Sarah Moss snuje przejmującą historię zwyczajnej brytyjskiej rodziny skonfrontowanej ze śmiertelnością Między falami.
Dopiero kiedy włączają syrenę, zdaję sobie sprawę, że nie bałem się tak, jak powinienem. Przypominam to sobie teraz i widzę, że była to ostatnia chwila mojej niewinności, kiedy siedziałem w karetce i wierzyłem, że Miriam nic nie jest.
Nie martwisz się, że bliska osoba przewróci się na ulicy i nigdy nie wstanie. Nie obawiasz się każdego dnia, że ktoś, kogo kochasz ponad wszystko, zwyczajnie przestanie oddychać, a jego organizm pogrąży się w ciemności i ciszy. Nie odczuwasz lęku w każdym momencie swojego istnienia, że za chwilę odbierzesz telefon i usłyszysz po drugiej stronie wyrok, otrzymasz cios w samo serce. Jak mógłbyś żyć, gdybyś się o to martwił? Dopóki sami nie przeżyjemy momentu skrajnej rozpaczy i pożerającego, wszechogarniającego strachu, egzystujemy w niewinnej bańce złudzeń, że przecież wszystko będzie dobrze. Ale czasami nie jest i już nie będzie. Z tym też trzeba jakoś przejść do porządku dziennego, trzeba odbudować fundamenty normalności od nowa.
Zastanawiałem się, czy nie pójść po gazety i słodycze dla Miriam, ale tego nie zrobiłem, bo oznaczałoby to, że za długo by mnie przy niej nie było, bo miałaby wtedy dość czasu, żeby umrzeć, podczas gdy ja próbowałbym sobie przypomnieć, czy woli czekoladę z miętą, czy z pomarańczą.
Pewnego dnia piętnastoletnia Miriam nagle upada na szkolnym boisku i przestaje oddychać. Zostaje reanimowana, przywrócona do życia, ale przez chwilę moment znika z tego świata. Ten epizod okazuje się być początkiem rodzinnego koszmaru, szpitalnej gehenny i wreszcie wielkiej przemiany. Cała rodzina, z ojcem Miriam na czele, pogrąża się w oczekiwaniu na odpowiedzi, których nikt nie potrafi udzielić. Od tej chwili przecież wszystko może się wydarzyć, każdy kolejny telefon może zwiastować katastrofę, może być tym ostatnim.
Nie ma chyba nic straszniejszego dla rodziców, jak świadomość śmiertelności własnego dziecka. Kiedy ni stąd, ni zowąd pokrętny los przypomina im, że ich pociechy to jedynie skomplikowany mechanizm, to skóra, mięśnie i kości, to reakcje i procesy, które mogą zawieść w najmniej spodziewanym momencie. Sarah Moss na przykładzie rodziny Adama ukazuje, jak zwyczajnym ludziom może się to przytrafić zbuntowana nastolatka, jej młodsza, dorastająca siostra, zapracowana do utraty tchu matka i ojciec, który poświęca się dla nich wszystkich. Normalny dom, jak każdy inny w brytyjskiej klasie średniej. Do czasu. Choroba tajemnicza, nieodgadniona, niedookreślona burzy ich poukładane życie, zmienia bieg codzienności, roznosi fundamenty w pył. Pojawiają się niewygodne pytania, dziury w układzie, ujawniają żale, a porażający strach i poczucie niemocy przejmują dowodzenie, sprawiając, że każda do tej pory zwykła czynność zyskuje rangę wyzwania, często niemożliwego do podjęcia. To rozbite życie, które trzeba poskładać na nowo i ustalić nowe priorytety, by przetrwać i odnaleźć odebrane siłą szczęście.
Będziemy musieli zaufać światu. Tak to teraz będzie.
Mogłoby się wydawać, że trudna tematyka, jaką podejmuje Sarah Moss sprawi, że lektura Między falami będzie nieznośna, a nawet bolesna, a całość stanie się przeprawą nie do opisania. Jednak stało się inaczej, bo tę powieść pochłania się całymi fragmentami, zachłystuje się tą historią, zanurza się w niej i płynie z prądem. Odnajdujemy tu własne lęki, obawy, fobie, dostrzegamy znajome portrety i często czujemy się jak morskie żyjątka pozbawione ochronnych muszli, których nagość nagle pochłania moc surowych, niezwykle prawdziwych emocji. Rodzina Adama mogłaby być każdą nowoczesną rodziną, odbiciem współczesnych obaw o jutro, które może nigdy nie nadejść, a jednocześnie zdaje się być przypomnieniem, że: Nie można unikać kochania, bo obiekt naszej miłości kiedyś umrze. To ciężka dla serca lekcja, to skomplikowana dla skołatanego umysłu nauka, która kiedy wreszcie zostanie przyswojona, przynosi upragnione katharsis.
Między falami to piękna proza, która nie zawodzi.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Poznańskim. <3
**Zapraszam na film i na konkurs!
Oo, zachęciłaś mnie do zerknięcia. Lubię takie książki bardzo.
To jedna z tych książek, których tematyka okazuje się być o wiele głębsza niż na pierwszy rzut oka się wydaje. To dobra proza. Zostaje w głowie.