„Wszystko razem” Ann Brashares – recenzja

Ach, te rodzinne historie! Te rodzinne perypetie! Te całe rody, których dzieje czytelnicy tak pożerają od wieków! Te sagi nieskończone, galimatias emocjonalny, te skomplikowane więzi, zależności, miłości i nienawiści! Od zawsze motyw rodziny w literaturze mocno oddziaływał na zbiorową wyobraźnię, bo w końcu każdy z nas ma jakąś rodzinę, ma bliskich, rozumie te zakręcone często sytuacje, które mogą nawet wydawać się absurdalne, dopóki nie poznamy losów innych i okaże się, że truizm Lwa Tołstoja o nieszczęśliwych rodzinach to najprawdziwsza życiowa prawda.

Ann Brashares wykorzystuje ten jeden z najpopularniejszych motywów w literaturze i obraca go na swój unikatowy sposób w młodzieżowej opowieści o rozbitej rodzinie Wszystko razem.

Ray i Sasha każdego lata mieszkali w tym samym domu, dzielili wszystko, od książek, przez łóżko, pracę i rodzeństwo. Mogli mieszkać obok siebie, a tak naprawdę istnieli jakby w dwóch oddzielnych światach. Bo przez wiele lat Ray i Sasha nigdy nie mieli szansy się poznać, a jedynie ten letni dom na Long Island, dom, które każde z nich dzieliło z drugą częścią rodziny, był ich namacalnym punktem wspólnym. Kiedy pewnego lata w końcu przyjdzie im się spotkać, ich rodziny zostaną wystawione na największą próbę.

U Ann Brashares wszystko zaczyna się od nienawiści, od małżeńskiego konfliktu, którego nie złagodził nawet czas, a który naznacza kolejne pokolenia, zaburza więzi i tłamsi kolejne relacje. Przed oczami czytelnika wyłania się portret rodziny zniszczonej, w ciągłym konflikcie, która walczy już nie tylko ze sobą nawzajem, ale też z oczekiwaniami innych. Rodziny absolutnie nietypowej, bo złożonej z czterech dorosłych i piątki dzieciaków, z czego dwoje nie miało nawet szansy się spotkać. Na tym skomplikowanym, pogmatwanym tle rodzi się równie wykraczające poza normę uczucie. I tak niewinne dzieciaki zmuszone są płacić za błędy rodziców, za decyzje sprzed lat, za upór i niemoc pojednania.

Wszystko razem to bolesna opowieść, której przekaz z pewnością trafi do wrażliwych, młodych czytelników. Ann Brashares dotyka tematu skomplikowanych więzi rodzinnych, poświęcenia, straty, rodzinnego smutku, ale także rasy i odmienności, która potrafi pozostawić ślad nawet pośród bliskich. To historia rozwodu, który zmienił wszystko, zadał ból, zrodził kolejne konflikty, a mimo wszystko, po latach, w ostatecznym rozrachunku stał się przyczynkiem do czegoś nowego. Może to, co nowe nie jest idealne ponaznaczane bliznami, szramami, pełne niepokoju i bólu z przeszłości ale ma szansę pewnego dnia przemienić się w coś pięknego. Innego, niedoskonałego, ale pięknego w swojej niedoskonałości.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem YA!

**Zapraszam na filmik i na rozdanie!

Komentarz do: “„Wszystko razem” Ann Brashares – recenzja

Dodaj komentarz: