Moi Drodzy,
Tanecznym krokiem wkraczamy w lata 20. XXI wieku, więc w Bezsenną Środę zapraszam Was na NAJLEPSZE HORRORY DEKADY według Wielkiego Buka. NAJLEPSZE, a w zasadzie te moje ulubione, bo przecież to subiektywne zestawienie i każdy może lubić co innego.
Ważne: trzymam rękę na horrorowym pulsie, ale dopiero od 4 lat tworzę zestawienia najlepszych horrorów wydanych w danych roku. To znaczy, że w zestawieniu znajdą się tytuły wydane w konkretnym roku lub takie, które w tym roku odkryłam.
10 NAJLEPSZYCH HORRORÓW DEKADY
2019: „Inkub” Artur Urbanowicz
Opowieść o nawiedzonej wiosce, o demonie, o dziwnym domu, w którym podobno mieszkała czarownica. To niby jest współczesna opowieść, niby przeszłość nawet tu nie jest tak daleka, a jednak można mieć poczucie, że zagubiliśmy się gdzieś w czasoprzestrzeni, a z jej kątów i zakamarków zerka na nas odwieczne zło. Recenzja TUTAJ
2018: „Czerwony Śnieg” Ian R. McLeod
Nie dajcie się zwieść wampirycznej tematyce! Nie dajcie się oszukać mrocznej, nieco groteskowej okładce! Ta spektakularna powieść to metafora, a jak to z metaforami bywa – potrafią zaskoczyć, potrafią uderzyć, potrafią zadać bardzo celny cios. I tak w naszą współczesność uderza „Czerwony śnieg”, czyli opowieść o samotnej walce o człowieczeństwo z najgłębszą ciemnością historii. Ian R. MacLeod zachwyca językiem, zachwyca frazą, zachwyca wampiryczną poetyckością, jednak nade wszystko zachwyca rozbudowanym, historycznym zamysłem, który nawraca do porządku dziejów, do sedna naszej kultury. Recenzja TUTAJ
2017: „Strach” Jozef Karika
Powieść grozy, która jak lodowy szpikulec przenika do samej duszy, drąży w niej jamę i zostaje tam, nowa komnata szalonego królestwa. Kafkowska opowieść o lesie, który przenika do głów bohaterów, przypomina im o dzieciństwie, o tym pierwotnym strachu, który zagnieżdżał się w ich sercach, który wyrywał normalność z korzeniami. To las, który wpatruje się czujnie i czeka na swój moment przebudzenia, bo on przecież zawsze nadchodzi. Recenzja TUTAJ
2016: „Nie ma wędrowca” Wojciech Gunia
Opowieść straszna i tragiczna zarazem, dotykająca konfliktu jednostki skonfrontowanej z ciężarem koszmarów historii. Byt i niebyt spotykają się pośród buchającym ogni pełnych trocin, pośród pokrytych lodem drewnianych bali, w zapachu żywicy, potu i odwiecznej śmierci. Recenzja TUTAJ
2015: „Ludzka przystań” John Ajvide Lindqvist
Fikcyjna wysepka Domaro na Morzu Bałtyckim, a na niej mała społeczność, która od dziesiątek lat żyje według zasad bezlitosnej tradycji. Morze wokół i to, co w nim mieszka wymaga specjalnego traktowania, wymaga rytuałów, wymaga ofiar… To jeden z najlepszych horrorów jaki kiedykolwiek powstał. Recenzja TUTAJ
2014: „Terror” Dan Simmons (czytany w oryginale)
Ta historia zaczyna się od prawdziwej wyprawy Sir Johna Franklina i jego dwóch statków, Terroru i Erebusa, którymi wyruszył na północne koło podbiegunowe, by odkryć przesmyk na zachód. O statkach słuch zaginął i to właśnie wtedy zaczyna się ta historia. Tu ożywają potworne plotki o kanibalizmie, o białych cieniach pośród połaci śniegu, o tym, co czai się tam, gdzie nie dosięga słońce. Recenzja TUTAJ
2013: „NOS4A2” Joe Hill (czytany w oryginale)
Jest takie miejsce gdzieś na granicy wyobraźni zwane Christmasland, a w nim nieludzki już potwór Charles Manx, który wykreował sobie tę krainę rodem z koszmaru. Można powiedzieć, że Święta Bożego Narodzenia trwają tam cały czas, ale co to za Święta bez prezentów? Syn Stephena Kinga łączy swoje uniwersum z uniwersum ojca. Recenzja TUTAJ
2012: „Nawiedzony Dom na Wzgórzu” Shirley Jackson (czytany w oryginale)
Jeśli mielibyście wybrać tylko jedną opowieść o nawiedzonym domu, niech to będzie powieść Shirley Jackson. Dom na Wzgórzu, szalony dom, stał samotnie pośród wzniesień, kryjąc w swym wnętrzu ciemność. Stał tak od osiemdziesięciu lat i mógł stać następnych osiemdziesiąt. Wewnątrz ściany wznosiły się pionowo, cegły ciasno przylegały do siebie, podłogi były mocne, a drzwi – starannie zamknięte. Gruby płaszcz ciszy pokrywał drewno i kamień Domu na Wzgórzu, a cokolwiek wędrowało w tych murach, wędrowało samotnie. Recenzja TUTAJ
2011: „Dziewczyna z sąsiedztwa” Jack Ketchum (czytany w oryginale)
Moje pierwsze spotkanie z mistrzem splatterpunku. Jedna z najbrutalniejszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam, bo oparta o prawdziwą historię. Opowieść, która udowadnia, że „piekłem jest drugi człowiek”, jak pisał Jean-Paul Sartre. Historia dziewczynki torturowanej przez dzieciaki z sąsiedztwa i koszmar, jakiego doświadczyła. Nie da się o niej zapomnieć. Recenzja TUTAJ
2010: „Zew Cthulhu” H.P. Lovecraft
Moje pierwsze spotkanie z Samotnikiem z Providence, moja pierwsza styczność z klasyką weird fiction i mitologią Cthulhu. Przepadłam bez reszty w tych dziwacznych, niepokojących opowieściach o figurkach Pradawnych, o uśpionych w głębinach, o niewytłumaczalnej muzyce czy kolorach z innego świata. Przypomniałam sobie o kosmicznej ciemności wszechświata i od tamtej pory Lovecraft zapisał się w moim sercu. Recenzja TUTAJ
2009: „Lśnienie” Stephen King
Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Moje pierwsze, świadome spotkanie ze Stephenem Kingiem i mój wielki powrót do horroru i opowieści grozy. Całkiem możliwe, że nie byłoby Bezsennych Śród, gdyby nie Król Horroru. To nie jest moja ulubiona powieść Mistrza Horrorów, ale moja PIERWSZA. Jak ja się najadłam strachu! Jak bardzo nie mogłam zgasić światła w nocy! Ile paznokci wyżarłam do krwi! No i strach przez łazienką przez jakiś czas – byłam pewna, że zobaczę coś w wannie czy lustrze. To dzięki „Lśnieniu” zatopiłam się w literaturze grozy. To dzięki Kingowi pokochałam się bać, czytając książki. Recenzja TUTAJ
10 lat horroru w moim sercu. Wyjątkowa dekada, która wyznaczyła w moim życiu nową literacką erę.
Koniecznie podzielcie się swoimi horrorowymi wspomnieniami, ulubieńcami tej dekady – jestem ogromnie ciekawa!
Bo warto czytać.
O.