„Magiczna chwila” Kristin Hannah – recenzja

Mocne emocjonalne uderzenie w opowieści o dzikim dziecku, małej społeczności i sekretach, jakie skrywa niezbadany las – „Magiczna chwila” Kristin Hannah.

TAJEMNICA RAIN VALLEY

„Julii stanął przed oczami park narodowy Olympic. Setki tysięcy akrów ciemnych, wilgotnych ostępów, w większości wciąż niezbadanych, królestwo mitów i legend, gdzie działy się cuda i dziwne zdarzenia. Kraina Wielkiej Stopy.”

W Deszczowej Dolinie, małym amerykańskim miasteczku ukrytym pośród waszyngtońskich lasów, od lat nie dzieje się nic szczególnego. Do tego pewnego październikowego dnia, gdy na jednym z parkowych drzew pojawi się… dziecko. Dzikie dziecko, umorusana, niema dziewczynka, której ciałko nosi liczne, zastanawiające blizny. Sprawą zajmuje się lokalna policja i lekarze, ale szybko orientują się, że dziewczynce potrzeba specjalisty z prawdziwego zdarzenia. Do Rain Valley powraca psychiatra Julia Cates, która sama walczy z własnymi demonami, a teraz zawalczy też o tajemnicze, dzikie dziecko. Co przytrafiło się tej małej? I jakie tajemnice noszą okoliczne lasy?

WCIĄGA BEZ RESZTY

Już w pierwszych akapitach Kristin Hannah rzuca czytelników w prawdziwy wir emocji i daje do zrozumienia, że tym razem jeńców nie bierze! Już w „Wielkiej samotności” udowodniła, że nieobce są jej tematy przemocy wobec dzieci, przemocy w rodzinie, przemocy, która przeciska się do pozornie bajecznej rzeczywistości. Tam towarzyszyły bohaterom brutalne krajobrazy bezlitosnej współczesnej Alaski, w „Magicznej chwili” bohaterów dusi wiecznie wilgotny, osaczający, pełen niezbadanych sekretów las. Okolice jeziora Mystic, waszyngtońska, pogrążona w wiecznym deszczu zieleń, mieszkańcy, którzy są potomkami pionierów, tych, którym udało się okiełznać ten niebezpieczny kawałek ziemi. Małe miasteczko Rain Valley pogrążone jest w kryzysie, próbuje jednak przetrwać za wszelką cenę. Zamieszkuje je niewielka społeczność dokładnie taka, jak wszystkie małe społeczności – zamknięta w swoim własnym małym świecie. Dzika dziewczynka to ich własne wyzwanie, które pozwoli im zmierzyć się z własnymi bolączkami, własnymi koszmarami i własnym sumieniem.

Temat dzikich dzieci to szerokie pole do popisu. Kristin Hannah poprzez historię swojej malutkiej, pokiereszowanej psychicznie i fizycznie bohaterki, zabiera nas nie tylko do świata waszyngtońskiego Rain Valley, ale pokazuje szeroki pryzmat zachowań, z jakimi mierzy się historia ludzkości w ogóle w takich przypadkach. Dzikie dziecko nie miałoby szansy jeszcze przed kilkoma dekadami. Ba, udowodniono, że takie dzieci po prostu znikają gdzieś w systemie, a po kilku wątpliwych minutach sławy, zazwyczaj trafiają do przytułków czy zakładów zamkniętych. Specjaliści poddają się, porzucają takie dzieci, nie dają im żadnej szansy na normalność. Kristin Hannah tworzy bezpieczny azyl dla dziewczynki z powieści. Pozwala jej odzyskiwać siebie, leczyć zadane na psychice rany. I tak jak ona powoli rodzi się na nowo (nie ma w tym baśniowego cudu, jest długotrwały, trudny i skomplikowany proces), tak jej opiekunowie odradzają się razem z nią.

Nie każdy byłby w stanie udźwignąć tak trudny pod względem emocji i poruszanego motywu temat, jednak Kristin Hannah udało się to bez zastrzeżeń. „Magiczna chwila” pełna jest bólu, pełna jest cierpienia, pełna jest też przemocy (nawet jeśli częściowo niedopowiedzianej). Miejscami, szczególnie w rozwiązaniu pewnych wątków, wydawać się zbyt udramatyzowana czy przesadzona, ale do czasu. Jeśli bowiem poznamy rzeczywiste, współczesne przypadki tzw. dzikich dzieci, jeśli tylko poznamy chociaż jedną taką historię (historia Genie z Kalifornii to dobry punkt wyjścia), to szybko przekonamy się, że scenariusz jaki kreśli nam Kristin Hannah okazuje się być bardzo poczciwy w porównaniu z prawdziwą rzeczywistością.

Jedno pozostaje niezmienne – Kristin Hannah pozostaje jedną z najwspanialszych współczesnych pisarek, które potrafią żonglować naszymi emocjami jak mało kto. „Magiczna chwila” jest piękna, jest przejmująca, jest brutalna. Czyta się z zapartym tchem, czasami wstrzymując oddech, czasami powstrzymując łzy. Miłośnicy twórczości autorki rozpoznają motywy, które pojawiły się w „Wielkiej samotności” i w „Zdarzyło się nad jeziorem Mystic”, a nowi czytelnicy przekonają się na własnej skórze co znaczy paść pod urokiem pióra Hannah.

O.

*We współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Komentarze do: “„Magiczna chwila” Kristin Hannah – recenzja

  1. Patrycja Szymecka napisał(a):

    Ostatnio do mojej domowej biblioteczki dołączyła książka, która absolutnie mnie urzekła. Przedstawiony jest w niej bowiem zupełnie niekonwencjonalny wymiar oddania i wierności. Tak nietypowej przyjaźni, bo wiecznej. Mam tutaj na myśli powieść Damiena Dibbena „Mam na imię Jutro”. Autor przedstawia w niej bezgraniczne oddanie, jakim pies jest w stanie darzyć swego pana. Co ważne, przyjaźń ta zyskuje w powieści wymiar wieczny, gdyż zarówno zwierzę, jak i człowiek korzystają z tej łaski (a może i przekleństwa), jakim jest wieczne życie. Za sprawą cudownego eliksiru i alchemicznych zdolności, nadworny lekarz oddaje się swej największej pasji, którą są podróże w poszukiwaniu wiedzy. Tą niezaspokojoną ciekawość pragnie on jednak dzielić z kimś jeszcze. Potrzebuje towarzysza. Gdy jego ludzki kompan zawodzi, alchemik szuka pocieszenia wśród braci mniejszych. Wykorzystując swoje umiejętności prowadzi skomplikowane eksperymenty, których owocem staje się nieśmiertelny, czworonożny przyjaciel. Dwójka kompanów podróżuje wypełniając swoją misję. Niosąc pocieszenie i kojąc ból zrodzony przez wojny czy choroby. Wszystko jednak do czasu. Podczas jednych z eskapad nasz bohater, którym jest merdający ogonem narrator, traci z oczu swego pana. Wtedy rozpoczyna się podróż przez czas, odległe kraje, wszystko po to by za wszelką cenę odnaleźć zagubionego lekarza. Dodatkowo na drodze stają psu nieprzewidziane przeszkody w postaci dawnego towarzysza alchemika, który także pragnie go odnaleźć oraz ograniczeń stwarzanych przez cztery łapy. Cała powieść nasycona jest pozytywnymi emocjami. Skłania do wzruszeń i przemyśleń. Bo cóż warte jest wieczne życie, gdy nasze serce przepełnia bezgraniczna tęsknota za na zawsze utraconą bliską osobą? Czy jest to jeszcze dar? A może raczej przekleństwo?

    • Olga Kowalska napisał(a):

      GRATULACJE olbrzymie! Kochana – poproszę o wiadomość na maila, a w niej: imię, nazwisko, adres do wysyłki książki + telefon dla kuriera. 🙂

Dodaj komentarz: