„Uziemieni” recenzja Klubu Marudnych Zaczytanych Ciotek

Siedem różnych bohaterów, siedem różnych autorek, jedna winda i jedno przełomowe spotkanie w uziemionej windzie popularnej stacji telewizyjnej w Uziemionych.

A utknęli w niej, Joe, który marzył jedynie, by dostać się na staż do telewizji i urwał się z wycieczki szkolnej, by zyskać swoją szansę. Sasha, która chce tylko dostarczyć paczkę i zadowolić swojego ojca, pracownika firmy kurierskiej. Hugo, czyli największy przystojniak o pozornie intensywnym poczuciu własnej wartości i bogactwie. Dawson, który jedyne czego pragnie to zniknąć i wtopić się w tłum. Kaitlyn, która walczy z utratą wzroku, ale udaje sama przed sobą, że choroba nic nie znaczy. Velvet o wyjątkowym imieniu i dziewczyna, która przyciąga uwagę. I ten tajemniczy ktoś, kto odmieni życie całej szóstki i połączy ich na zawsze. Cała grupa będzie spotykać się w każdą rocznicę przez pięć kolejnych lat, by upamiętnić tamto spotkanie i podsumować wydarzenia ostatnich miesięcy.

W Uziemionych na pierwszy plan wybija się struktura powieści podzielona na kolejne spotkania bohaterów, kolejne lata i tym samym kolejne etapy ich życia. Poznajemy ich sekwencjami, po kawałku, obserwując zmiany, jakie zachodzą, przeżywając ich wzloty i upadku. Otrzymujemy wyłącznie okruchy ich problemów, jednych więcej, innych mniej, ale możemy dostrzec, że każdy szóstki bohaterów z czymś walczy, z czymś się zmaga na swój własny sposób. Najbardziej widoczna jest tutaj potrzeba akceptacji, bez względu na pozycję społeczną postaci czy jej doświadczenie oni wszyscy w tej windzie są zagubieni, uziemieni dosłownie w jakiejś przełomowej chwili i szukają jedynie motywacji, by coś zmienić.

przeł. Krzysztof Hubert Olszyński

Uziemieni to opowieść o walce o swoje marzenia, o swoje przekonania, o poszukiwaniu swoich dorosłych tożsamości i tym samym wchodzeniu w dorosłość. To także powieść o przypadkach, które rządzą życiem i prowadzą w nieoczekiwanych kierunkach, mają też nieoczywiste konsekwencje. I o przyjaźni, która rodzi się tam, gdzie najmniej byśmy jej wypatrywali, przyjaźni, która może przetrwać nawet lata. Mamy tu ciekawy koncept, mamy siedem autorek, których głosów co prawda w polskim przekładzie nie słychać, ale które są obecne w strukturze narracyjnej. I samego narratora wszechwiedzącego obserwatora o ciętym języku, krytycznego względem bohaterów, który nie oszczędza ich nawet w najtrudniejszych momentach życia.

Dla młodych czytelników wchodzących w dorosłość, którzy nie wiedzą, co jeszcze czeka ich na drodze powieść sprawdzi się jak znalazł!

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zielona Sowa. <3

**Zapraszam na filmik i na konkurs!

Dodaj komentarz: