Poznajcie historię Vincenzo Verzeniego zwanego wampirem z Bergamo w fascynującym kryminale prosto z Włoch autorstwa dwojga anonimowych pisarzy ukrywających się pod pseudonimem Dario Correnti Zmowa.
Nic nie przyciąga zainteresowania tak, jak robi to prawdziwa zbrodnia. Historie zwyrodnialców psychopatów, socjopatów, morderców którzy swojego czasu chodzili po ziemi, zbierając krwawe żniwo, dołączając do panteonu prawdziwych potworów. Opowieści oparte o rzeczywistość, pełne przelanej krwi i ofiar, które nosiły prawdziwe imiona i nazwiska, tylko wzmagają pragnienie poznania faktów. Co jest tu historią, a co jedynie fikcją?
Kult podejrzliwości konkretyzuje się: jest tu znacznie więcej kamer, niż sugerowałby zdrowy rozsądek. Człowiek zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, by ktokolwiek tu zabijał, i to w sumie często. Wystarczy mało znany samochód, a wokół zbierają się tysiące świadków. Świadków, którzy nie boją się otworzyć okna czy wyjść na balkon, żeby przyglądać ci się z ramionami skrzyżowanymi na piersiach, wszyscy razem, w ciszy, tak że czujesz się otoczony. I tu docieramy do wielkiej sprzeczności. Dlaczego się nie przydają, gdy chodzi o morderstwo?
Wampir z Bergamo szalał po włoskiej prowincji w drugiej połowie XIX wieku w pełni zasługując na swój mroczny przydomek. Vincenzo Verzeni, bo tak się nazywał morderca, miał w zwyczaju dusić swoje ofiary, wypruwać im wnętrzności, wycinać genitalia, wreszcie gryźć i wycinać kawałek łydki. Teraz, po latach, zimową porą ktoś w tym samym regionie próbuje naśladować jego modus operandi, o czym przekona się para włoskich dziennikarzy śledczych zgorzkniały, ale piekielnie skuteczny Marco Besana oraz jego asystentka Ilaria Piatti, niezdarna, nieco zaniedbana, ale młoda kobieta, która skrywa sekret. W niewinnym miasteczku terroryzowanym przed potwora odkryją niejedną tajemnicę.
Ktokolwiek ukrywa się pod pseudonimem Dario Correnti, ten ma niezwykły talent do snucia fascynujących opowieści. Wątek historyczny Zmowy, który przewija się przez całą fabułę, a który tak umiejętnie jest wpleciony w całość, tylko dodaje tej historii pikanterii, zachęcając do dalszego, samodzielnego badania tematu. Dzieje Vincenzo Verzeniego sprawiają, że opowieść nabiera rumieńców, indywidualnego sznytu, a kiedy dodać do tego motywy uzupełniające, jak dyskusje bohaterów na temat przyszłości dziennikarstwa i roli dziennikarza w nowej, wirtualnej rzeczywistości, to Zmowa okazuje się być ponadprzeciętną powieścią kryminalną z prawdziwie włoskim zacięciem.
To go przeraża. Niektóre zbrodnie mogą się zdarzać tylko w takich miejscach. W miejscach, w których jedynie kilka metrów dzieli stada owiec od centrum handlowego z salą z automatami do gier.
Zmowę czyta się na jednym oddechu, pożerając kolejne skąpane w krwi, śledztwie i, co paradoksalne, w przepysznym włoskim jedzeniu strony. To historia miasteczka, którego mieszkańcy z czasem pogubili się, stracili grunt pod nogami i pozwolili wykiełkować złu tuż przed oczami. Dali na to cichą zgodę, milczące przyzwolenie, tak jak to bywa w niedużych społecznościach, które głęboko w cieniu skrywają swoje najmroczniejsze tajemnice. Dario Correnti, kimkolwiek jesteś, ktokolwiek ukrywa się za twoją maską pisz więcej! Takie kryminały to sama przyjemność.
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Burda Książki. <3
**Zapraszam na film i KONKURS! (wieczorem)
Fajnie się zapowiada, nawet bardzo fajnie. Ale o dwóch autorach publikujących pod jednym nazwiskiem jeszcze nie słyszałam. 😀
A to się bardzo często zdarza przy kryminałach – w ostatnim czasie popularne były takie duety skandynawskie. 🙂
Krwawo, paskudnie… kręci mnie to. Z wielką chęcią zatopię się w tej historii.
Ach! Jak miło, że mnie odwiedziłaś! <3 Dziękuję! :*
A krwawo i paskudnie jest – i na faktach!
super wpis!
Dzięki!
„Vincenzo Verzeni, bo tak się nazywał morderca, miał w zwyczaju dusić swoje ofiary, wypruwać im wnętrzności, wycinać genitalia, wreszcie gryźć i wycinać kawałek łydki.”
O_o
Wyższe poziomy spaczenia, aż dziw że tacy ludzie żyli naprawdę i chodzili normalnie po ulicy…
Też jestem zdumiona poziomem okrucieństwa – czasami rzeczywistość przerasta fikcję literacką…