„Drobiazgi takie jak te” Claire Keegan – recenzja

Opowieść zupełnie niepozorna, a mówi wszystko, co powinna powiedzieć –”Drobiazgi takie jak te” Claire Keegan i koszmar irlandzkich dziewcząt.

W NIEWIELKIM MIASTECZKU

Lata 80., Irlandia, niewielkie miasteczko robotnicze. Czasy są ciężkie i niepewne. Wie o tym Bill Furlong, ojciec pięciu córek, szczęśliwy mąż, właściciel miejscowego skupu węgla. Billowi dobrze się wiedzie mimo wszystko. Jest wdzięczny za życie, jakie przyszło mu wieść. Kiedy zbliża się Boże Narodzenie, Bill tradycyjnie zawozi węgiel do miejscowego zakonu Sióstr Magdalenek. To szanowana przez wszystkich placówka, jedna z wielu w kraju, w którym azyl odnalazły zagubione dziewczęta. Bill jednak dostrzeże tam coś, co wstrząśnie całym jego światem.

PRZERAŻAJĄCA PRAWDA

Był początek lat 90., a dokładnie rok 1993. To właśnie wtedy opinią publiczną w Irlandii (wkrótce na całym świecie) wstrząsnęła przerażająca prawda. Szanowane do tej pory azyle dla młodych kobiet i towarzyszące im pralnie przy zakonach Sióstr Magdalenek w Irlandii okazały się być piekłem, obozem pracy, w którym żyły i umierały tysiące trafiających tam dziewcząt i ich narodzonych dzieci. Proceder wyszedł na jaw zupełnie przypadkiem – ziemia sprzedana deweloperowi okazała się być anonimowym cmentarzem. Jak się okazało, jednym z wielu. Dziewczęta, które trafiały w mury Magdalenek były uznane przez społeczności za dziewczęta „upadłe”, jak ich patronka Maria Magdalena. Były to albo dziewczęta trudne, sprawiające problemy wychowawcze, ale również ofiary gwałtów czy przyszłe nieletnie matki. Wszystkie te nastolatki, które były niewygodne dla rodziny, a które za murami azylu miały wrócić na dobrą drogę. Niestety, jak się okazało po latach, wiele z nich nigdy nie powróciło. Mury zakonu ukrywały makabryczną prawdę przed oczami wścibskich i ciekawskich. Nikt nie pytał. Nikt nie doszukiwał się prawdy. Nikt nie chciał naruszać tej delikatnej równowagi.

O tym milczeniu, o odwracaniu wzroku, o cichym przyzwoleniu na okrucieństwo są „Drobiazgi takie jak te” Claire Keegan. Nie trafiamy za mury zakonu – ten zatrważający obraz z perspektywy dziewcząt przedstawiono zresztą już w doskonałym irlandzkim filmie „Siostry Magdalenki” w reż. Petera Mullana z 2002 roku. Bohaterem powieści Keegan jest jeden z mieszkańców całkiem zwykłego irlandzkiego miasteczka lat 80. To przypadek sprawi, że zobaczy coś, czego zobaczyć nie powinien. Okaże się jednak, że to, co tak nim wstrząsnęło, wcale nie przeraża ludzi wokół. Autorka udowadnia, że do zła można się po prostu przyzwyczaić, tym bardziej, gdy wcale nie rzuca się w oczy. Wystarczy, że jest ciche, jest łaskawe i hojne, a w trudnych czasach to prawdziwy dar.

Claire Keegan oszczędza nam szczegółów, tworzy jedynie zarys, szkic tego, co może ukrywać się za murami zakonu. Jej opowieść jest minimalistyczna – czytelnik może być świadomy, ale wcale nie musi. Może być tak niewinny jak nasz bohater, nieprzygotowany na prawdę, która czai się w mroku. W „Drobiazgach takie jak te” wszystko jest jakby pozorne – malownicze krajobrazy jak z pocztówek sprzed lat, świąteczna atmosfera wzajemnej ufności, rodzinne, bożonarodzeniowe scenki rodzajowe. Obserwujemy społeczność, która nie widzi, bo widzieć nie chce. Zamkniętą tak na obcych, jak i na cudzą krzywdę. Co z oczu, to i z serca. Tylko ktoś z zewnątrz – jak Furlong – może dostrzec tak niechciane i skrzętnie zakrywane rysy i pęknięcia.

Dziwne, jak w tej niepozornej opowieści można przepaść bez reszty. Zanurzyć się w prostocie i pięknie prozy irlandzkiej pisarki. „Drobiazgi takie jak te” są o… drobiazgach właśnie – o małych gestach, które mogą mieć ogromne konsekwencje, a które nawet mogą odmienić czyjeś życie. Jeśli tylko utrzymamy wzrok i spojrzymy w ciemność.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Czarne.

Dodaj komentarz: