W małych społecznościach nikt nie pozostaje anonimowy. Nikt nie jest do końca obcy. Czujne oczy zawsze obserwują, bacznie śledzą każdy krok, podążają śladem innych. Nawet w tym nowym świecie, w którym człowiek zdaje się być wyspą, samotnym atomem, tylko od czasu do czasu napotykającym inne atomy, nawet w takiej rzeczywistości ludzie potrafią domyślać się o sobie rzeczy najmniej prawdopodobnych. Bo nikt nikogo nie zna za bardzo kurtuazyjne powitania, pożegnania, czy pogaduszki zdają się chronić przed wzrokiem ciekawskich, a mimo to, gdy przyjdzie co do czego, to nagle okazuje się, że wystarczy lekko uchylona firanka, niedociągnięta zasłonka, uchylone okno Taniec wyobraźni! Unoszą się dźwięki, uciekają słowa, a światło przyciąga zagubione ćmy, obserwatorów cudzego życia.
Voyeurystyczne zapędy mieszkańców małego, spokojnego miasteczka w stanie Kolorado bierze pod lupę Danya Kukafka w swoim debiutanckim, przejmującym dreszczowcu Dziewczyna na karuzeli.
Cameron cierpi na obsesję, opętanie miłością do swojej ślicznej, uroczej sąsiadki Lucindy Hayes, którą podgląda każdego dnia, każdej kolejnej nocy. Maltretowana przez matkę, zakompleksiona Jade podgląda Camerona, który podgląda Lucindę, czerpiąc z tego masochistyczną przyjemność i pielęgnując nienawiść do dziewczyny. Kiedy Lucinda zostaje zamordowana, a jej ciało odnalezione o świcie na dziecięcej karuzeli, podejrzenia padają na Camerona, który nie jest nawet pewny, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Na jaw wychodzą dziecięce sekrety, tłumione przez lata cierpienie, rodzinne tajemnice, z którymi wszyscy zamieszani w sprawę będą musieli się zmierzyć.
„Życzył każdemu, by zaznał takiej miłości, przynajmniej raz w życiu. Zasługiwała na to każda osoba. Wyobrażał sobie wszystkie rodziny we wszystkich domach na osiedlu, pokryte czerwoną dachówką dachy ciągnące się w stronę gór, wszystkich mieszkańców tego smutnego miasteczka, tych dobrych i tych złych, i tych samotnych; żałował, że nie może im tego ofiarować.”
Danya Kukafka z rozmysłem wykorzystuje thrillerową kliszę jaką stała się piękna, martwa dziewczyna. Dziewczyna, wokół której narosły mity, narosły legendy, która inspirowała do miłości i nienawiści, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Dziewczyna, która zdawała się ujawniać wszystkie karty, która zachowywała się tak, jakby serce zawsze nosiła na dłoni, która w oczach innych była zawsze sobą, zawsze pełna, niemal doskonała. To właśnie ta dziewczyna, w Dziewczynie na karuzeli Lucinda Hayes, jest niczym latarnia jaśniejąca z oddali nie przez przypadek jej imię dosłownie oznacza światłość. Przyciąga spojrzenia, kusi zdesperowane istoty opętane myślą o autodestrukcji, dla których ich własne życie jest tak nieznośne, tak pełne wewnętrznego bólu, że gotowe są zatopić się w cudzej jasności, spalić w cudzym ogniu.
Dziewczynę na karuzeli czyta się z narastającą obawą, z pytaniem, które buzuje w głowie ilu jest na świecie ludzi, którzy nie żyją własnym życiem? Ilu jest pożeranych przez obsesyjne, voyeurystyczne pragnienia podglądania, patrzenia, wygapiania cudzych światów? Oko niczym luneta, lupa, penetrująca lornetka pogrążone w żądzy patrzenia. Oko, które hipnotyzuje mózg, opętuje ciało Jak u Georgea Bataillea, dla którego oko miało również symboliczny wymiar lustra, służyło transgresji, przekraczania granic i wreszcie do zaglądania w głąb samego siebie. Danya Kukafka umiejętnie wykorzystuje ten motyw, doprowadzając swoich bohaterów na skraj poznania, nad przepaść zrozumienia czy powrócą stamtąd w pełni władz umysłowych zależy już tylko od tego, czy uda im się dostrzec światła w ciemności.
Dzisiaj nie zmrużę oka, bo stoi niczym posąg pośród zaśnieżonych drzew
O.
*Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca. <3
**Zapraszam na film i KONKURS!
A ja dzisiaj faktycznie cierpię na bezsenną środę i spać nie mogę, lol. 😀 „Dziewczyna na karuzeli” wygląda bardzo fajnie, wiesz może czy jest też w ebooku?
Chyba jest – na pewno widziałam już na Legimi. 🙂
Mnie zawsze ten temat podglądactwa\wojeryzmu przerażał, czy to w filmie czy w książkach. Jest on strasznie życiowy, a tym bardziej w dzisiejszych czasach, odkąd mamy media społecznościowe i siedzimy ciągle w sieci. Więc się tak trochę… boję. 🙂 Ale może po książkę kiedyś sięgnę.
Warto – świetny dreszczowiec, z drugim dnem, a to zawsze robi wrażenie. 🙂
Świetną okładkę ma ta książka. Prosta i śliczna!
Prawda. 🙂
Wiem, że ty za „dziewczyną z pociągu” nie przepadzasz, ale mnie akurat ta rekomendacja Pauli Hawkins zapowiada dobrą książkę. 🙂
Akurat „Dziewczyny z pociągu” nie polubiłam, ale już „Zapisane w wodzie” jak najbardziej tak, a do tego warto zaufać opinii Pauli Hawkins w tym przypadku. 🙂