
Zagryzałam paluchy z nerwów! Zresztą, nie po raz pierwszy przy książce Klaudii Muniak. To autorka thrillerów medycznych, która nie bawi się w tańcu. W „Śladzie krwi” nie oszczędza ani czytelników, ani bohaterów.
Weronika zostaje porwana. Przez kogo? Trudno powiedzieć. Ma związane ręce, związane oczy, przetrzymywana jest w śmierdzącej piwnicy. Nie jest sama. Razem z nią przebywa w piwnicy druga ofiara zwyrodnialca, kobieta, która cierpi prawdziwe kartusze. Weronika jednak nie cierpi, bez względu na to, do czego posuwa się porywacz. Weronika bowiem jest wyjątkowa i… Nie czuje bólu. Jednak nawet ona ma swoje granice.

Wernika cierpi na bardzo rzadką przypadłość – nie odczuwa bólu. Co więcej, nie odczuwa ani stresu, ani strachu. To mutacja jednego z genów, w książce znajdziemy ciekawy opis wraz z podanym przykładem osób, które cierpią na to w rzeczywistości. Jest to bowiem cierpienie, chociaż w innym tego słowa znaczeniu. Ciało naszej Weroniki pokryte jest bliznami. Nie czuje bólu, więc nie zdaje sobie sprawy z powagi rzeczy, jakie się jej przytrafiają od dziecka. To fascynujące zarówno dla nas, jak i dla zwyrodnialca, w którego ręce trafiła, a który ma wobec niej pewne plany…
To jest jeden z najlepszych i najciekawszych thrillerów ostatnich miesięcy. Jest przewidywalny w kontekście znalezienia sprawcy, ale to dlatego, że chodzi w nim o coś zupełnie innego. O obserwowanie reakcji naszej bohaterki. O grę, której zasadom nie chce się poddać. O jej fascynujące ciało, które nie poddaje się temu, co tak osłabia zwykłego człowieka. Uwielbiam i koniecznie zachęcam do czytania!
O.
*We współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.