Zapraszam na ostatnią Bezsenną Środę tego roku – poznajcie NAJLEPSZE HORRORY 2021 i zdobywców Czarnego Kruka za NAJLEPSZE Z NAJLEPSZYCH.
Kolejny dziwny rok dobiega końca, rok, który pełen był smakowitej grozy i porządnych horrorowych dreszczy. Dużo dobra przeczytanego za nami, zarówno pośród tytułów zagranicznych, jak i polskich.
Przed Wami zestawienie 11 strasznych tytułów, 11 najlepszych horrorów 2021 roku wg Wielkiego Buka, w tym dwa tytuły NAJLEPSZE Z NAJLEPSZYCH, horror polski i zagraniczny, które zdobyły bezsenną nagrodę Czarnego Kruka!
Przypomnę, na wszelki wypadek: to zestawienie subiektywne, moje, więc jeśli nie zgadzacie się z czymś, nie ma problemu. Każdy boi się czego innego, każdy lubi co innego, ważne, że razem dzielimy pasję do horroru.
CZARNE KRUKI 2021:
Czarny Kruk – literatura polska:
„Eksperyment” Grzegorz Kopiec
Za smakowitą i nieoczywistą mieszankę horroru pulpowego, splatterpunku i kryminału, która przypomina mi krwawe połączenie powieści Mastertona z elementami Lee, a wszystko to podrasowane klasyką, w mackowym wydaniu.
Historia zaginięć i tajemnicy, jaka się za nimi kryje, niepojętych zbrodni i szaleństwa wyobraźni. Kopiec snuje horror nieprzewidywalny, szalony i dziwaczny jednocześnie, prowadząc sprawnie czytelnika między kolejnymi mrocznymi korytarzami rozdziałów. Zrobił to po mistrzowsku, tworząc opowieść diabelnie świeżą, krwawą i smakowicie pulpową. RECENZJA
Czarny Kruk – literatura zagraniczna:
„Mexican Gothic” Silvia Moreno-Garcia
Za uniwersalną, mroczną historię z kobiecym pazurem i gotyckim sznytem, którą Moreno-Garcia kontynuuje tradycje kobiecej grozy zapoczątkowane przez takie mistrzynie gatunku jak Daphne du Maurier czy Shirley Jackson.
Historia młodej kobiety, która trafia do posiadłości pełnej niepojętych sekretów ma w sobie wszystko to, co sprawia, że nie można się od niej oderwać. Oczytani czytelnicy wyczują tu nuty „Rebeki” czy „Nawiedzonego Domu na Wzgórzu”. Nawiązuje też w naturalny sposób do klasyków grozy, jak Henry James i jego „W kleszczach lęku” czy opowiadań H.P. Lovecrafta. To groza subtelna, pulsująca, niepokojąca. Sącząca się niespiesznie, obserwowana przez bohaterkę, która próbuje zrozumieć, co naprawdę dzieje się wokół niej i obronić swoją niezależność, po którą tajemniczy dom wyciągnął swoje lepkie pazury. Próbuje ją również ujarzmić, okiełznać, splątać swoimi niezrozumiałymi zasadami, cichą z początku przemocą, która czai się w ciemnościach korytarzy. Obserwujemy ten kontrast, obserwujemy ten przyczajony miazmatyczny mrok i z przyjemnością stajemy się również świadkami walki o duszę młodej kobiety, która musi stawić mu czoła.
A Silvia Garcia-Moreno hipnotyzuje nas swoim stylem, wciąga w wir opowieści, nawet jeśli można w pewnym momencie domyślić się rozwiązania zagadki tajemniczej posiadłości. RECENZJA
2. „Wróć przed zmrokiem” Riley Sager
Za postmodernistyczną meta opowieść o nawiedzonym domu, pełną horrorowej dobroci, licznych nawiązań do dzieł popkultury, a wszystko to w duchu „Głowy pełnej duchów” Paula Tremblaya.
Sager bierze na tapet klasyczną opowieść o nawiedzonej posiadłości pośród odludzi Vermontu. W niej natomiast ukrywa nawiązania, metafory, odniesienia, dekonstruując niejako motyw, rozkładając go na części pierwsze. Dorzuca intrygującą zagadkę, bawi się znanymi motywami, dając moc satysfakcji zarówno wyjadaczom horroru, jak i początkującym w gatunku. RECENZJA
3. „Pieśń bogini Kali” Dan Simmons
Za jedną z najmroczniejszych powieści, która sprawiła, że odechciało mi się jakichkolwiek podróży – do Kalkuty i nie tylko.
Ta powieść jest odrażająca. Jest boleśnie przygnębiająca. Historia zderzenia dwóch kultur, świata Wschodu i Zachodu, światów tak różnych, tak obcych, tak drastycznie skontrastowanych, że ich zderzenie może prowadzić jedynie do wielkiej tragedii. I do takiej tragedii prowadzi w powieści Simmonsa właśnie. Na koniec zostajemy z szeroko otwartymi z przerażenia oczami. RECENZJA
4. „Dom stu szeptów” Graham Masterton
Za pysznie pulpową, miejscami straszną, miejscami zabawną, całkowicie samoświadomą powieść grozy z ulubionym motywem nawiedzonego domu, w którym wszystko jest możliwe.
Stara posiadłość na angielskich wrzosowiskach, zaginione dziecko i rodzina, która musi stawić czoła temu, co czai się pośród starych, zmurszałych murów. Masterton okiełznał sztukę balansowania między humorem a grozą po mistrzowsku – czerpie tu z humoru, absurdu i groteski. Całość czyta się z prawdziwą przyjemnością, czując te snujące się mgły wokół starej posiadłości, czując to poczucie narastającej tajemnicy, która zalęgła się w Allhallows Hall. RECENZJA
5. „Poradnik zabójców wampirów klubu książki z Południa” Grady Hendrix
Za poruszającą serce, przerażającą metaforę, za którą czai się największa potworność.
Grady Hendrix jest współczesnym mistrzem grozy – grozy wielopoziomowej, grozy nieoczywistej, w której to, co nadprzyrodzone można odczytywać na wiele sposobów, w zależności od tego, jakiej lektury akurat oczekujemy. Tym razem bawi się motywem wampira – wampira krwiopijcy, wampira seryjnego zabójcy, niszczyciela ustalonego porządku, za którym ciągnie się chaos i rozpacz. A wszystko to na tle poczciwego amerykańskiego Południa, pozornie bezpiecznych przedmieść i kobiet, które zrobią wszystko, by ratować swój świat. RECENZJA
6. „Domy i inne duchy” Marta Bijan
Skonstruowany po mistrzowsku debiut piosenkarki, poetki i pisarki, która wystraszyła nas po swojemu, na własnych zasadach, sącząc strach małymi dawkami.
Marta Bijan wykreowała 10 powiązanych ze sobą opowieści, które razem tworzą dziwny, diabelnie przygnębiający, melancholijny świat, w którym nie ma miejsca na przypadek. Udowodniła, że potrafi wycisnąć z rzeczywistości największy możliwy mrok. Wyrzuty sumienia, świadomość czynu, pielęgnowane skrycie okrucieństwo – człowiek jest u niej największym możliwym potworem. Tym, którzy krzywdzi, a który piętno krzywdy przenosi na kolejne pokolenia. Perfekcja. RECENZJA
7. „Bighead” Edward Lee
Za horror ekstremalny w pigułce, po przeczytaniu bowiem wiesz dobrze i dokładnie, czy wchodzisz w to głębiej, czy uciekasz, gdzie pieprz rośnie.
Nie mogło go tu dzisiaj zabraknąć, mojego Bigheada, z którym znamy się od tylu lat, a od którego zaczęła się moja przygoda z ekstremą. Historia grasującego po lasach mutanta, który zabija ludzi w najbardziej zwyrodniały sposób to historia stara jak świata. U Lee oczywiście podkręcona do nieprzytomności, absurdalna, hiperboliczna, jak to w ekstremie właśnie bywa. RECENZJA
8. „Galeria” Karolina Kaczkowska
Za krwawą, makabryczną jatkę, której miłośnicy ekstremy chcą więcej i więcej. A na dokładkę w kobiecym wydaniu!
Z ekstremą Kaczkowskiej do twarzy i nic dziwnego, że wstępem i miłym słowem ten zbiór opowiadań okrasił sam Edward Lee. Skwiercząca przemoc, galony krwi, opowieści z pogranicza dobrego smaku… Czytelnik spragniony obrzydliwości – obrzydliwości właśnie dostanie, a wszystko zaskakujące oryginalnością. To jeden z tych zbiorów, które zostają w pamięci i jeśli lubicie mistrza Lee, to pokochacie Kaczkowką, nie ma innej opcji.
9. „Kuklany las” Anna Musiałowicz
Za grozę piękną, oniryczną, baśniową w swojej formie, do której czytelnik będzie wracał z przyjemnością.
Nigdy nie wiadomo, co też czai się w lesie, nigdy nie wiadomo, co można spotkać między drzewami. Nigdy nie wiadomo, czy las nie pożre nas i nie wypluje czegoś, co tylko chciałoby być nami. To groza subtelna, piękna, niosąca za sobą matczyne lęki, rodzicielskie obawy. A jednocześnie opowieść, która rozwija się w najbardziej zaskakującą stronę, której nie można przewidzieć. A to niełatwa umiejętność. RECENZJA
10. „Głód” Marcin Majchrzak
Za klimatyczną bieszczadzką przygodę rodem z koszmaru w szalonej, psychologiczno-ekstremalnej odsłonie.
Zimowa atmosfera, bezpretensjonalny sznyt, samo wyobrażenie Bieszczad, w których łączy się wciąż to, co realne i namacalne z tym, czego nie da się tak łatwo objąć rozumem. Miejscami „Głód” bywa psychodeliczno-psychologiczny, z czasem, im bliżej końca, bardziej ekstremalny. Całość natomiast jest smakowicie satysfakcjonująca, zachwycająca klimatem i poczuciem oderwania od rzeczywistości. Prawdziwy koszmar, ale taki, który śledzimy z wypiekami na twarzy, nawet wtedy, gdy domyślamy się jego zakończenia. RECENZJA
BEZSENNE WYRÓŻNIENIE 2021
„Domek dla lalek” Edward Lee
Za fantastyczną zabawę literacką, ekstremalną formą i umiejętnie poprowadzone nawiązanie do klasyki literatury grozy.
Tą nowelą Lee składa hołd jednemu z mistrzów klasyki grozy, akademickiemu profesorowi, którego opowieści o tajemniczych manuskryptach i eliksirach zachwycają do dziś, czyli M.R. Jamesowi. Lee podebrał dokładnie ten format opowieści, wymieszał ze znaną tylko sobie domieszką sekretnego ekstremalnego składnika, by stworzyć nowelę, która zaciekawia, rozbawia i fantastycznie bawi się jamesową formą właśnie.
Tej zimy wszyscy miłośnicy Bezsennych Śród w wersji ekstremalnej czytają „Domek dla lalek” Edwarda Lee. RECENZJA
BEZSENNE ODKRYCIE 2021
Seria „Six stories” Matt Wesolowski
Za zachwycający styl i pomysł na świetną, całkowicie świeżą formę literacką, z którą do tej pory się nie spotkałam, a która podwójnie przyciąga uwagę czytelnika.
Seria na pograniczu dreszczowców i grozy, której główne założenie opiera się na imitowaniu formy podcastu. Bohaterem serii jest tajemniczy Scott King, podcaster, który w swoich audycjach bierze na tapet niewyjaśnione do końca sprawy sprzed lat. Wesołowski bawi się tutaj formą true crime, mieszając elementy prawdziwe z czystą fikcją. Sięga do folkloru, do miejskich legend, do legend internetowych i tworzy arcy przerażające historie, które na długo zostają w głowie czytelnika.
Trzymam kciuki, by serię wydano w Polsce.
A Wy? Macie swoich bezsennych ulubieńców?
Bo warto czytać.
O.
ależ same dobroci masz na tej liście…wszystkiego dobrego i strasznego w nowym roku