Bezsenne Środy: „Kantata” Klaudia Zacharska – recenzja PATRONACKA

Takie bezsenne debiuty lubię bardzo bardzo! Opowieść o powrocie, który nigdy nie jest taki, jak byśmy tego oczekiwali, a na dokładkę smakowita groza z kobiecym pazurem – „Kantata” Klaudii Zacharskiej.

KOSZMAR PRZESZŁOŚCI

Kinga, znana w muzycznym świecie jako Kantata, nie chciała nigdy już wracać w rodzinne strony. Okrutne wydarzenia z przeszłości dość już wyrządziły krzywdy, dość się wycierpiała. Jednak Kinga nie ma teraz wyboru – jej siostra Karolina wykupiła rodzinny dom, by wychowywać tam upragnioną, adoptowaną córeczkę i potrzebuje siostrzanego wsparcia. Mała Maja jest wszystkim o czym Karolina marzyła, a Kinga od razu odnajduje z dziewczynką wspólny język. Coś dziwnego zaczyna się jednak dziać wokół nich, wydarzenia niepokojące i przerażające, które być może mają coś wspólnego z przeszłością Kingi?

CZY STRASZY?

Widać, że Klaudia Zacharska dopiero uczy się budować napięcie, dopiero uczy się operować strachem. Niektóre sceny pełne są ukrytej grozy, inne nawiązują do klasycznych motywów horroru, inne nieco przerysowane, pozbawione nieco głębszych emocji, wciąż jednak działające na wyobraźnię czytelnika.

Największy horrorowy wir tworzy się tutaj wokół dziecka – istoty niewinnej, skrzywdzonej, zostawionej na pastwę losu, wystawionej na kaprysy dorosłych wokół niej. Dziewczynki, która szuka domu, szuka poczucia bezpieczeństwa i wreszcie miłości, której od lat brakuje w jej malutkim życiu. Znajduje jednak tylko chaos i trwogę.

Klaudia Zacharska ciekawie obróciła swoją opowieść, w taki sposób, że do samego końca nie jesteśmy pewni, kto jest tutaj winny, czego lub kogo powinniśmy się bać. Czujemy jednak, że ciemność czai się i łypie, czekając tylko na ten jeden moment największej słabości, by zaatakować.

Z KOBIECYM PAZUREM

Macierzyństwo, siostrzeństwo, strata, wreszcie wyniszczający nałóg i walka z uzależnieniem – Klaudia Zacharska wplotła w „Kantatę” motywy, które rezonują z czytelnikiem i pozostawiają po sobie niezatarte wrażenie. Przenikamy do świata bohaterek, próbujemy rozwikłać dręczącą je zagadkę, obserwując ich zmagania z przeciwnościami losu, próby ułożenia sobie życia mimo wszystko. Poznajemy także ich bolesną historię, wreszcie – stawiamy czoła tym największym lękom.

„Kantata” to opowieść o tym, co czai się w ciemności. Ciemności ludzkiej duszy. Ciemności wspomnień. Ciemności przeżytych traum. Bywa przerażająco, bywa niepokojąco, bywa po prostu intrygująco. Klaudia Zacharska wykorzystała dobrze znane czytelnikom horrorów motywy i połączyła je w opowieść, która przyciąga uwagę, a wszystko to z kobiecym pazurem, kobiecym sznytem, którego brakowało mi ogromnie w polskiej grozie.

Kibicuję autorce i liczę, że po horror sięgnie jeszcze nie raz!

Dzisiaj nie zmrużę oka, bo ciemność osacza mnie z każdej ze stron.

O.

*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Videograf.

**Zapraszam na film i na KONKURS!

Dodaj komentarz: