenia, ludzie z przyjaznych stają się podejrzliwi. Tak i w „Sabacie czarownic”, dla niektórych zniknięcie dziewcząt z londyńskiego przytułku może oznaczać tylko jedno – oddały się w łaski samego diabła, przepadły ich ciała i dusze. Kiedy sztuczki i triki odwracają wzrok gawiedzi, tak w oparach ogólnej histerii rodzi się najgorszy wymiar zła. I Beatrice Scarlet potrafi je dostrzec.

Masterton umiejętnie balansuje tu między tym, co zwyczajne a tym, co potworne, okrutne, bezlitosne. Tak w „Szkarłatnej wdowie”, jak i w „Sabacie czarownic” znajdziemy sceny zatrważające, obrzydliwe i makabryczne. To w tym scenach thriller płynnie przenika groza, horror, to tutaj wybrzmiewa kunszt Grahama Mastertona i jego mistrzostwo operowania gatunkiem.

I nic tylko się cieszyć, że „Szkarłatna wdowa” i „Sabat czarownic” to dopiero początek opowieści o Beatrice Scarlet – autor zapowiada kolejne tomy, a biorąc pod uwagę ogrom mastertonowej wyobraźni, można oczekiwać, że najpotworniejsze wciąż jeszcze przed naszą bohaterką i nami czytelnikami. Nie mogę się doczekać!

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Albatros.

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „Szkarłatna wdowa” i „Sabat czarownic” Graham Masterton – recenzja

Dodaj komentarz: