„Błękitny Zamek” Lucy Maud Montgomery – recenzja

Ciepła, mądra i cudownie kojąca opowieść o bezwstydnym powiewie wolności – „Błękitny Zamek” Lucy Maud Montgomery.

OSTATNI ROK JOANNY

„Byłoby krzyczącą niesprawiedliwością, aby umarła, mimo że dotąd w gruncie rzeczy wcale nie żyła. Płomień buntu coraz silniej wzmagał się w jej duszy, nie dlatego, że nie miała przed sobą przyszłości, lecz dlatego, że nie miała za sobą przeszłości.”.

Do tej pory, życie Joanny Stirling z Deerwood toczyło się jednakim, nijakim i monotonnym torem. Zresztą, jej los był właściwie już przypieczętowany – miała zostać beznadziejną, niemal trzydziestoletnią starą panną, która u boku matki, ciotek i całej rodziny Stirlingów będzie po prostu trwać w swojej beznadziei. Trwać do momentu przedwczesnej śmierci, którą jej rodzinny lekarz sam przepowiedział już przed laty. Joanna więc trwa, zrozpaczona i zawiedziona, pogodzona z losem. Do czasu! Samotna wizyta u lekarza, wyczekiwana latami diagnoza: Joanna ma rok życia. Może, przy dobrych wiatrach. I to jest moment przełomu, Joanna zrobi wszystko, by poczuć po raz pierwszy, że naprawdę żyje.

PODĄŻAĆ WŁASNĄ ŚCIEŻKĄ

Co to jest za ciepła, błyskotliwa i mądra opowieść! Historia Joanny – szaroburej i skostniałej, która na naszych oczach (i oczach całego swojego świata) przekształca się w prawdziwego, barwnego motyla. Do tej pory zamknięta w przyzwyczajeniach i konwenansach, zmuszona do życia według oczekiwań własnej rodziny i społeczności, teraz nie ma już nic do stracenia. Może wyrwać się z okowów, poczuć wiatr we włosach, odzyskać tak wytęsknioną wolność. W końcu nie pozostało jej już zbyt wiele czasu, liczy się każdy dzień, każda minuta. Trzeba je wycisnąć do cna, pochłonąć haustami. Joanna nie poddaje się, na przekór wszystkim ożywa i staje się przykładem, iż każdy może wziąć los w swoje ręce, jeśli tylko odnajdzie w sobie siłę. Ona wierzy, że zasługuje jeszcze na szczęście – nawet tak ulotne, tak chwilowe. Wie, że może odejść w każdym momencie, czemu więc miałaby sobie żałować? Trzyma swój sekret blisko skołatanego serca i nie pozwoli, by ktokolwiek stanął jej na drodze.

„Błękitny Zamek” to jedna z tych powieści rozkosznych i kojących, takich, które otulają czytelnika, zarażają i nadzieją, i radością. Lucy Maud Montgomery miała prawdziwy dar do pisania takich właśnie opowieści, chociaż jej życia prywatne odbiegało przecież od bajki. Ba, sama była postacią nieszczęśliwą, skłonną do depresji, do końca nosiła maskę. A jednak, pocieszała wszystkich wokół, stała się ikoną literatury słonecznej i emocjonalnie rozbrajającej. Taka jest właśnie historia Joanny Stirling! Warto jednak zajrzeć do „Błękitnego Zamku” głębiej. Zachwycić się chociażby opisami przyrody. Aż chciałoby się uciec w tak dziewiczy kawałek nieujarzmionej natury. Warto też docenić niezapomniane portrety bohaterów, postaci często komicznych, a tak rzeczywistych. Cały ród Stirlingów, ich powiedzonka, mądrości, zachowania, to zachowania, mądrości i powiedzonka wszystkich wszechwiedzących rodzin na całym świecie. Tych, które wiedzą najlepiej, robią wszystko „dla naszego dobra”, a każda porada ma wymiar złotego daru, który trzeba przechować na przyszłość. Joannie udaje się wyrwać spod tego pozornie opiekuńczego parasola, wyzwolić i odnaleźć własną, wyjątkową ścieżkę. I własne szczęście.

To powieść odważna i mądra, która potrafi rozbawić do bólu brzucha i wzruszyć do łez. Ponadczasowa w wymowie, uniwersalna w przesłaniu, nieśmiertelna pocieszycielka w chwilach smutku i zwątpienia. A jednocześnie kawał pięknej literatury pięknej. Dla dorosłych czytelników i wchodzących w dorosłość, by (parafrazując „Waldena” H.D. Thoreau) w godzinie śmierci nie odkryć, że zapomnieliśmy żyć.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Komentarz do: “„Błękitny Zamek” Lucy Maud Montgomery – recenzja

  1. Magda Wie napisał(a):

    Poznałam tą książkę jako nastolatka. Wracam do niej z wielkim sentymentem co jakiś czas. Mam egzemplarz totalnie zaczytany

Dodaj komentarz: