Bezsenne Środy: „STRACH” Jozef Karika PATRONAT

Las. Las spowity śniegiem. Uśpiony i tajemniczy. Wirujące płatki śniegu, uginające się pod białym ciężarem gałęzie, cisza tak przejmująca, że aż dudni w uszach. W pełnym słońcu skrzy się, niczym pokryty milionami maleńkich diamentów, ciemną nocą wydaje się być skomplikowanym labiryntem, który wciąga w swoje głębiny. Czasami coś odezwie w tej zimowej głuszy, przetnie ten cichy zakątek. Ptak stęskniony wiosny, samotne wycie wilka, jeleni krzyk A czasami usłyszeć można śpiew. Odległy, kuszący, przejmujący. Dziecięcy głos, który niesie się pośród leśnej ściany. W takich chwilach las nie jest już tajemniczy, ale potworny, nie ma już urokliwego, migotliwego labiryntu, ale pułapka i rozdziawiona paszcza, która tylko czeka na swoje ofiary. Do takiego lasu nie można wchodzić, nigdy, za wszelką cenę.

W taką zasadzkę, niczym w sieci leśnego Szczurołapa, wpadają bohaterowie powieści grozy, która potrafi spędzić sen z powiek, która przenika do podświadomości, która hipnotyzuje przerażeniem Strach Jozefa Karika.

Przedświadomość to mój największy wróg, zima w 1986 roku ukształtowała całe moje życie. Nigdy się z niej nie wyrwałem zamarzłem w niej, wiosna nigdy nie nadeszła. Obrazy, zapachy, odczucia To wszystko we mnie siedzi, żyje od dziesiątek lat, obrzydliwy psychiczny guz, którego nie sposób usunąć.

Jożo Karsky wraca po latach do domu. Domu, który przesiąknięty jest smrodem cebuli, rodzinnej rozpaczy i strachu sprzed lat. Domu, w którym nie ma już rodziców, nie ma nikogo bliskiego, tylko wspomnienia w każdym kącie, w pokojach, do których Jożo nie chce wchodzić. A za drzwiami jego rodzinna wioska u podnóża słowackich Tatr Mniejszych, malownicza i smutna, pogrążona w bezrobociu i tęsknocie za lepszym życiem. A w wiosce jej mieszkańcy, sąsiedzi, dawni przyjaciele Jożego, których osaczy teraz najbardziej sroga zima ostatnich dziesięcioleci. I widmo tego, co czai się w lesie, a co postanowiło odbierać im dzieci

Dookoła był zwyczajny las, dobry las. Ale gdzieś pod nim albo przynajmniej równolegle rozpościerał się też zupełnie inny, drugi las.
Zielona mgła, mroźna polana, huk metalowych walców
Gdzieś tu u podnóża Czebrata, wchodziło się do drugiego lasu, drogę znały jednak tylko dzieci i wariaci.

Las Jozefa Karika to miejsce przeklęte, złowrogie, które jedynie tworzy pozory sielskości. W tym lesie czai się przeszłość, historia, spotworniałe wspomnienia. Pośród śnieżnych zasp czyhają makabryczne znaleziska, a to garść powyrywanych dziecięcych paznokci, a to paluszki poobcinane w koronie krwi, a to oczko czyjeś, nie wiadomo już, czy lalczyne, czy ludzkie. W tym lesie zachodzi zielonkawa mgła jak widmo polarnej nocy o zmierzchu i o świcie, tworzy się poświata, przychodzą białe halucynacje. Pośród gałęzi niosą się dźwięki nieludzkie, wyrwane jakby z innego wymiaru. Ten las przenika do głów bohaterów, przypomina im o dzieciństwie, o tym pierwotnym strachu, który zagnieżdżał się w ich sercach, który wyrywał normalność z korzeniami. To las, który wpatruje się czujnie i czeka na swój moment przebudzenia, bo on przecież zawsze nadchodzi.

Już dawno powieść grozy nie niosła za sobą tak namacalnego posmaku obłędu! Szaleństwo krąży w Strachu wymiennie z poczuciem narastającego przerażenia przed tym, co nienazwane, bezimienne, tym, co panuje u podnóża gór od wieków, a przed czym nie można uciec. Jozef Karika wystawia swojego bohatera na najwyższe próby, wchodzi mu do głowy, budując kafkowską rzeczywistość wokół niego, w której ciągle ktoś patrzy, ciągle ktoś słucha i nawet przedmioty zdają się niemartwe, a ożywione jakąś chorą mocą. Jednocześnie to prawdziwie horrorowa kraina cieni, kraina snów, kraina wiecznego mrozu, gdzie nawet czas potrafi się zachwiać w posadach. Jak u Algernona Blackwooda, gdzie pośród drzew czai się potwór, jak u Roberta W. Chambersa, gdzie Król Żółci obrał panowanie, jak u Dana Simmonsa pośród niekończących się połaci lądolodu tutaj nie można już ufać zmysłom, nie można ufać samemu sobie, nie zostało już nic.

Strach Jozefa Karika to powieść grozy, która jak lodowy szpikulec przenika do samej duszy, drąży w niej jamę i zostaje tam, nowa komnata szalonego królestwa.

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo otwarły się przede mną wrota do królestwa Carcossy.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Stara Szkoła.

**Zapraszam na film!

Komentarze do: “Bezsenne Środy: „STRACH” Jozef Karika PATRONAT

  1. polishluckyluke napisał(a):

    Obejrzałem wywiad z autorem podobno jak się sam nie bał tego co napisał to był niezadowolony z tego co napisał. Mam na oku Jozefa Karike już od kilku lat na oku. Cieszę się ze został przetłumaczony na język polski. Pisze też książki historyczne i o mafii. Co ciekawe umiejscawia akcje ksiazek w miejscach w których z okolicy w której mieszka, lub trż gdzie spędził dzieciństwo. Fajnie że jest świetna recenzja książki Strach ma tym blogu.

    • Bombeletta napisał(a):

      Powieść jest rewelacyjna! Dawno już się tak nie bałam. 🙂 To groza w najczystszej postaci i to jest groza z najwyższej półki. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to i również tutaj pojawi się wywiad z Jozefem Karikiem. 😀

  2. mateuszfrackowiak napisał(a):

    Cześć ! Powiem tak: „Strach” to zdecydowanie najlepszy horror jaki czytałem. Niesamowity klimat, pierwszoosobowy narrator, niebanalna historia. Zazwyczaj nie boję się czytając książki, ale tutaj groza była po prostu przytłaczająca… książkę czytałem głównie w nocy 😉 Teraz chyba zacznę się bać siarczystych mrozów… I jeszcze jedno… to zakończenie!!! Tak dalekie od szczęśliwych hollywoodzkich produkcji.

    P.s. Z tego co pamiętam w recenzji wspomniałaś, że masz jeszcze w tym roku do sprawdzenia jakiś horror… możesz zdradzić tytuł ?

Dodaj komentarz: