Nicholas Reynolds demaskuje sekretny rozdział życia jednego z najznamienitszych amerykańskich pisarzy w biografii Towarzysz Hemingway. Pisarz. Żeglarz. Żołnierz. Szpieg.
Mogłoby się wydawać, że życiorysy współczesnych sławnych, nagradzanych, znanych na całym świecie ludzi kultury nie mogą już skrywać żadnych tajemnic. Wszystko zostało powiedziane, skrupulatnie zarchiwizowane, oznaczone i zaszufladkowane. Nie ma sekretów, nie ma niedomówień, prawda obiektywna i jedyna możliwa spisana została wielokrotnie, a kolejne dzieła zanalizowane pod każdym możliwym kątem. Ale nagle pojawia się zgrzyt. Coś nie pasuje, coś nie styka i okazuje się, że nie ma jednej prawdy, ale jest tajemnica. Jest mrok, z którego wyłania się druga, nieznana do tej pory twarz. Nie pierwszy i nie ostatni raz wydarza się coś takiego, jednak trzeba przyznać, że w przypadku Ernesta Hemingwaya rewelacje o jego działalności politycznej pozostawiają niezatarte wrażenie i kładą się cieniem na ostatnich latach życia pisarza.
Przez całe życie, jeszcze nim podjąłem pracę w CIA, chciałem odsłaniać zakulisowe sprawy. Poszukiwania zawsze mnie pociągały. Uważałem za naturalne, że jedna wizyta w archiwum prowadzi do następnej. Kolejna mało znana książka o wojnie domowej w Hiszpanii, drugiej wojnie światowej czy czasach zimnej wojny prowokowała do szukania następnej. I tak przez blisko trzy kolejne lata wypełniałem kontury nowego portretu Hemingwaya ().
Nicholas Reynolds były pułkownik U.S. Marines, wieloletni pracownik Centralnej Agencji Wywiadowczej, a potem historyk w muzealnym wydziale CIA przeszukując archiwa natrafił na intrygujący ślad, by po nitce do kłębka odkryć nieznane dotąd fakty, wiążące Ernesta Hemingwaya nie tylko z FBI, nie tylko z Biurem Służb Strategicznych (OSS), pierwszą amerykańską agencją wywiadowczą, nie tylko z Biurem Wywiadu Marynarki Wojennej (ONI), ale jednocześnie ukazujące jego skomplikowaną współpracę z NKWD Ludowym Komisariatem Spraw Wewnętrznych, poprzednikiem KGB w Związku Radzieckim. To szokujące odkrycie skłoniło Reynoldsa do dalszych badań, kolejnych poszukiwań, by wkrótce przekonać się, że ostatnie lata życia Hemingwaya, naznaczone były niepojętym rozdarciem. Rozdarciem człowieka, którego życiowym mottem było po pierwsze przetrwać, a który sam nie wytrzymał narzuconej przez siebie presji.
Z lektury Towarzysza Hemingwaya wyłania się portret człowieka który odbiega znacząco od wizerunku, który tak dobrze znany jest w historii literatury silnego, niemal niezłomnego, jowialnego Amerykanina, boksera, myśliwego, żeglarza, żołnierza i wreszcie pisarza, któremu nieobce były wojenne fronty, afrykańskie safari, czy przestrzenie oceanów na całym świecie. Nicholas Reynolds demitologizuje jego postać, pokazując jak tragicznym i rozdartym wewnętrznie człowiekiem był Hemingway, jak bardzo zagubionym i wreszcie zrozpaczonym u schyłku swojego życia. To postać tragiczna bojownik i idealista, buntownik przeciw uciskowi i generalnie wszelkiej władzy, ten, który zawsze stawał po stronie słabszych, a którego upadek wiary w ideały, wiary w człowieka doprowadził go do depresji, paranoi, a wreszcie do tragicznego końca, jakim było samobójstwo 2 lipca 1961 roku.
Towarzysz Hemingway. Pisarz. Żeglarz. Żołnierz. Szpieg to pełen fascynujących szczegółów, pieczołowicie dopracowany wyrywek biografii, w której Nicholas Reynolds ukazuje wywrotową część duszy pisarza, demitologizuje w pewien sposób jego niezachwiany wizerunek i pokazuje, że każdy zbyt długo skrywany sekret tym bardziej sekret na taką polityczną skalę, w tak skomplikowanych czasach, w jakich przyszło żyć Hemingwayowi może zatruć duszę. To nie jest łatwa lektura, nie każdy odnajdzie tu kawałek opowieści dla siebie, ale komu niestraszne są pasjonujące opowieści o tajemnicach cudzych życiorysów, ten w Towarzyszu Hemingwayu przepadnie bez reszty.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Bellona. <3
**Zapraszam na nowy odcinek Warto Czytać o Erneście Hemingwayowi oraz na KONKURS! (wieczorem)
Odbiłam się kiedyś od „Komu bije dzwon” wręcz z impetem, „Stary człowiek i morze” podobał mi się zdecydowanie bardziej, ale znowu „Pożegnanie z bronią” mnie przymęczyło (mimo, że uznaję tej książki wartość). Widzę natomiast, że za ich autorem faktycznie ciągnie się też inna, historia, co czyni go mniej jednoznacznym.
Zawsze w przypadku takich pisarzy jak Hemingway polecam krótką formę – jego opowiadania nie męczą tak, jak powieście.
A sam pisarz – niesamowicie skonfliktowany, bardzo fascynujący!
Zawsze mnie dziwiło to, że całkiem spora garstka naprawdę inteligentnych ludzi flirtowała z komunizmem, nie tylko w jego pierwszej, ukrytej formie, ale nawet wówczas, gdy jego zbrodnie i totalitarny charakter stały się już powszechnie znane. Starczy wspomnieć tutaj choćby George’a Bernarda Shawa, który usprawiedliwiał stalinowskie mordy posiadając już o nich pełną wiedzę (czego nigdy mu nie wybaczę). Z jednej strony pokazuje to tylko, że nawet inteligentni pisarze potrafią być wyjątkowo….głupi (a może zaślepieni?). Z drugiej – powoduje u mnie autentyczny odruch niechęci.
Z twojej recenzji wynika, że historia Hemingwaya jest mniej jednoznaczna – piszesz, że współpracował on także ze służbami zachodnimi. Nie musisz spoilerować, książkę już dodałem do przeczytania, ale naprawdę mam nadzieję, że nie okaże się on być kolejnym „mentalnym towarzyszem”, wbrew tytułowi książki. 🙂 To byłby spory zawód. No, ale zobaczymy. 🙂
Czytałam o G.B. Shaw i powiem Ci, że byłam zszokowana jego poglądami! Nie on jeden i nie on ostatni flirtuje z ideologiami, które powinny pozostać już na zawsze w czeluściach historii. Ale niestety… myśl powraca, a raczej ciągle trwa…
Co do Hemingwaya, to był niesamowicie rozdartą wewnętrznie postacią. To stawia jego samobójstwo w zupełnie innym świetle…
Polecam! 🙂
Uwielbiam Hemingwaya. <3
O! A czy masz jeden konkretny tytuł, który cenisz, czy całą twórczość po trochu? 🙂
Hemingway to jeden z moich najulubieńszych pisarzy. Ma absolutnie niepodrabialny styl, mimo że wielu, wielu próbowało go podrabiać.
Cieszy mnie to ogromnie!
Może w końcu zrozumiałabym dlaczego tak wszyscy go lubią 😀 Chyba mam szkolny uraz.
Haha 😀 Powiem Ci, że warto do niego wrócić, chociaż w samych opowiadaniach. Zobaczysz, że po latach, to już zupełnie coś innego. 🙂