W Bezsenną Środę „Mexican Gothic” Silvii Moreno-Garcii, który został okrzyknięty najlepszym horrorem minionego roku wg użytkowników portalu Goodreads – czy słusznie?
DOM NA WZGÓRZU
Noemi Taboada to młoda kobieta z wyższych sfer, której dni mijają na koktajlach, flirtach i ogólnej beztrosce. Pewnego dnia jednak w jej ręce trafia niepokojący list od ukochanej kuzynki i Noemi wie, że musi rzucić wszystko, by ruszyć jej z pomocą. I tak trafia do posiadłości na meksykańskim odludziu, do angielskiego azylu pewnego dziwnego rodu, którego częścią stała się kuzynka Noemi. Młoda kobieta konfrontuje się z niepokojącymi zasadami tej rodziny, z ich ukrytym stylem bycia, ze światem pogrążonym w mroku i milczeniu. Wkrótce zrozumie co spotkało jej kuzynkę i spróbuje uwolnić z tego przeklętego miejsca.
CZY STRASZY?
Czytając „Mexican Gothic” od razu nasuwają się takie klasyczne powieści jak „Rebeka” Daphne du Maurier czy „W kleszczach lęku” Henry Jamesa, a także współczesne już książki pióra Jennifer McMahon (którą w Polsce możemy kojarzyć z „Zimowych dzieci”- RECENZJA). To groza subtelna, pulsująca, niepokojąca. Sącząca się niespiesznie, obserwowana przez bohaterkę, która próbuje zrozumieć, co naprawdę dzieje się wokół niej.
Noemi jest młoda, jest dzika, jest nieujarzmiona, a ten dom na wzgórzu – gnijący, rozkładający się, pokryty pleśnią i grzybem. Próbuje odebrać jej siłę i witalność, a tym samym ujarzmić, okiełznać, splątać swoimi niezrozumiałymi zasadami, cichą z początku przemocą, która czai się w ciemnościach korytarzy. Ten kontrast pełnego radości i jasności życia skonfrontowanego z pełnym miazmatycznych wyziewów mrokiem czającej się śmierci robi największe wrażenie, wprowadzając czytelnika w stan permanentnego niepokoju.
A GDZIE… MEKSYK?
„Mexican Gothic” czyta się jednym tchem, z wypiekami na twarzy. Silvia Moreno-Garcia hipnotyzuje czytelnika swoim stylem, wciąga go w wir opowieści, nawet jeśli można w pewnym momencie domyślić się rozwiązania zagadki tajemniczej posiadłości. Warto zaznaczyć, że piękny, dopracowany język oryginału aż prosi się o równie spektakularne tłumaczenie…
Jednak, podczas lektury pojawia się pewien niedosyt, pewien brak: w meksykańskim gotyku zabrakło… Meksyku! Akcja powieści mogłaby spokojnie rozgrywać się w Australii, w Japonii lub Polsce, nie byłoby różnicy, tylko imię głównej bohaterki można by podmienić. Wynika to z tego, że bohaterka Moreno, chociaż pochodzi z meksykańskiej society, to na co dzień mówi po angielsku, a do tego trafia też do miejsca, które ma wymiar uniwersalny i mogłoby istnieć zarówno w Meksyku, jak i na Malediwach. To angielska posiadłość, której angielskość wynika zarówno z pochodzenia jej mieszkańców, jak i celowej izolacji od reszty otoczenia.
Szkoda jednak, że Silvia Moreno-Garcia pominęła bogaty folklor Meksyku, tworząc opowieść w gruncie rzeczy ponad miejscem i ponad czasem. „Mexican Gothic” aż posił się o jedną z meksykańskich legend, o historię ugruntowaną w tamtej kulturze. Autorce jednak musiało zależeć na czymś innym i widać, że celowo uniknęła przenikania charakteru Meksyku.
NAJLEPSZY HORROR 2020?
A czy „Mexican Gothic” faktycznie zasługuje na miano najlepszej powieści grozy minionego roku? Na pewno to historia o tyle ciekawa, że bardzo kobieca w swoim wydźwięku, ale też uniwersalna w przekazie. Do tego, nie ma co ukrywać – Silvia Moreno-Garcia pisze w taki sposób, że wpadamy w tę historię jak śliwka w kompot. Całość jest dopracowana i klasycznie niemal niepokojąca, nawiązująca do klasycznych dzieł swojego gatunku.
Jak dla mnie to jedna z najlepszych powieści grozy, nie mam żadnych wątpliwości i rozumiem, czemu docenili ją użytkownicy Goodreads. W końcu nigdy dość pięknych opowieści o nawiedzonych domach z kobiecym twistem na dokładkę!
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo pulsują ściany wokół mnie, pulsują gnijącym blaskiem…
O.
*Zapraszam na film!