Nagroda Czarnego Kruka dla najlepszych horrorów z najlepszych, kolejne najlepsze horrory i najgorsze też. Zapraszam!
NAGRODA CZARNEGO KRUKA 2024
„Pan Kołysanka” J.H. Markert
Tajemniczy tunel kolejowy. Chłopak w śpiączce. Niepokojące wydarzenia, które prowadzą do narodzin prawdziwego koszmaru. I mała społeczność, która z owym koszmarem musi się zmierzyć. Markert to moje tegoroczne odkrycie, którym dzielę się z Wami szczodrze i zamierzam dzielić się bardziej. „Pan Kołysanka” to horror z krwi i kości. Znakomita forma, bohaterowie, na których nam zależy, motyw snów i śpiączki, który od razu przyciąga naszą uwagę. Czego tu nie lubić? Nie wiem, ale powtórzę: potrzebujemy więcej Markerta w naszym życiu.
„Po zbutwiałych schodach” Anna Musiałowicz
To taka niepozorna książka. Historia kamienicy, w której czas już się zatrzymał. Został tylko jeden lokator w jej murach. Ale, jej ściany mają oczy, mają uszy i lubią mówić, lubią opowiadać, a on lubi ich słuchać. I tak snują opowieści o minionych mieszkańcach kamienicy. Tutaj zło czeka przyczajone w cieniu i czeka na ten jeden nieodpowiedni ruch. Całość jest diabelnie niepokojąca, wchodzi pod skórę i osadza się ciemnością. Anna Musiałowicz ma niezwykłą wrażliwość pióra, która sprawia, że jej groza jest inna od wszystkich. Sama przyjemność.
NAJLEPSZE HORRORY 2024
„Walhalla” Graham Masterton
Obiecałam jedna grahamkę w tym zestawieniu i jest – moja ukochana historia nawiedzonego domu. Ale JAKIEGO NAWIEDZONEGO DOMU! To rezydencja, której poprzedni ekscentryczny i bajecznie bogaty właściciel przeszedł do legendy. Mrocznej legendy. Nic więc dziwnego, że dawne życie wciąż krąży po korytarzach tytułowej Walhalli. Tak, ta powieść to baja i jedna z najlepszych historii o nawiedzonych domach, jakie kiedykolwiek czytałam, a czytałam ich całkiem sporo.
„Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady Hendrix
To moja ulubiona teraz powieść Hendrixa, który jest jednym z mistrzów współczesnego postmodernistycznego horroru. Tym razem wziął na tapet motyw nawiedzonego domu i stworzył opowieść, która jest i przerażająca, i smutna. Para rodzeństwa musi pozbyć się domu po tragicznie zmarłych rodzicach. Domu, w którego murach czai się coś złowrogiego. Coś, co cieniem rzuciło się na całe życie tej rodziny, chociaż wydawać by się mogło, że odeszło w niepamięć. Teraz, w obliczu śmierci właścicieli – to coś powraca i dom ożywa tysiącem oczu. To jedna z najstraszniejszych powieści ostatnich lat, która straszy szczerze i z rozmysłem. Bywa zabawna, bywa przygnębiająca, ale w gruncie rzeczy jest – przerażająca. A to był tylko zwykły dom na przedmieściach.
„Żywok” Magdalena Sobota
Prawdziwa perełka ze słowiańskim sznytem. Historia wioski ukrytej w górach i sekretu, który żyje tam pośród drzew. To groza, która działa na wszystkie zmysły i przenosi nas do miejsca mrocznego, tajemniczego, niezbadanego. Do starego lasu, gdzie żyją istoty starsze od ludzi. Pełen zachwyt grozy.
„Ten głód” Chelsea G. Summers
Kanibalizm i kulinaria w jednym, czyli historia pewnej krytyczki kulinarnej, która po latach żerowania na swoich ofiarach teraz odsiaduje wyrok dożywocia i snuje swoją opowieść. To horror kampowy, znakomity, to najbardziej apetyczna książka tego roku. I najbardziej odpychająca. Makabryczna i pełna niespodzianek.
„Nasze podmorskie żony” Julia Armfield
To połączenie horroru psychologicznego, kosmicznego (motywy weird fiction) i dramatu emocjonalnego. Dopisek o romansie na okładce proszę zignorować- to opowieść o miłości i stracie, poza czystą grozą i body horrorem, czyli horrorem ciała i cielesnej metamorfozy. Całość jest bardzo smutna, bo to historia kobiety, która wraca do domu po podwodnym wypadku i nie może się z tym pogodzić. Tutaj ocean daje całe pole interpretacji.
„Mój dom” Tomasz Sablik
Ten tytuł rósł we mnie ostatnie miesiące. To historia niejakiego Edwarda, który żył w pewnym domu u boku swojej ukochanej Emilii i snuł swoją przedziwną historię. Historię pełnego traum dzieciństwa, dziadka o demonicznym obliczu, znaków, które zwiastowały śmierć. I domu, którego piwnica skrywa pewien sekret… To horror psychologiczny, niespieszny, zagadka, którą musimy poskładać sami. I tak jak mówię – rośnie z czasem.
„Im mroczniej, tym lepiej” Stephen King
W końcu – W KOŃCU – King powrócił do nas z opowieściami grozy, w końcu wywołał prawdziwy niepokój, w końcu zrobił prezent wszystkim tym, którzy czekali na grozę w jego wykonaniu. Przed nami 12 opowiadań, krótszych i dłuższych (dwie nowele). Zakres tematów: przyjaźń, ufo, prekognicja, śmierć, tajemnica, ostatnia pandemia, grzechotniki i demony, i DUŻO MROKU! Bez politykowania, a to się wyjątkowo ceni! Uwielbiam Stephena Kinga w tej krótkiej formie, uważam, że w opowiadaniach najlepiej widać jego talent do snucia opowieści niesamowitych. Nie jest to „stary dobry King”, ale najbliżej jak go mieliśmy od lat.
„The Butcher” Joyce Carol Oates
Jak nikt nie wyda tej powieści Oates w Polsce to uznam to za duży duży błąd. To porywająca, chora na głowę i okrutna historia tytułowego Rzeźnika, XIX-wiecznego lekarza, który specjalizuje się w… kobiecej psychice i kobiecej fizjonomii. Pracuje w renomowanym szpitalu psychiatrycznym i tam prowadzi swoje eksperymenty. Do czasu. Genialna fabuła prowadzona z kilku perspektyw ukazuje zło, którego nie chcemy dostrzec. Wow.
NAJGORSZE HORRORY 2024
„Dwór na Martwym Polu” Joanna Pypłacz
To jest powieść, na której najmocniej zawiodłam się w tym roku. Powody są dwa. Po pierwsze, nakręcałam się na nią od miesięcy i liczyłam, że zmiecie mnie z planszy. To się nie wydarzyło. Po drugie, okazało się, że jest to wstęp do historii, której rozwiązanie dopiero nastąpi w drugim tomie „Guwernantka”. Oczywiście, przeczytam i wtedy dam znać, czy obie historie są tak spójne, jak na to liczę. Ale ba razie jestem zawiedziona histeryczną bohaterką i fabułą, która nie dała mi odpowiedzi, na które liczyłam. Szkoda, ale druga szansa dla autorki będzie już niebawem. Jeśli okaże się, że od razu warto czytać oba tomy naraz, to dam Wam znać.
„Dom z liści” Mark Z. Danielewski
Proszę nie tupać nogami – dobrze wiedzieliście, że ten cały „Dom z liści” pojawi się tutaj. To kwestia przegadania tej książki, jej rozdmuchania do nieprzytomności. W końcu sama fabuła jest całkiem niewidowiskową historią o nawiedzonym domu. Tutaj liczy się forma – postmodernistyczny monument pełen nawiązań, borgesowskich labiryntów, gier z czytelnikiem, które doceniam obiektywnie, ale subiektywnie to ja jako czytelniczka zmęczyłam się i postarzałam o 10 lat. Cieszę się, że mam już ten tytuł za sobą.
Bo warto czytać.