To jest pewne, że człowiek, co knuje zemstę, zachowuje świeże swe rany, które w przeciwnym razie zagoiłyby się i zarosły.
Francis Bacon
Podobno zemsta najlepiej smakuje na zimno, a na dokładkę ma słodki smak. Nie ma nic przyjemniejszego ponad pyszną wendetę, czyli tradycyjne oko za oko, ząb za ząb, jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Podnosi się poziom adrenaliny, serce pompuje krew szybciej i szybciej, a kiedy nadchodzi spełnienie ma w sobie coś szczególnego, coś, co porównać można z najwspanialszą cielesną rozkoszą, bo w końcu cudza krzywda, zdobyta w odwecie, nabiera jeszcze większego znaczenia. Ludzkość od początku swoich dziejów prześcigała się w najwymyślniejszych, najokrutniejszych sposobach, by zemścić się na tych, którzy zawinili. Tortury, zabójstwa, gwałty, podrzucanie trupów, urządzanie uczt z ludzkiego mięsa to w zasadzie kropla w morzu niepojętej przemocy, a wszystko po to, by oczyścić swoje imię i honor, które im odebrano.
Zemstę obrzydliwą, zemstę tak zboczoną i wypaczoną, że aż śmieszną, zemstę, która stała się swoistą tradycją amerykańskich wzgórz i przechodziła z pokolenia na pokolenie opisuje niedościgniony mistrz horroru ekstremalnego, czyli Edward Lee w powiastce Header.
Agent specjalny Stewart Cummings prowadzi zwyczajne, niemal nudne policyjne życie, naznaczone prywatną tragedią. Choroba jego ukochanej żony zabrała już wszystkie ich oszczędności, teraz rachunki za lekarza i najsilniejsze leki zabierają niemal całą pensję każdego miesiąca. Nie widać światełka w tunelu. Kiedy nadarza się okazja niekoniecznie legalnego dorobienia na boku, Cumming decyduje się zaryzykować. Nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce rozpocznie śledztwo w sprawie serii niewyjaśnionych, drastycznie brutalnych zbrodni i natrafi na trop prawdziwego zwyrodnialstwa. Zwyrodnialstwa, które niczym szaloną tradycję miejscowi przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. W końcu okoliczne wzgórza mają wyjątkowo ciekawych mieszkańców.
A headers the worst thing these rubes out here could think of. Its like the law of the hills. ()
But you have to admit, the hills are a strange place. Its like another world.
Czym jest ten tytułowy header? To pytanie inspiruje do poszukiwań, pcha naprzód fabułę i jednocześnie intryguje samego czytelnika. Mogę Wam obiecać, że nie jest to ten dosłowny nagłówek, chociaż już z głową, z główką i łepetynką ma wiele wspólnego. Ma również co niego wspólnego z mózgiem. Jeśli dodać do tego kilka innych ważkich elementów, powiedzmy narzędzia i organy, jeszcze motyw i odpowiednie miejsce, to dostaniemy odpowiedź. Chociaż nie jestem do końca przekonana, czy chcemy znać odpowiedź na to pytanie, bo jak to bywa w prozie Edwarda Lee im więcej okrucieństwa na granicy szaleństwa, im więcej spermy, krwi, mózgów okraszonych seksualnym rozpasaniem, tym bardziej zanurzamy się w ciemności, w otchłani, która lepiej, by nigdy nie odpowiedziała nam spojrzeniem.
Header Edwarda Lee, podobnie jak Bighead, czy Minotauress, to jedna z tych opowieści w jego dorobku, które zaliczyć można do historii z okolicznych wzgórz, redneckich opowiastek, którymi straszy się dzieci białej hołoty, opartych o zmyślone legendy, o zdziwaczałe, hardcorowe koncepty, które ocierają się o grozę, ale jednocześnie bawią na swój wyjątkowy sposób. Oczywiście, wykraczają drastycznie poza granicę dobrego smaku. Tutaj rządzi kanibalizm, zwierzęcy seks, który nawet seksem nie jest, ale jakąś wymyślną walką na śmierć i życie. Przemoc tak jaskrawa i przerysowana, że w zasadzie od razu można założyć, że czytelnika otoczy morze flaków, gore, różnorodnych płynów ustrojowych, a całość spowije smród gnijącego mięsa i krwi. Dla fanów grozy ekstremalnej Header to kolejna pozycja obowiązkowa.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo sama myśl o headerze ściąga mi sen z powiek. 😉
O.
*Recenzja powstała we współpracy z portalem Okiem na Horror. <3
Chcę się zabrac za Edwarda Lee chociaż jak na razie po polsku 🙂 Mam już na liście „Ludzie z bagien” więc może polecisz coś jeszcze tego autora już przetłumaczone?
Wybór jest malutki, ale godny – zarówno „Sukkub”, „Ludzie z bagien”, jak i „Golem” są świetnymi powieściami wprowadzającymi w klimat horroru ekstremalnego, ale to zbiór opowiadań „Wypuść mnie, proszę” pokazuje prawdziwe oblicze hardcoru. 🙂
Oj tak, i te pointy w niektórych… 😀
Dziwne. Nienawidzę horrorów jako filmów, a książki bardzo dobrze mi się czyta 🙂 Ja także nie miałam kontaktu z prozą tego autora i chyba pora na nadrobienie zaległości. A ta historia zapowiada się ciekawie, niby brzmi jak zwykły kryminał, ale okazuje się że to coś o wiele bardziej strasznego. To lubię. Byle nie późno w nocy 😀
Pozdrawiam serdecznie!