„My, marzyciele” Imbolo Mbue – recenzja

bombla_mymarzyciele

“I like to be in America!
O.K. by me in America!
Ev’rything free in America
For a small fee in America!”

West Side Story

Ameryka. Ziemia Obiecana. Azyl. WOLNOŚĆ pisana największymi literami. Miejsce, gdzie wszystko jest możliwe, a człowiek może stać się kimś, bez względu na urodzenie. Kariera od pucybuta do milionera. Od podrzędnej aktoreczki do gwiazdy srebrnego ekranu. Od lepianki i slumsów w gorszej dzielnicy po marmurowe posadzki Wall Street i Piątej Alei. W końcu pogoń za szczęściem wpisana jest tam w konstytucję. Przynależna każdemu obywatelowi. Już sam fakt bycia Amerykaninem to przywilej, wyznacznik luksusu nie tylko w zachodnim świecie. A w tym kraju, który jawi się niczym bajeczna obietnica jest miasto, wrota, port, który od pierwszych swoich chwil witał nowych przybyszy – Wielkie Jabłko – Nowy Jork. Kolorowe ulice, pełne kolorowych ludzi, a wszyscy oni gdzieś pędzą, mijają się, ulepszają, spełniając marzenia…

Nowy Jork z jego bogactwem, przepychem oraz tysiącami możliwości staje się tymczasowym spełnionym marzeniem dla bohaterów niezwykłej, zaskakująco uniwersalnej debiutanckiej opowieści autorstwa Imbolo Mbue – „My, marzyciele”.

„– Dziękuję Bogu i wierzę, że jeśli będę ciężko pracował, to czeka mnie tu dobre życie. I moi rodzice w Kamerunie też będą dobrze żyć. A jak mój syn dorośnie, to będzie kimś, kimkolwiek zechce. Wierzę, że dla Amerykanina wszystko jest możliwe. Naprawdę w to wierzę, proszę pana. I mam nadzieję, że mój syn wyrośnie na takiego wielkiego człowieka jak pan.”

Jende Jonga, kameruński imigrant mieszkający z żoną i synkiem w Harlemie przybył do Stanów Zjednoczonych, by ciężką pracą zapewnić godne warunki życia swojej rodzinie, oraz przyszłość w nowej, wymarzonej ojczyźnie. Tuż przed legendarnym upadkiem Lehman Brothers Jende dostaje posadę jako szofer Clarka Edwardsa, jednego z najważniejszych członków zarządu spółki. Dzięki tej pracy, swojemu nowemu pracodawcy oraz jego rodzinie może z radością myśleć o przyszłości, o zapuszczeniu korzeni w Ameryce, o zostaniu Nowojorczykiem. Ale nieuchronny kryzys nadchodzi – pojawiają się sekrety, tajemnice, a Lehman Brothers upada z hukiem. Piękny sen zamienia się w zaczątek koszmaru…

okladkowy252

Niezwykłe, jak Imbolo Mbue udało się uchwycić w portrecie dwóch rodzin wszystko to, czym są współczesne Stany Zjednoczone, oraz kim są ci, którzy przybywają do tego kraju, by szukać nowego, lepszego życia. Jende Jonga reprezentuje obywateli całego świata – każdego zapatrzonego w Statuę Wolności przybysza, który wierzy, że gdzie jak gdzie, ale tutaj, na amerykańskiej ziemi, musi mu się powieść. Jende i jego żona są poczciwi, wierzą w lepszy, wspaniały świat, są gotowi na osobiste poświęcenia, bo wciąż wierzą, że ciężką pracą zdobędą wszystko. Także amerykańskiej obywatelstwo, czyli dowód zaufania amerykańskiego rządu. Natomiast rodzina Edwardsów stanowi żywy obraz współczesnego społeczeństwa Stanów. Ludzie na samym szczycie, bez skrupułów, ale doceniający wysiłek innych, potrafiący zachować się sprawiedliwie, kiedy wymaga tego sytuacja. W kryzysie jednak słabi jak nowo narodzone dzieci, upadający dramatycznie coraz niżej wraz z ich ideałami. Znajdzie się tu jednak miejsce na podążanie za szczęściem, bo w końcu niezłomność w tej gonitwie to najbardziej amerykańska cecha z możliwych.

Każdy komu marzy się trawa zieleńsza od tej z jego ogródka powinien sięgnąć po tę niesamowicie przejmującą opowieść. Imbolo Mbue dokładnie wiedziała jak pokazać Stany Zjednoczone, które niewiele mają już z tych potężnych, niepokonanych Stanów Zjednoczonych zrodzonych z marzeń Johna Adamsa,  Thomasa Jeffersona i Benjamina Franklina. Amerykę, która potrafi zawieść nawet ciężko pracujących ludzi, nawet tych, z których pewnego dnia mogłaby być naprawdę dumna.  „My, marzyciele” czyta się jak rodzinną opowieść o wierze w marzenia, jak przypowieść o ludziach, którzy postanowili spróbować, jak o tych, którzy mogli wszystko i nagle nie mogli już nic. Tylko naprawić szkody wokół siebie.

Imbolo Mbue nazywa się pisarką o głębokiej empatii i właśnie ta wspaniała cecha sprawia, że „My, marzyciele” jest idealną opowieścią dla wszystkich, których wciąż nie ma TAM, gdzieś za oceanem, którzy myślą o wyjazdach, o zmianach, o nowych obywatelstwach w kraju pozornej szczęśliwości. A może ta szaleńcza pogoń za wyimaginowanym szczęściem nie jest wcale pisana? Może to szczęście na zawsze miało pozostać nieuchwytne?

O.

paseczeknaskroty

FABUŁA:

  • Jende Jonga, kameruński imigrant, przybył do Stanów Zjednoczonych, by ciężką pracą zapewnić godne warunki życia swojej rodzinie, oraz przyszłość w nowej, wymarzonej ojczyźnie. Tuż przed legendarnym upadkiem Lehman Brothers Jende dostaje posadę jako szofer Clarka Edwardsa, jednego z najważniejszych członków zarządu spółki. Ale nieuchronny kryzys nadchodzi – pojawiają się sekrety, tajemnice, a Lehman Brothers upada z hukiem, tak jak marzenia Jende.

TEMATYKA:

  • Imigracja, Stany Zjednoczone, Ameryka, ziemia obiecana, amerykański sen, pogoń za szczęściem.

DLA KOGO?

  • Dla wszystkich, którym marzy się lepszy wspaniały świat za oceanem.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga. <3

podziekowanienewsonia

**Zapraszam na filmik!

Komentarz do: “„My, marzyciele” Imbolo Mbue – recenzja

Dodaj komentarz: